Podczas spotkania na Politechnice Gdańskiej

Podczas spotkania na Politechnice Gdańskiej

Podczas ostatniego wykładu z cyklu Politechnika Otwarta, Tomasz Korzeniowski – dyrektor zbiorów i konserwator zabytków Bazyliki Mariackiej, poczęstował swoich gości pokaźną dawką ciekawostek, dotyczących prac konserwatorskich, prowadzonych na przestrzeni wieków w substancji kościoła. Wstępem do wykładu stała się prezentacja reprodukcji obrazu Jana Karola Schultza, który z fotograficzną dokładnością przedstawił wygląd nawy głównej kościoła w 1830 r. Trzynaście lat później, w pięćsetna rocznicę położenia kamienia węgielnego pod świątynię, król pruski ufundował kościołowi nowe okno za ołtarzem głównym, a tym samym, obraz wielkiego malarza stał się archiwalnym dokumentem.

Warto sobie uzmysłowić, co podkreślał prelegent, że bryła obiektu, którą dzisiaj mamy okazję podziwiać, powstała w drugiej połowie XV wieku. Wcześniej Krzyżacy nie zgadzali się na dominantę świątyni nad miastem, blokując budowę wysokiej wieży, a niemal pięć wieków później, w latach dwudziestych XX wieku, jej potężna sylweta stała się symbolem kultury niemieckiej na wschodzie Europy. Bazylika Mariacka traktowana była jako siostrzany odpowiednik katedry w Kolonii, dzięki czemu rząd ówczesnych Niemiec wyasygnował ogromne środki na jego konserwację.

Czar fotografii

Prelekcja Tomasza Korzeniowskiego ozdobiona była dziesiątkami fascynujących fotografii, najczęściej (i niestety) nigdzie dotąd nie publikowanych. Uczestnikom spotkania przed oczami ukazały się między innymi:

– gzyms wieży głównej, od strony Motławy i ul. Długiej, w całości zbudowany z filigranowej, żółtej cegiełki holenderskiej, niewiele grubszej od dachówki

– najstarsze sygnaturki pokonserwatorskie, murarza i jego pomocnika, pochodzące z 1693 r.

– okno wstawione w 1734 r. do kaplicy św. Erazma (południowe ramię transeptu), które jako jedyne, zachowało oryginalne oszklenie

– kotłownia, której zadaniem było ogrzanie potężnej bryły świątyni. Pomieszczenie ma 200 m kwadratowych i do dzisiaj, pod płytami nagrobnymi, zachowały się kanały mające rozprowadzać ciepło. Szczęśliwie, jak stwierdził prelegent, nigdy nie doszło do uruchomienia kotłowni, dzięki czemu od wieków w świątyni panują fenomenalne warunki wilgotnościowe

Tomasz Korzeniowski

Tomasz Korzeniowski

– Izba Radnych, czyli przybudówka do kaplicy w. Marcina, zbudowana w połowie XV w., a ufundowana przez Radę Miasta. Ponieważ w trakcie rozbudowy południowej nawy bocznej doszło do katastrofy budowlanej, zdjęcie owej sali radnych, jest ostatnim przed dewastacją i późniejszą odbudową. Od trzech lat salka ponownie pełni pierwotną funkcję, a radni podjęli w niej między innymi decyzję o budowie pomnika króla Kazimierza Jagiellończyka

– moment barbarzyńskiego zdejmowania przez majstrów budowlanych oryginalnego lica z jednej ze ścian salki radnych

– wewnętrzna struktura średniowiecznej pachy sklepiennej, czyli cegły bez ładu „powrzucane” do zaprawy

– przedłużenie Izby Radnych z XVIII w., czyli loża wyposażona w piecyk. Po tym założeniu do dzisiaj zachowała się jedynie część oryginalnej posadzki

– zegar astronomiczny z autentyczną tarczą kalendarzową, pochodzącą z XV w., a której dane dzisiaj, po pięciuset latach, są częściowo aktualne

– krata w kaplicy św. Baltazara, która przeżyła kataklizm 1945 roku, a w latach 50. XX wieku została rozebrana

Dwudziestolecie międzywojenne

Dzięki ogromnym funduszom dedykowanym konserwacji kościoła, wykonano w nim wiele niezbędnych prac, chociaż nie uniknięto robót na zasadzie „sztuka dla sztuki”. Przede wszystkim została wzmocniona konstrukcja wieży. Wykonano trzy żelbetowe ramy, dzięki którym wieża nie runęła w 1945 r. Niestety, lata dwudzieste to również zupełnie niepotrzebne usuwanie autentycznego wątku ceglanego oraz kamieniarki. Całkowicie wymieniono wówczas piaskowe okapniki, które w dzisiejszych warunkach byłyby zachowane i traktowane z należytą starannością. Również gzymsy wykonano na nowo, używając do ich wyprodukowania wapienia muszlowego.

Warunki pracy na rusztowaniu, które otuliło wieżę świątyni, urągało wszelkim zasadom bezpieczeństwa. Robotnicy pracowali na gondolach, zabezpieczonych jedynie deską stanowiącą balustradę.

Po wojnie

Tomasz Korzeniowski i prowadzący spotkanie Waldemar Wardencki

Tomasz Korzeniowski i prowadzący spotkanie Waldemar Wardencki

Powojenną odbudowę zabytku prowadziła firma Zarzecki i spółka. Owszem, władze próbowały wyłonić wykonawcę na zasadzie przetargu, ale ponieważ wszystkie one nie dawały rezultatu, ostatecznie zdecydowano o wyborze firmy w trybie bezpośrednim. Zachowała się niemal cała dokumentacja prowadzonych prac, ze zdjęciami, rysunkami, rachunkami, dziennikami budowy i korespondencją. Prelegent pokazał fotokopię depeszy, wysłanej w 1948 r. „do Warszawy” przez ówczesnego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, której przedmiotem była prośba o przydział… żarówek, niezbędnych do kontynuowania prac. Ciekawostką jest również, że do odbudowy gdańskiego kościoła przyczyniły się fundusze przeznaczone na odbudowę… Gdyni. Oto bowiem, minister Eugeniusz Kwiatkowski sprytnie wykorzystał zupełnie bezzasadną, ale zgodną ideologicznie nazwę inwestycji „Odbudowa Katedry Morskiej” i część środków przeznaczonych na odbudowę „morskiej” Gdyni, skierował do Gdańska.

Prace remontowe zakończyły się w 1952 r., w ich ramach dokonano też konserwacji epitafiów, a po tym okresie trwało jedynie szklenie okien. Substancja kościoła ulegała od tego czasu stopniowej degradacji, spadające dachówki groziły przechodniom utratę co najmniej zdrowia, ale patronka kościoła, co kilkakrotnie podkreślał Tomasz Korzeniowski, czuwała i szczęśliwie nie doszło do tragedii.

XXI wiek

Trwający obecnie remont zawdzięczamy grantowi, który udało się bazylice uzyskać z funduszy inwestycyjnych. Poprzedziło go założenie na budowli 5700 m kwadratowych siatki zabezpieczającej oraz dokładna inwentaryzacja, wykonana za pomocą najnowszej generacji skanera laserowego 3D. Zeskanowano miliard punktów na zewnątrz i wewnątrz wieży. Powstała animacja pokazująca grubość murów, udało się też udokumentować przebieg wewnętrznej klatki schodowej i konstrukcji dachu.

Stwierdzono, że w katastrofalnym stanie były okna, gzymsy i narożniki. Znaczna ilość cegieł pochodzących z lat 20. XX wieku utraciła lico, sporo też zauważono spękań nowej ceramiki.

Część nowego dachu na świątyni

Część nowego dachu na świątyni

Obecnie przywracana jest stabilność konstrukcji, usuwana jest korozja, a nowy dach „bije po oczach” swoim kolorem. – Zastanawiamy się, czy go spatynować – ciągnął swoją opowieść konserwator. Nowa dachówka bez wątpienia wygląda mniej atrakcyjnie, niż ta wymieniona, natomiast gwarantuje całkowite bezpieczeństwo przechodniom, nawet podczas huraganu. Każda z nich jest przykręcona, a ponadto, ze względu na swoją zakładkową budowę, trzyma się sąsiednich.

Konserwacja Bazyliki Mariackiej trwa i jej końca jeszcze nie widać. Wykład natomiast miał ściśle określone ramy czasowe, niestety, w opinii wielu uczestników, zbyt ciasne. Czy Tomasz Korzeniowski, który o tajemnicach gdańskiej fary wie wszystko, ponownie będzie chciał się nimi podzielić z miłośnikami Gdańska? Oby!

Autor: Ewa Kowalska

Wielkie brawa dla pomysłodawcy i organizatora spotkania – Waldemara Wardenckiego. Wieczór z Tomaszem Korzeniowskim dla wielu osób zaczął się jednak niefortunnie. Ci, którzy wiedzieli, że na wykłady otwarte, organizowane przez Politechnikę Gdańską, należy, celem zajęcia miejsca siedzącego, przyjść wcześniej… zderzyli się z zamkniętymi drzwiami sali wykładowej. Wśród owych nieszczęśników byłam i ja. Kiedy jednak pan Tomasz rozpoczął swoją prelekcję, cała złość odeszła, a jej miejsce zajęła nadzieja, że była to jednorazowa wpadka organizatora.

O Bazylice Mariackiej opowiada Katarzyna Czaykowska