Minioną sobotę spędziłam na Oksywiu. Ta najstarsza dzielnica Gdyni do niedawna była dla mnie rejonem całkowicie obcym. Z coraz większą radością odkrywam jednak jej uroki.

Znakomita okazją do bliższego z nią kontaktu zawdzięczam organizatorom „Dnia zabytków Oksywia”. Skorzystałam z zaproszenia Rady Dzielnicy Oksywie, Oddziału Morskiego PTTK oraz Biura Miejskiego Konserwatora Zabytków UM Gdyni. Impreza była kontynuacją całego cyklu wykładów i spacerów po Gdyni. W 2010 roku odbył się Dzień Modernizmu, rok później Dzień Gdyńskich Zabytków. Oba wydarzenia zgromadziły po 350 osób, nie inaczej było w tym roku.

Formuła spotkania przewidywała krótkie wykłady o historii (Robert Chrzanowski) i architekturze (Anna Perz) Oksywia, po których trzydziestoosobowe grupy, wzbogacone o wiedzę teoretyczną, ruszyły w teren. Tajemnice Oksywia odkrywali przed chętnymi członkowie Koła Przewodników przy Oddziale Morskim PTTK  – Janina Stec, Jolanta Karolak, Magdalena Zmorzyńska, Krzysztof Łojewski, Tomasz Tarała, Krystian Mielczarski, Arkadiusz Zygmunt, Anna Perz i Robert Chrzanowski. Koordynatorem imprezy i prowadzącym sesje był Jarosław Kaczmarczyk.

Miałam dużo szczęścia. Sobotnia pogoda nie nastrajała do spacerów, ale kiedy przyszedł czas na ostatnią wędrówkę (na którą się zapisałam) – zaświeciło słońce. W towarzystwie Roberta Chrzanowskiego, którego dotąd nie znałam, ruszyliśmy w kierunku dziedzińca Akademii Marynarki Wojennej. Przyznam, że nie przepadam za eksperymentowaniem w kwestii doboru przewodnika, w towarzystwie którego mam zwiedzać. Kiedy usłyszałam, że Robert jest historykiem (tu przepraszam INTERESUJĄCYCH historyków:)) obawiałam się nudy. A tymczasem… Ach, co to był za spacer!  Nazwiska, daty i fakty historyczne były zaledwie tłem dla ciekawej i często dowcipnej narracji przewodnika, który nie starał się podzielić całą swoją wiedzą historyczną. Ufff;)

Akademia Marynarki Wojennej

Ale wróćmy na dziedziniec. Przyznam, że w pierwszej chwili zrobił na mnie wrażenie przestrzeni całkowicie pozbawionej życia. Budynki zaprojektowane przez warszawskiego architekta Mariana Lalewicza – kantyna przypominająca obiekt sakralny, powstałe przed 1927 roku koszary, komenda i budynek dydaktyczny budziły respekt, ale czułam się jak w wymarłym mieście. Dopiero opowieści Roberta i wspomnienie odbywających się tu apeli podchorążych w granatowych mundurach – podziałały na wyobraźnię.

– Jest sobota, dzisiaj nie ma zjazdu studentów zaocznych. W tygodniu ten teren tęskni życiem – usłyszałam od, a jakże, umundurowanych gospodarzy towarzyszących naszej wycieczce.

Jednym z najcenniejszych elementów wystroju kompleksu AMW jest oryginalne godło państwowe, pochodzące z budynku koszarowego Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Jest to płaskorzeźba wykonana w 1935 r. przez Konrada Srzednickiego. Czy dzieło powróci kiedyś do Gdańska…?

Przed wojną cały teren AMW stanowił jednorodny kompleks. Obecnie, po podziale wojskowego majątku część należy do Komendy Portu Wojennego, część do Akademii Marynarki Wojennej, a część – niestety, dostała się w ręce wspólnot mieszkaniowych. Tym sposobem domy, w których mieszkali podoficerowie i oficerowie są mocno niedoinwestowane. Szczególny kontrast jest widoczny pomiędzy zadbaną siedzibą Komendy Portu i budynkiem administracyjno-gospodarczym, a oddzielonym ogrodzeniem (zakończonym drutem kolczastym) odrapanym blokiem, w którym znajdowały się mieszkania podoficerów.

Zwiedzając teren AMW mieliśmy okazję podziwiać koszary „od ulicy” – dzisiaj niestety zasłonięte przez wybudowany w latach 1951-53 budynek dydaktyczny, ozdobiony nad bocznymi wejściami dwiema metalowymi plakietami, przedstawiającymi ORP „Iskra”.

370-tonowy „Jastrząb”

Kierując się ku siedzibie Komendy Portu Wojennego, częściowo „otulającej” rondo Bitwy pod Oliwą, trudno nie zauważyć potężnego okrętu podwodnego. To „Jastrząb” – jednostka typu Kobben – dar Królestwa Norwegii.

Okręt spędził kilka lat w doku Stoczni Marynarki Wojennej, a w grudniu 2011 r. na wielkim pontonie przepłynął do Portu Wojennego, skąd metodą krokową, po 200-metrowym torze został przetransportowany na docelowe miejsce. Po lądzie podwodny okręt przemieszczał się z zawrotną prędkością 20 metrów na godzinę. Pierwotnie jednostka miała być magazynem części zamiennych, teraz będzie pełniła funkcję szkoleniową, bowiem powstaną w nim laboratoria nawigacji i symulatory dla studentów AMW.

– ORP Jastrząb nosi imię swojego poprzednika, okrętu zatopionego w czasie II wojny światowej na Morzu Norweskim przez statek… norweski. To było omyłkowe ostrzelanie, ale jest to paradoks historii. Ciekawe, czy osoby nadające imię nowemu okrętowi mieli świadomość tych konotacji – zastanawiał się przewodnik.

Stać, bo strzelam!

Może nie aż tak drastycznie, ale w podobnym tonie zareagował na widok naszej grupy pan ochroniarz strzegący wejścia do Komendy Portu Wojennego. Nie udało nam się wejść na dziedziniec komendy, za to od tyłu budynku – hulaj dusza. Jak zauważył ktoś z wycieczki, bez najmniejszego problemu moglibyśmy przez jedno z wielkich okien wrzucić do wnętrza granat. Najważniejsze, że pan ochroniarz budzi respekt, ot, taka fasadowa ochrona:)

Sam budynek natomiast budzi prawdziwy szacunek. Wybudowany w stylu klasycyzującym, zwraca uwagę wtrąceniami art deco, a więc mocno zgeometryzowanymi formami. Siedzibę poprzedza brama wjazdowa, ozdobiona działami z okrętu pochodzącego z XVII wieku. Całość robi szalenie dostojne wrażenie.

Na szlaku oksywsko-gdyńskim

Szlak oksywsko-gdyński, przerwany z powodu budowy Portu Wojennego, od siedziby komendy wiedzie swoim historycznym biegiem ku kościołowi otoczonemu cmentarzem.

– Zastanawiali się państwo czym są betonowe słupy ciągnące się wzdłuż drogi? To pozostałości po trakcji trolejbusowej – wyjaśniał Robert Chrzanowski.

Przewodnik zwrócił też uwagę na kamienice i wille stojące przy drodze, w których przed wojną mieszkali podoficerowie i oficerowie Marynarki Wojennej.

Oświetlony promieniami słońca cmentarz, zwłaszcza jesienią, wygląda bardzo pięknie. Wśród setek grobowców uwagę zwraca dostojny krzyż – nagrobek Magdaleny i Józefa Skwierczów – właścicieli znanej karczmy „Pod dębem”. W niedalekim sąsiedztwie spoczywają też Bernard Chrzanowski i Antoni Abraham. Tylko doczesnych szczątków Dowódcy Floty, generała Józefa Unruga wciąż tu nie ma. A podobno jego wolą było spocząć właśnie tutaj, na cmentarzu z widokiem na morze…

Spacer z ramach projektu „Dzień zabytków Oksywia”* kończył się na cmentarzu Marynarki Wojennej. Dla mnie, z braku czasu, musiał się zakończyć przy starym kościółku, pamiętającym XII wiek.

A za rok? Za rok Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków Gdyni i Oddział Morski PTTK na pewno zorganizują kolejną tego typu atrakcję. Proszę już dzisiaj zapisać mnie na listę uczestników;)

* Spacer się odbył dzięki współpracy współpraca: Akademii Marynarki Wojennej, Dowództwa Floty, parafii św. Michała Archanioła