Proszę pani – chciałbym się pożegnać, nie daję rady – starszy pan chce odłączyć się w trakcie zwiedzania – czy w pobliżu jest postój taksówek? Pojechałbym już do hotelu. Czy wezwać pogotowie? – pytam – źle się pan czuje? Nie, po prostu jestem wykończony. Muszę się położyć. Rozumiem, zadzwonię po taksówkę, proszę tu usiąść i poczekać. Auto zaraz podjedzie. Tu jest moja wizytówka, jeśli pan poczuje się gorzej, proszę zadzwonić. Dziękuję pani. Piękne zdjęcia ostatni raz zrobiłem, to będę miał. No pewnie!
Nie przerywam zwiedzania, ale specjalnie przedłużam trasę w kierunku Żurawia, żeby mieć go na oku. Usiadł przy Bramie Chlebnickiej, czeka. O, podjechała taksówka, dziadek wsiadł. Jeśli nie zadzwoni – znaczy dotarł do hotelu. Ale po kwadransie dzwonię na wszelki wypadek jeszcze do hotelowej recepcji. Tak, dotarł, wziął klucz do pokoju. Zadzwonią zaraz do niego i sprawdzą jak się czuje. Czyli wszystko w porządku. Tacy starsi, schorowani ludzie – myślę sobie – nie powinni jechać sami na tak długą podróż. Szczególnie w środku lata. Gdyby nie był sam, pewnie żona, czy syn zostaliby razem z nim, zawsze to raźniej i bezpieczniej. (lubię słowo „raźniej” , jest jakby nie z naszych czasów )
Szkoda, że biura podróży – i polskie i zagraniczne – coraz rzadziej zatrudniają pilota, który towarzyszy grupie na całej trasie. Ograniczają wydatki. Rozumiem, ale nie podoba mi się to. W takiej sytuacji pilot zostałby z dziadkiem, a ja mogłabym spokojnie skupić się na oprowadzaniu.
Niemiłe zaskoczenie
Po chwili okazuje się, że dziadek absolutnie nie był sam! W grupie są jego żona oraz syn z synową! Żona to chudziutka, starsza pani, ale syn to zażywny pięćdziesięciolatek, o dość prostackiej twarzy i fryzurze typu Vokuhila*.
Nawet przez moment nie wykazali chęci pomocy, opieki, czy troski. Wstyd! Nie chodzi nawet o powrót z nim do hotelu, ale choćby o wspólne poczekanie na taksówkę. Udawali po prostu, że go nie znają. Nawet nie szli obok niego. Dziadek dreptał sam, robiąc ogony i ledwo nadążając za grupą. Robił też dużo zdjęć, jak na starszą osobę przystało – wolno i dokładnie. Nowym, pięknym sprzętem. Ten aparat nawet trochę do niego nie pasował. Cóż, nie ma jak kochająca się rodzinka – myślę sobie. Swoją drogą – nieźle się bunkrowali. Ale dlaczego?
Chciał jechać, to teraz ma!
Sam sobie winien – po co się pchał do Gdańska! – żona, syn i synowa rozmawiają między sobą – mówiłem mu, że nie da rady, że program męczący, że gorąco, tłok i jarmark. Ale on swoje – nach Danzig, nach Danzig!… To niech siedzi w hotelu! No trudno, żebym JA rezygnował ze zwiedzania, bo ON nie daje rady! ( syn jest oburzony) – Co za uparciuch! Nic tylko ta wycieczka się liczyła! I to od lutego tak! Ty widziałaś, ile on sobie książek wiosną kupił? I map? Widziałam! (teraz synowa) I ten aparat jaki drogi sobie kupił!
Bo tata przecież jest z Gdańska – żona próbuje usprawiedliwić męża – wiecie, jak bardzo chciał tu jeszcze przyjechać. Mówił, że to już ostatni raz. Jako nastolatek był.… Mamo! – synowa przerywa – nie będziemy go niańczyć! Dorosły jest, wiedział co robi. Czytał program? Czytał! To po co się pchał? Ciekawe jak sobie jutro da radę w Malborku, haha! Ale ojciec mówił, że na Malborku mu nie zależy, że zostanie w…. Mamo! Znów go bronisz! On jest obciążeniem dla nas wszystkich!
Kara dla dziadka
Udaję, że nie słyszę tej dość nieprzyjemnej rozmowy i myślę sobie – w sumie logiczna argumentacja – dziadek mimo sprzeciwu rodzinki też wykupił sobie wycieczkę. Oj, jaka zbrodnia! Rodzinka wolała, żeby tylko pomachał autokarowi, przekonywała, że taka podróż to w jego wieku głupota, nawet obiecywali, że mu pocztówkę z Żurawiem kupią. Uparł się, dziadek jeden, czym ich nawet wszystkich lekko zaskoczył. Co za zawziętus! Ale bardziej niż zaskoczył – zdenerwował, więc za karę mu nie pomagają. Niech to zapamięta i już.
Wszyscy równi bez względu na wiek
Wielokrotnie miałam wrażenie, że my, Polacy jakoś częściej sobie pomagamy. Na starszą osobę się czeka, podaje rękę, ustępuje miejsca w tramwaju. Na zachodzie Europy nie zawsze. Raczej rzadziej…. Starsi ludzie też już tego nawet nie wymagają, przyzwyczajeni do równego traktowania każdego, niezależnie od wieku.
Często obserwuję oprowadzając, że osoby starsze, słabsze, niepełnosprawne – boją się jak ognia jednego – zarzutu ze strony pozostałych, że przez ich niedołęstwo, powolne chodzenie – inni czegoś tam nie zobaczyli. Mówią – nie chcę obciążać innych swoją osobą – jak nie dam rady – odłączę się.
Niesprawiedliwym byłoby jednak uogólnianie tematu. Nie każdy Polak pomaga starszym, i nie każdy Niemiec, czy Holender zawsze musi radzić sobie sam. Faktem jednak jest, że wiele rodzin na zachodzie chętnie zatrudnia opiekunkę z Polski do opieki nad leżącą już mamą, czy zniedołężniałym dziadkiem. Niemcy lubią i doceniają polskie opiekunki, nie tylko ze względu na finanse. Znam wiele pań i panów pracujących w ten sposób w Niemczech. Wszyscy mówią to samo – moi podopieczni są przede wszystkim niezwykle samotni. Bardziej od przysłowiowej szklanki wody potrzebują zainteresowania i rozmowy.
Kawałek krakowskiej dla mamy…
Jak pisałam, nie wolno uogólniać, to zawsze jest krzywdzące. Moja koleżanka Monika spod Stuttgartu dwa razy dziennie odwiedza swoją mocno starszą już mamę. Przynosi zakupy, ale nie podaje ich w drzwiach. Wchodzi, rozmawia, panie wspólnie gotują. Ponieważ mama przepisała mieszkanie wnuczce – w podziękowaniu za to Monika wraz z mężem opłacają jej czynsz. Wnuczka studentka regularnie pucuje mieszkanie babci oraz uczy ją surfować po sieci. Dlaczego płacicie mamie czynsz? – pytam. Żeby zostawało jej trochę pieniędzy na przyjemności. „Przyjemności” – słowo jakby niepasujące do osoby prawie nie wychodzącej już z domu… Mama szyje namiętnie kapy, takie patchworkowe. Zamawia przez internet piękne materiały, nie są tanie… – kończy temat Monika i przeprasza na moment. Poleci do mamy zanieść kawałek kiełbasy krakowskiej, prosto z Polski.
* Vokuhila – piękna fryzura, całkiem niedawno jeszcze niezwykle modna. Nazwa to pierwsze dwie litery czterech wyrazów – VORNE KURZ (z przodu krótko), HINTEN LANG ( z tyłu długo). I – jak śpiewał Kazik – wąsy na przedzie. Proszę wrzucić w wyszukiwarkę i zaznaczyć opcję GRAFIKA. Pojawi się wiele ciekawych zdjęć.
Autor: Magda Kosko – Frączek – nauczycielka, wykładowczyni, doktorantka, tłumaczka, przewodniczka, od niedawna mama Andrzejka, zwanego Dzidziuchem [:)]
Napisz do autorki: [email protected]
Sama wrzuciłam po raz kolejny w wyszukiwarkę VOKUHILA i od razu humor lepszy 🙂
Kochana, niestety ale jak się wychowało to się ma – obojętnie jaka narodowość !!! Aczkolwiek niektórzy naprawdę porywają się na wycieczkę nie mając sił na nią ! Mimo to można pogratulować rodzinki 🙂 ale co można spodziewać się od faceta z TAKĄ fryzurą :-)))
Magdo, Jochen zawsze mi powtarza, że my jesteśmy bardziej rodzinni i bardziej uważni względem innych
niż oni (czyt. Niemcy), więc nie zdziwiłam się jak przeczytałam, że starszy pan był z rodziną. Przykre to bardzo.
A tę „Twoją” Monikę już lubię.
„Żeby zostawało jej trochę pieniędzy na przyjemności.” – cudne!
„niektórzy naprawdę porywają się na wycieczkę nie mając sił na nią”
Joanno, ja rozumiem takich ludzi, szczególnie starszych i mających sentyment do jakiegoś miejsca.
Chociaż dla nich wygodniej byłoby, gdyby przyjechali bez wycieczki i zwiedzali w swoim tempie.
Sama uwielbiam podróże i zwiedzanie, ale takie grupowe wycieczki z przewodnikiem też bym opóźniała – raz z powodu problemów z kolanami, a dwa, bo lubię zwiedzać spokojnie. W biegu wiele cennych rzeczy umyka, więc jeżdżę indywidualnie i mogę bezkarnie „gapić” się na zabytki tak długo jak mam ochotę.
„Mijamy, ludzka rzecz, trudno by świat popłynął wstecz”, lalala – ale nie Krawczyk teraz, tylko uważam, że powinny być wycieczki ze specjalnym programem dla seniorów. Wszystko z góry przygotowane właśnie dla klienta wiekowego = głośno mówiący przewodnik – ja lub Ania Murawska 🙂 – chyba tylko my dwie nie nosimy mikrofonów 🙂 – wolne tempo, dużo przerw… Posiłek w ciągu dnia… Dlaczego nie ma tego w ofercie?
jesli chodzi o tego pana to sprawa jest troche moze bardziej skomplikowana niz nam sie wydaje!!! wiem to z doswiadczenia. moze chcial aby dzieci zobaczyly to jego piekne miasto ktore on pamietal z dziecinstwa (i zafundowal im ta wycieczke, co oni przyjeli z mila checia ale nie to zeby dzielili uczucia ojca czy jego zainteresowanie). On chcial raz jeszcze wrocic na stare smiecie. Nie rozumialam tego kiedys teraz wiele lat bardziej doswiadczona i na obczyznie wiem co to znaczy tesknota – za dziecinstwem, wspomnieniami i bliskimi! Jako pilot i przewodnik po Gdansku jestem w stanie wiele zrozumiec ale nie brak szacunku.
Pozdrawiam
bardzo przepraszam ja tez nigdy nie nosilam mikrofonu!!! tyle ze mije ostatnie oprowadzanie tez juz jest troche temu. i bardzo mi tego brakoje!! pozdrawiam kolezanki przewodniczki!
Jola, wiem o czym piszesz, czasem zainteresowany tematem senior rodu ściąga do miejsca swojego urodzenia całą familię, która delikatnie mówiąc – nie interesuje się tematem. Ale ta sytuacja była inna.
Miałam kiedyś bardzo fajną małą grupę – ojciec, profesor i czworo dzieci – w wielu 30 – 40 lat. Jeździliśmy wynajętym busikiem szukać śladów jego dzieciństwa. Było przemiło. Zrobiłam im dużo zdjęć, na każdym pozowali w ten sposób, że w środku stał ojciec, dwoje dzieci po prawej, dwoje po lewej. Co ciekawe, pan miał trzy żony, były to więc dzieci różnych matek, ale bardzo ze sobą związane. Fajnie było ich poznać.
ja jednak nie skorzystam i nie wrzucę Vokuhili w wyszukiwarkę, bo dalej mam traumę po ostatnim razie 😉 szkoda, że takie historie, jak ta wyżej, nie zdarzają się bardzo rzadko – wiadomo, że wycieczkujący starszy człowiek często jest męczący dla rodziny, ale myślę, że z szacunku dla rodziciela można by się wybrać na prywatną, długą i spokojną wycieczkę do dawnego miejsca jego zamieszkania, sprawić mu tę radość. nawet bez przewodnika by wszystko wypaliło, skoro tak się staruszek przygotowywał do wyprawy, albo i z – bo to przecież tylko parędziesiąt ojro 🙂
Madziu, przepraszam, ale nasze biuro ma Ciebie w programie. Pozdrawiam
Natalio, mogłabyś rozwinąć myśl? :))) ?? ? aaaa – już chyba wiem, że ja wolno chodzę z grupami i głośno mówię, aaaa :))
Wielokrotnie się zastanawiałam dlaczego starsi ludzie są tak przeganiani przez miasto. Ale to przecież tak jest na całym świecie. Program, program, program. Miło by było, gdyby Gdańsk się wyłamał z tego szaleństwa!
Nie wyłamie się pani Henryko, bo jak pisałam w poprzednim felietonie – program jest najważniejszy 🙂
Magdo, Ty zakładaj własne biuro podróży:)
hej ho 🙂 Na razie mam i tak sporo niedokończonych – jak to się mówi modnie – projektów. :))
Vokuhila rządzi;)
kto sobie wygooglał Vokuhilę i grafikę? Jak mam zły nastrój to to robię, pomaga :)))
Bardzo fajny ten tekst. Tak w ogóle to przeczytałam wszystkie cztery 🙂
Tylko co będzie jak nam uwolnią zawód…? 🙁
Vokuhila nie znałem, u mnie się mówiło „fryz na Limahla” ale efekt ten sam 🙂
Świetny tekst jak zawsze!
Trzeba będzie udowodnić, że się jest lepszym od tych bez papierów.
Szwagrze, co WY od jakiegoś czasu chcecie pożyczyć ? :))) to najlepsza fryzura, nawet Kazik tak sądzi, jak go spotkasz, zapytaj jak powstają jego teksty? :)))
Obecnie Vokihila prawie nie występuje. Wielu Niemców mnie pyta, dlaczego polscy mężczyźni są zawsze tak króciutko ostrzyżeni. Nie uważam, żeby tak rzeczywiscie było.
Pani Magdo, pozwolę sobie powiedzieć, że są też ludzie, którzy mają zamiar udowodnić, że i bez papierów można być znakomitym przewodnikiem. Papiery świadczą jedynie o tym, że dana osoba zdała egzamin państwowy. Nie każdy licencjonowany przewodnik umie „pociągnąć” za sobą tłumy – przecież Pani to doskonale wie. Nie każdy przewodnik potrafi zainteresować turystę, nie każdy ma odpowiednią wiedzę, kulturę i wreszcie nie każdy swoim wyglądem zachęca do kontaktu. Nie każdy też ma odpowiedni głos i zdolności aktorskie – niezbędne w tej pracy. Pani Magdo – ja tylko czekam na moment deregulacji. Dzięki pięknemu zdjęciu wiem już jak Pani wygląda, powiem więcej – odkryłem już Panią na ulicy. Kiedy tylko i ja będę mógł legalnie pracować jako przewodnik (jeśli do tego czasu nie będę musiał zmienić miejsca zamieszkania, co będzie dla mnie ciosem), podejdę do Pani. Ja po kilku minutach obserwowania Pani wiedziałem, że jest Pani Mistrzynią. Mam nadzieję, że po nawet krótkiej wymianie zdań przyzna mi Pani rację, że nie licencja czyni z człowieka przewodnika.
Panie Andrzeju, przede wszystkim ma Pan piękne imię. 🙂 Dziękuję za miłe słowa, proszę kiedyś po prostu miło zagaić, to wymienimy uprzejmości. Jednakże ostrzegam, że Towarzysz Mąż jest uzbrojony. 🙂 Zawodowo co prawda, ale zawsze. 🙂
Mam dla Pana w nagrodę zagadkę 🙂 – kto kogo i w jakiej książce budził z letargu patelnią z jajecznicą? Proszę się nie śmiać, pytanie jest najzupełniej poważne. Jestem od dawna fanką tych książek, ale zaledwie jedynie z ojcem mym własnym możemy się wzajemnie z nich odpytywać. 🙂 pozdrawiam!