Była to podobno jedna z największych europejskich synagog. Uroczyście otwarta 15 września 1887 roku przy dzisiejszej ulicy Bogusławskiego, stała się przedmiotem dumy gdańskiej gminy żydowskiej. Nie postała długo – rozebrano ją w maju 1939 roku.

Fot. Tadeusz Szczęsny

Fot. Tadeusz Szczęsny

W ciągu 52 lat swojego istnienia zdążyła się jednak trwale wpisać w pejzaż miasta. I mimo, że już dłużej jej nie ma, niż była, wciąż budzi ciekawość gdańszczan – dowodem tego tłumne przybycie na odbywający się 6 lutego pod patronatem Instytutu Kultury Miejskiej i Instytutu Historii Sztuki UG wykład dr. Jacka Bielaka „Wielka Synagoga w Gdańsku z perspektywy globalnej historii sztuki”. Gościnne progi sali w uniwersyteckim gmachu na ulicy Bielańskiej 5 nie były w stanie pomieścić grubo ponad setki uczestników – konieczne było nie tylko dostawienie krzeseł z sąsiednich pomieszczeń, ale także przyciągnięcie wielkich dębowych ław stojących na uczelnianych korytarzach.

Dr Jacek Bielak, adiunkt w Zakładzie Historii Sztuki Nowożytnej UG, w codziennej pracy naukowej zajmuje się głównie gdańskim rzemiosłem, przede wszystkim bursztynnictwem. W minioną sobotę jednak w pasjonujący i niekonwencjonalny sposób przedstawił dzieje synagogi z punktu widzenia globalnej historii sztuki, zadając dwa fundamentalne pytania: jak to było możliwe, że taki gmach powstał oraz jak to się stało, że  potem całkowicie zniknął z przestrzeni miasta? Odpowiedzi na oba te pytania wcale nie są takie oczywiste. Początkowo Wielkiej Synagogi, po odkupieniu jej w 1939 roku od gminy żydowskiej, wcale nie planowano bowiem rozbierać: w jej wnętrzach miała powstać sala gimnastyczna lub magazyn remizy strażackiej. Nad praktycznym podejściem zwyciężyła ostatecznie nazistowska ideologia – po Żydach nie miał w mieście pozostać żaden ślad… Równie ciekawe jest poszukiwanie odpowiedzi na pierwsze postawione pytanie. Gdańsk po latach stagnacji, od momentu gdy w 1878 stał się stolicą Prowincji Zachodniopruskiej, zaczął się intensywnie rozwijać. Nowopowstające budynki miały być odpowiednio godne i reprezentacyjne. Nie inaczej było i z Wielką Synagogą. Po odkupieniu terenu po dawnej ujeżdżalni w 1883 roku, zdecydowano się powierzyć projekt świątyni renomowanym berlińskim architektom, firmie Ende & Böckmann. To słynne biuro stworzyło wiele spektakularnych, nie tylko europejskich realizacji – to na jego deskach kreślarskich powstał choćby projekt pałacu sprawiedliwości w Tokio. Budynek ten stoi w stolicy Japonii do dziś i dzięki pokazanym w prezentacji dra Bielaka zdjęciom mogliśmy zobaczyć, jak wygląda.

Wielka Synagoga była założeniem spektakularnym: jej wysoka na ponad 50 metrów kopuła skutecznie dominowała w miejskiej panoramie, stając się konkurentem dotychczasowych hegemonów: Głównomiejskiego Ratusza, wież Kościoła Mariackiego czy  Zespołu Przedbramia. „Czy taki budynek nie budził kontrowersji?” – zastanawiał się sobotni prelegent. Otóż wydaje się właśnie, że – o dziwo! – nie. I chociaż Jacek Bielak nie sformułował tego wprost, w głowach wielu uczestników spotkania musiała się pojawić zupełnie współczesna analogia, związana z wieżą powstającego właśnie Muzeum II Wojny Światowej, którą, podobnie jak kiedyś kopułę synagogi, widać niemal zewsząd. Powodem, dla którego monumentalną bryłę świątyni przyjęto w mieście bez negatywnych emocji, było to, że projektując ją, nawiązano do sprawdzonych w złotym wieku Gdańska rozwiązań: neorenesansowy styl budowli i flankujące fasadę dwie wieżyczki przypominające Wielką Zbrojownię miały zasugerować gdańszczanom, że budynek ten jest absolutnie na właściwym miejscu.

I był. Stojący ponad pół wieku gmach synagogi stał się centrum religijnego i kulturalnego życia gdańskich Żydów. Odbywały się tam nie tylko nabożeństwa, ale również koncerty i odczyty. Po podarowaniu zaś w 1904 roku przez Lessera Giełdzińskiego kolekcji cennych judaików, budowla ta pełniła funkcję jednego z pierwszych w Europie muzeów kultury żydowskiej. Na początku XX wieku do sakralnego kompleksu dobudowano jeszcze pomieszczenia łaźni i bractwa pogrzebowego. Niestety, przejęcie władzy przez nazistów oznaczało koniec gdańskiej gminy: jej majątek zdecydowano się sprzedać miastu (za ułamek jej rynkowej wartości) by sfinansować emigrację Żydów w bezpieczniejsze rejony świata. Synagogę rozebrano w maju 1939 roku. Co z niej dziś zostało? Niewiele. Ławki, które przekazano do kościoła w Nowym Porcie, spłonęły w 1945 roku. Dokumenty gminy synagogalnej przekazano do archiwum w Jerozolimie, zaś kolekcja Giełdzińskiego znajduje się dziś w nowojorskim Jewish Museum. W 1980 roku placówka ta zorganizowało wystawę tych cennych zabytków pod znamiennym tytułem „Danzig 1939. Treasures of destroyed community”(„skarby zniszczonej wspólnoty”). Czy jest szansa, by ten drogocenny zbiór zawitał kiedyś, choćby gościnnie do Gdańska? Pozostaje mieć nadzieję, że tak – mielibyśmy wtedy poczucie, że ta historia nie skończyła się tak całkowicie i nieodwołalnie. Jedynym materialnym śladem nieistniejącej synagogi jest bowiem w Gdańsku jej obrys, wykonany z bazaltowej kostki – efekt inicjatywy pisarza Mieczysława Abramowicza.

Jacek Bielak zachęcił na koniec słuchaczy do odwiedzenia Sali Pamięci we wrzeszczańskiej synagodze oraz do obejrzenia filmu Andrzeja Dudzińskiego „W cieniu Wielkiej Synagogi” (dostępnego choćby w Bibliotece Manhattan).

Wykład był trzecią z kolei odsłoną cyklu „Architektura Gdańska”. Kolejne spotkanie już 5 marca, mowa będzie o schronisku na Biskupiej Górce. Warto – tu sugestia w stronę Organizatorów – zapewnić odpowiednio obszerne pomieszczenie, będące w stanie pomieścić dziesiątki (albo i setki) słuchaczy zainteresowanych tajnikami gdańskiej architektury.

Tekst: Anna Sadowska