Wizyty zagranicznych delegacji wojskowych niezmiennie budzą zainteresowanie. Nie inaczej było podczas niedawnych odwiedzin Gdyni przez okręty japońskie i estońskie. Przed wojną, jak się wydaje, podobne wydarzenia przeżywano jeszcze bardziej. Wystarczy sięgnąć do prasowych relacji z pobytu Brytyjczyków i Amerykanów, którzy w Wolnym Mieście Gdańsku i na polskim Wybrzeżu gościli w sierpniu 1927 roku. 

Źródło: http://en.wikipedia.org/

Źródło: http://en.wikipedia.org/

Pojawienie się Anglosasów na Bałtyku było tematem, którego nie mogła przepuścić ani propaganda polska, ani gdańska. Dla Gdańszczan (świadoma pisownia wielką literą) wizyta najpierw Amerykanów, a potem Brytyjczyków miała być dowodem, że ich relacje z niedawnymi wrogami układają się coraz lepiej i być może pozwoli to w przyszłości złagodzić twarde warunki traktatu wersalskiego. Z kolei Polacy upatrywali szansy na poprawę wizerunku Rzeczpospolitej na arenie międzynarodowej. Mogliśmy pokazać, że na Wyspach i za oceanem mamy potężnych przyjaciół.

Bankiet w ratuszu

O tym, że pojawią się Anglosasi gazety anonsowały z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Wiadomo więc było, że Amerykanie przyślą dwa kontrtorpedowce, a Brytyjczycy cztery hydroplany. I to się potwierdziło. Rankiem 26 sierpnia, a był to czwartek, do gdańskiego portu wpłynęły okręty „Barker” i „Whipple”. Jednostki zakotwiczyły przy Holmie, czyli dzisiejszym Ostrowiu. Precyzując miejsce, podawano, że chodzi o południową część wyspy – „naprzeciw gazowni”.

Załogi powitała delegacja, w której znaleźli się radca rządowy dr Herman Derzewski (kilka lat później zmienił nazwisko na Darsen), komendant pilotów morskich Wunderlich i sekretarz konsulatu amerykańskiego Buffim. Spotkanie musiało być krótkie, bo w południe dowódca amerykańskiej ekspedycji złożył, w towarzystwie konsula amerykańskiego, wizytę prezydentowi gdańskiego Senatu oraz komisarzowi generalnemu RP w Gdańsku Henrykowi Strasburgerowi. Słowem, pełna kurtuazja, lecz na tym się nie skończyło. Kolejne atrakcje czekały wieczorem, kiedy w ratuszu odbył się bankiet na cześć Amerykanów. Był on, rzecz jasna, przeznaczony dla oficerów. Dla podoficerów i zwykłych marynarzy przygotowano coś zdecydowanie bardziej ludycznego, czyli mecz bokserski z Schupo w nieistniejącym już dzisiaj Domu Strzeleckim Fryderyka Wilhelma (Friedrich-Wilhelm-Schützenhaus).

Następnego dnia po południu odbyło się przyjęcie u komisarza Strasburgera, a w niedzielę 28 sierpnia kontrtorpedowce odpłynęły do Gdyni, gdzie Amerykanów miała już podejmować polska Marynarka Wojenna. Zdaje się, że gości przyjęto ze staropolskim rozmachem, skoro informując o urządzonej w kasynie zabawie stwierdzano z niejaką emfazą, że wzięła w niej udział „większa część ludności miasta”. A żeby nie było już wątpliwości, co do wagi tych odwiedzin, na zaproszenie marszałka Piłsudskiego udała się do Warszawy grupa amerykańskich oficerów…

Bałtycka wyprawa

Pobyt Jankesów w Wolnym Mieście Gdańsku i Gdyni zbiegł się w czasie z przylotem brytyjskich hydroplanów, uczestniczących w lotniczym tournée nad Morzem Północnym i Bałtyckim. Odbywało się ono pomiędzy 12 sierpnia a 11 września 1927 r. pod egidą ministra lotnictwa sir Samuela Hoare. W wyprawie uczestniczyły maszyny: Iris II, Southampton, Singapore i Valkyrie, a jej trasa wiodła z Felixstowe we wschodniej Anglii przez Esbjerg w Danii i Oslo do Kopenhagi. Następnym przystankiem była baza Morskiego Dywizjonu Lotniczego w Pucku.

Brytyjskich lotników (10 oficerów i 14 podoficerów) powitał na polskiej ziemi szef lotnictwa przy Ministerstwie Spraw Wojskowych płk Ludomił Rayski. Obecny był przy tym również kmdr Karol Trzasko-Durski oraz attaché z Warszawy. Na cześć gości wydano bankiet w Kawiarni Warszawskiej.

W dalszą podróż Brytyjczycy wyruszyli rankiem w niedzielę 28 sierpnia. Tym razem samoloty wylądowały w Brzeźnie na wysokości łazienek kąpielowych, skąd oficerowie i część załóg udali się do Gdańska. Spotkali się z konsulem brytyjskim, zaś wieczorem Senat podjął gości uroczystym obiadem. Wizytę Brytyjczyków „Gazeta Gdańska” podsumowała, pisząc, że: „lotnicy wykorzystali piękne dni, jakie tu zastali, by bardzo szczegółowo zwiedzić miasto i okolicę i odlecieli prawdopodobnie z najlepszymi wspomnieniami do Helsingforsu [Helsinek – dop. MB]”

Autor: Marek Barski