Minęło 65 lat od największej tragedii morskiej wszech czasów – zatopienia przez okręty floty sowieckiej niemieckich okrętów „Wilhelma Gustloffa”, „Goyi” i „Steuben”.
Z tej okazji, jak co roku, w kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy i Świętego Piotra Rybaka w Gdyni z inicjatywy Związku Ludności Niemieckiej w Gdyni odbyło się ekumeniczne nabożeństwo w intencji ofiar, połączone z odsłonięciem pamiątkowej tablicy upamiętniającej to tragiczne wydarzenie .
Uroczystość ku czci ofiar w tym roku oprócz nabożeństwa zawierała także punkt szczególny. Do tej pory ofiary tej tragedii nie miały swojego realnego pomnika. W 65. rocznicę wydarzeń została, w obecności Konsula Generalnego Niemiec Joachima Bleickera oraz m.in. Łucji Bagińskiej, ocalałej z katastrofy „Gustloffa” poświęcona i odsłonięta została specjalna tablica upamiętniająca te tragiczne rejsy, w których zginąć mogło blisko 20 tys. osób.
Dopełnieniem oficjalnej części uroczystości było zapalenie zniczy na Skwerze Kościuszki, za Akwarium Gdyńskim. Następnie przyszedł czas na wspomnienia i dyskusję we własnym gronie. Ta, z powodu liczby ofiar i charakteru ich śmierci, jest wciąż żywa.
Gdynianom najbliższy jest dramat pasażerów „Wilhelma Gustlofa”. Został zbudowany w 1937 r. jako flagowy statek i duma nazistowskiej organizacji Kraft durch Freude („Siła przez radość”). Był statkiem, na którym wypoczywali niemieccy robotnicy. Po wybuchu II wojny światowej stał się statkiem szpitalnym, a później wykorzystywany był jako koszary dla żołnierzy okrętów podwodnych Kriegsmarine.
30 stycznia 1945 r. wyszedł z portu w Gdyni z 1200 niemieckimi żołnierzami na pokładzie. Jego prawdziwym przeznaczeniem było ewakuowanie jak największej liczby Niemców z terenów, które miały być niebawem zajęte przez Sowietów. Już kilkanaście godzin później został trafiony trzema torpedami wystrzelonymi z radzieckiej łodzi podwodnej „S-13”. Według historyków na jednostce zginęło od siedmiu do dziesięciu tysięcy osób.
Statek ‘Goya”, który również wiózł uciekinierów z Prus Wschodnich został zatopiony przez Rosjan 16 kwietnia 1945 r. Uratowano ponad 150 osób z siedmiu tysięcy na pokładzie. Z kolei „Steuben” został storpedowany 9 lutego 1945 roku przez ten sam okręt co Wilhelm Gustlof”, czyli „S-13”. Na pokładzie było ponad 4 tys. osób. Uratowano niespełna tysiąc.
Wraki wszystkich trzech statków zalegają na dnie niedaleko polskiego wybrzeża.
Autor: Franciszek Zawadzki
Skąd ten pomysł, że gdynianom najbliższy jest dramat pasażerów„Wilhelma Gustlofa”?
Gdynianom bliższy jest dramat gdynian wymordowanych i wypędzonych.
To nie był statek wycieczkowy. To nie była katastrofa morska.
Na tym statku płynęli oficerowie SS, Wermachtu, marynarze Kriegsmarine, personel pomocniczy i cywile.
SS-manów upamiętnili? To szczyt bezczelności.
Na tym statku płynęli ludzie, którzy w 1939 napadli na Gdynię, gdynian wymordowali lub wypędzili.
Cywile zamieszkali w domach wypędzonych gdynian i całą wojnę żyli jak pączki w maśle, a gdynianie albo gnili w obozach, albo leżeli w masowych grobach, albo tułali się.
Może Pan poczyta komentarze na forum Trojmiasto?
Kilka wklejam:
Te tablice mają nam przypominać to, że ci co się tam topili to byli niemcy hitlerowscy, którzy w czasach okupacji opluwali i gnębili polaków w obozach koncentracyjnych i nie tylko. Uciekali z Polski bo bali się rosjan jak ognia.Zaczęli rozumieć do czego doprowadził ich nazizm. Ta tablica to chyba też po to abyśmy pamiętali, że tysiące ludzi zamordowali w Stutthofie, zamordowali pocztowców a ludność cywilna niemiecka przypomnijcie sobie co robiła gdy niemcy prowadzili ich na rozstrzelanie. Nie wszyscy niemcy byli bandytami i oprawcami bo byli też i przyjaźnie nastawieni do polaków ale to nie znaczy, że niemców mamy od razu kochać. Oni nie martwili się tym co Hitler wyrabiał a wręcz go ubóstwiali za to co robił.Zaczęli odwracać się od niego gdy wojnę zaczął przegrywać. Uważam, że myśleć należy nim się coś zrobi.Prawa wojny są straszne ale winić należy zawsze tych, którzy do niej z chęci zysku doprowadzają.Niemcy u siebie do tej pory są zawsze niemcami więc polacy powinni być polakami.Szacunek powinien być w obecnych czasach obustronny a obecne rozczulanie się nad sprawcami wojny i tragedii milionów ludzi jest nie na miejscu.Niemcom zawsze powinno sie wypominać to co w przeszłości niedobrego zrobili a nie zamartwiać się tym czego byli sprawcami.
jurek
2010-02-03 09:57 2010-02-04 09:08 (5)
Na Gustloffie znajdowalo sie 1500 zolnierzy Wehrmachtu i 980 marynarzy – czlonkow zalog okretow podwodnych. Statek ten bral udzial w operacji „Hannibal”, ktorej celem bylo przewiezienie z Prus Wschodnich rannych zolnierzy na tereny Rzeszy, po to aby po opatrzeniu i rehabilitacji w dobrych warunkach mogli oni jak najszybciej wrocic na front. Rosjanie wiedzieli doskonale o tej operacji i starali sie jej przeszkodzic, tym bardziej, ze okrety ktore braly w niej udzial mialy wojenne barwy i bandere. Gustloff byl dodatkowo uzbrojony w dziala przeciwlotnicze i wyrzutnie bomb glebinowych.
Poniewaz na okrecie bylo sporo miejsca – zezwolono na transport nim rowniez ludnosci cywilnej. Oczywiscie nie kazdy mogl sie dostac na poklad, pierwszenstwo mialy rodziny wysokich funkcjonariuszy NSDAP, SS, gestapo i wszyscy ci, ktorzy obawiali sie odwetu za swoja dzialalnosc na okupowanych terenach.
Owszem, byli to ludzie, ktorzy zgineli na morzu, ale nie w wyniku katastrofy, tylko dzialan wojennych. Ofiary znajdowaly sie na okrecie wojennym, ktory zignorowal zasady bezpieczenstwa (nie plynal „plytka” trasa i mial wlaczone reflektory) i ktory podrozowal pod eskorta, wykonujac zadania w ramach prowadzonej wojny.
Jezeli chcemy uczciwie czcic „ofiary” II WS, to moze postawmy w Warszawie pomnik poleglym zolnierzom z brygad Dirlewangera i Kaminskiego
piotrukas
Zanim odezwie się autor pozwalam sobie Pani odpowiedzieć. Myślę, ba, wiem, że Franciszek chciał w ten sposób powiedzieć, że spośród wszystkich Polaków, właśnie gdynianom ten dramat jest najbliższy, w sensie ZNANY. I temu nie można chyba zaprzeczyć. Prawda? Mieszkańcy Krakowa, Lublina czy Zielonej Góry na pewno wiedzą o sprawie mniej…
Pozwoliłam sobie pierwsze zdanie Pani komentarza usunąć, bo było napisane pod wpływem emocji i lekko niegrzeczne.
Witam, pisząc, że tragedia jest gdynianom najbliższa, chodziło mi o fakt wypłynięcia statku z portu w Gdyni. Nie jest przypadkiem chyba, że co roku odbywają się uroczystości rocznicowe ku czci ZABITYCH LUDZI. Życie ludzkie ma chyba jedną, stałą wartość i wierzę, że dla wielu mieszkańców ono po prostu jest najważniejsze. Czy jeśli zginęło do dziesięciu tysięcy ludzi, nie tylko przecież wojskowych, ponad 70 lat po wojnie nie powinni zostać choćby w ten sposób upamiętnieni? W relacji nie ma mojego komentarza w tej sprawie
Jeśli chodzi o wątek polityczny, to w ostatni poniedziałek, tak krytykowana za upolitycznienie zdecydowanie na prawo TVP, pokazała film dokumentalny o katastrofie. Mieszkańcy Krakowa, Lublina czy Zielonej Góry wiedzą dzięki niemu trochę więcej o sprawie…
Przerażający jest nacjonalistyczny ton wypowiedzi przeciwników tablicy. Właśnie nacjonalizm był przyczyną wszystkich tych tragedii, które wymieniają jako argumenty przeciw pamięci. A pamięć nie oznacza chwały i aprobaty. Na tablicy nie ukazano dumnego statku z łopoczącymi flagami, tylko tonący, prawie wrak.
Argumenty o honorowaniu SS-manów i hitlerowców są, proszę wybaczyć mocne słowo, idiotyczne. Tablica nikogo nie honoruje. Ona upamiętnia. Tragedię – a jeśli ktoś między uszami ma głowę, to dobrze wie, jakie były tej tragedii źródła. Przesłanie pamięci o tych tragicznych katastrofach jest dokładnie takie, jakie lansuje część najbardziej agresywnych przeciwników tablic i pomników: Kto sieje wiatr, burzę zbiera. Na statku byli, rzecz jasna, żołnierze Wehrmachtu i marynarze Kriegsmarine, był pewnie nie jeden SS-man, i wielu członków NSDAP. Ale byli też ludzie, którzy z nazizmem nie mieli nic wspólnego (na ile to było w ogóle możliwe), były kobiety (które w tamtym systemie NIC nie miały do powiedzenia, bo sprowadzono je do roli rozpłodowej, były wreszcie dzieci, które nie wybierały sobie przecież miejsca, gdzie się urodzą. Większość tych ludzi uciekała nie dlatego, że bali się odpowiedzialności za swoje zbrodnie (większość nie miała na koncie zbrodni), a dlatego, że bali się, że zostaną wymordowani. Bali się słusznie.
Jestem przeciwny „honorowaniu”, ale nie zgadzam się na plucie na wielki morski grób ludzi takich samych jak my. NA GUSTLOFFIE ZGINĘLI LUDZIE. A każdy dla kogo zginęli nie ludzie, a Niemcy, jest obrzydliwym nacjonalistą i nie zasługuje na polemikę ze strony normalnie myślącego człowieka.
Zastanawiałem się długo co napisać, bo targany jestem jak wielu sprzecznościami…
Wydaje mi się że znalazłem rozwiązanie. Woja, zginęli ludzie, jeden czy 10 tysięcy, każda ta śmierć jest dramatem. Uważam, że pamięć o tym okropnym czasie powinna być, pielęgnowana, ale z jednego, mym zdaniem najważniejszego powodu, by już nigdy do tego więcej nie doszło. Gdy kaci stali się ofiarami, można okazać łaskę, nawet gdy nie proszą, zwłaszcza gdy te ofiary to niewinne dzieci, nie ma możliwości by serce w takiej sytuacji nie zmiękło, choć są różni zwyrodnialcy…
Więc by taka tablica, oraz podobne do niej spełniała swą rolę, poza informacją o dramacie, powinny, pojawić się dodatkowo słowa w stylu : „My Niemcy rozpętaliśmy to zło, prosimy Was o przebaczenie i modlitwę za wszystkie ofiary, szaleństwa które zgotowaliśmy”.
Nie chodzi tu o dokładny cytat, ale o myśl przewodnią, wtedy mam pewność że takie tablice spełnią swój cel… Myślę że czytając obok informacji takie przesłanie, potrafił bym, pomodlić się za dusze zmarłych, nie tylko z powodu wiary w Boga i obowiązku wybaczania swym wrogom…
Wyobraźmy sobie, że na początku 1943 (jeszcze przed przegraną pod Stalingradem)
na wielki transportowy okręt wsiada Hitler ze świtą oraz niemal wszyscy gestapowcy, esesmani i inni zasłużeni dla niemieckiej wojny obywatele. Łącznie z rodzinami, w tym dzieciaczkami. Razem setki tysięcy osób. Do tego załoga oraz (dla utrudnienia decyzji) kilka tysięcy całkiem niewinnych dzieci i niewiast.
I teraz ojciec wymordowanej rodziny w AB lub rozstrzelanej rodziny na Woli w 1944, będąc kapitanem naszego okrętu podwodnego, ma podjąć decyzję o storpedowaniu takiego okrętu i posłanie wszystkich znajdujących się ludzi pod wodę, mając listę zaokrętowanych ludzi. Zwróćcie uwagę, że gdyby wojna zakończyła się w 1943, to wiele milionów ludzi ocalałoby z Holokaustu, okupacji, pacyfikacji i działań wojennych. Co byście uczynili? Wszystkie posiadane torpedy do celu?
„argumenty idiotyczne”, „plucie na morski grób”…
To jest dopiero zacietrzewienie.
„tablica upamiętnia”… Jasne.
Może (na dobry początek) władze Niemiec wyrażą (wreszcie) zgodę na powstanie Związku Polaków w Niemczech i oddadzą mu zrabowane prze inny niemiecki rząd nieruchomości…
Do p. Franciszka – „pisząc, że tragedia jest gdynianom najbliższa, chodziło mi o fakt wypłynięcia statku z portu w Gdyni”.
Panie Franciszku – kiedy 3 zatopione okręty wychodziły z tego portu, to niestety, ale miasto nie nazywało się Gdynia i główne ulice naszego miasta nosiły imiona nazistów, z głównym zbrodniarzem w roli głównej. Miasto nie było zamieszkane przez polskich patriotów, bowiem oni zostali wymordowani lub wysiedleni, zatem którym to gdynianom tragedia jest najbliższa? Raczej „gdynianom” w rodzaju Eriki Steinbach, która akurat była „rumianką” (cudzysłowy, bowiem z polskimi nazwami miast obywatele ówcześni nie mieli nic wspólnego i wielu z nich nie znało polskich nazw miejscowości, w których mieszkali).
„Nie jest przypadkiem chyba, że co roku odbywają się uroczystości rocznicowe ku czci ZABITYCH LUDZI”.
Pewnie nie jest przypadkiem i pewnie to świadoma a niezbyt dokładnie przemyślana akcja, jedna z tzw. politycznie poprawnych…
„Życie ludzkie ma chyba jedną, stałą wartość i wierzę, że dla wielu mieszkańców ono po prostu jest najważniejsze”.
Nie ma jednej stałej wartości, bowiem życie rozstrzelanego w Piaśnicy Polaka ma większą wartość, niż życie zatopionego gestapowca.
„Czy jeśli zginęło do dziesięciu tysięcy ludzi, nie tylko przecież wojskowych, ponad 70 lat po wojnie nie powinni zostać choćby w ten sposób upamiętnieni?”
Owszem, w wolnym państwie można upamiętniać co się chce, ale czy konsultowano tę tablicę z ogółem gdynian? I skoro zatopienie tych okrętów nie było zbrodnią, zaś przybliżyło zakończenie wojny (jak wszystkie zwycięskie batalie prowadzone w tym czasie), przeto rodzi się pytanie – czy kapitanowi należy się tablica za zatopienie okrętów wraz ze zbrodniarzami, wszak każdy Polak na jego miejscu (Anglik, Żyd, Norweg) bez większego namysłu posłałby te okręty na dno z oczywistych wówczas powodów, zwłaszcza że nie wiedział, ile na nich jest osób i że są tam dzieci (co w ówczesnych czasach i tak nie miałoby większego znaczenia, bowiem to Niemcy zapoczątkowali zabijanie na wojnie ludności cywilnej i musieli liczyć się z symetrycznym odwetem).
Od kiedy istnieje faszyzm,nikt nie jest bliżej niż watykan.to watykan z całą siłą swej siły wywiózł 50 tyś,zbrodniarzy niemieckich do argentyny i innych krajów A sam watykan udzielił schronienia wielu dobrym katolikom,i to na wiele lat po zakończeniu wojny.a o dobrych katolikach wypowiedział sie hedal ,przyd…as piuska szwabskiego…wiec nie ma co się dziwić że ten kościół tak dba o swoich.We wrześniu 1939 roku roztrzelano dzieci GDYNI-Obłużę i w żadnym kościele nie ma tablicy.