W słoneczną sobotę, 26 września, w Domu Uphagena odbyło się niecodzienne spotkanie. W ramach cyklu ,,Soboty u Państwa Uphagenów’’ zaproszeni zostali dawni i obecni mieszkańcy ulicy Piwnej i Chlebnickiej: Charlotte Martha Kłak, primo voto Makilla, z domu Troll i prof. Gunnar Heinsohn.

Dom Uphagena / Fot. Dominika Ikonnikow

Dom Uphagena / Fot. Dominika Ikonnikow

Archiwalne zdjęcia, z pietyzmem przygotowana oprawa muzyczna z udziałem pedagogów i solistów Szkoły Muzycznej II st. im. Fryderyka Chopina w Gdańsku-Wrzeszczu, wspomnienia bohaterów, ich rodzin, sąsiadów – imponujący scenariusz spotkania, wręcz teatralnego w swej formie opracowała Katarzyna Korczak – dziennikarka, dokumentalistka życia kulturalnego i społecznego w Gdańsku oraz członkini Towarzystwa Domu Uphagena. Od wielu lat z pasją zajmuje się losami przede wszystkim powojennych gdańszczan, zrealizowała kilka cyklów na ten temat, m.in. ,,Opowieści Wrzeszczan’’. Sobotni wieczór w Domu Uphagena poświęciła pamięci swej babci – Irenie Korczak.

Bohaterką pierwszej części spotkania była Charlotte Martha Kłak, primo voto Makilla, z domu Troll, urodzona się w 1930 r. w Wolnym Mieście Gdańsku. W 1956 r. zamieszkała wraz z rodziną przy ul. Chlebnickiej 11/12. W imieniu Charlotte nieobecnej na spotkaniu, przemawiała jej córka – Anna. W odczytanych fragmentach wspomnień jawiła się historia powikłana, pełna dramatów rodzin polskich i niemieckich. Opowieść Charlotte wiodła poprzez Wolne Miasto Gdańsk, Pelplin, Królewiec drogą trudną i bolesną. Katarzyna Korczak mianem wstępu powiedziała: – Wprawdzie Charlotte tak, jak przybysze z Warszawy, Poznania, Kresów Wschodnich zamieszkała przy ulicy Chlebnickiej w Gdańsku dopiero po wojnie, ale chyba, jako jedyna z nich wywodzi się stąd. Jej losy są kontynuacją dziejów Wolnego Miasta Gdańska. Charlotte wspomina:

Moja matka, Marta urodziła się w 1904 r. w Pelplinie. Mieszkała z dziadkami i rodzicami w domu przy dzisiejszej ulicy Adama Mickiewicza 13. Jako niemowlę, przy upadku ze schodów piwnicy straciła słuch. Uczęszczała do niemieckiej prywatnej szkoły dla głuchoniemych w Malborku. Miała tam koleżanki i kolegów z Polski, z Warszawy, z Poznania, z Niemiec, np. z Berlina. Zawodu uczyła się u mistrzyni krawiectwa, Niemki w Tczewie. Nie znała języka polskiego. W niemieckim klubie dla głuchoniemych w Wolnym Mieście Gdańsku poznała przyszłego męża, mojego ojca Paula Alberta Trolla, Niemca, ewangelika, który słuch utracił po przebyciu szkarlatyny. Dziadkowie długo nie akceptowali wybranka mamy z uwagi na wyznanie i narodowość. Ślub rodzice wzięli w 1929 r. w kościele Najświętszej Marii Panny w Pelplinie. Wcześniej ojciec przeszedł na katolicyzm. Zamieszkali z rodziną ojca przy ulicy Tobiasza (Tobiasgasse) w Wolnym Mieście Gdańsku. Ojciec pracował, jako mistrz krawiectwa mundurowego i cywilnego przy niemieckim posterunku policji we Wrzeszczu. Gdy ukończyłam 3 lata zaczęłam chodzić do polskiej ochronki (przedszkola) w pobliżu Poczty Polskiej.

Historia, której kolejne karty poznawała poruszona publiczność była podrożą poprzez trudne rodzinne losy, zakończenie wojny, próby odnalezienia się w nowej rzeczywistości, często przepełnionej smutkiem. Oprawa wieczoru w Domu Uphagena była nadzwyczaj uroczysta. Zgromadzonej publiczności i gościom towarzyszyła muzyka, mająca ścisły związek z życiem obojga bohaterów. Można było usłyszeć wykonanie utworów m.in. Henryka Hubertusa Jabłońskiego (1915-1989). Ten znakomity polski kompozytor i pedagog, rodowity gdańszczanin, był twórcą koncertów wiolonczelowych, skrzypcowych, fortepianowych, symfonii, widowisk operowych, utworów kameralnych i pieśni. Tworzył również muzykę popularną, m.in. szlagier ,,Pierwszy siwy włos’’. Po wojnie kierował chórem studenckim przy Politechnice Gdańskiej, współpracował z orkiestrą Polskiego Radia, a także był wykładowcą kompozycji i instrumentacji w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Gdańsku.

Soboty u Państwa Uphagenów

Szczególne uznania należą się solistom z klasy śpiewu solowego pod kierunkiem dr hab. Liliany Górskiej, którzy wielką wrażliwością i talentem poruszyli serca słuchaczy: Justynie Cymerman, Karolinie Kowalak, Ewie Kiełpińskiej, Angelice Podwojskiej i Krzysztofowi Chorzelskiemu, a także Annie Rocławskiej- Musiałczyk (fortepian). Swym występem zachwyciła Regina Stróżyk, członkini i solistka Gdańskiego Chóru Nauczycielskiego.

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=1sb0h8x-yNw[/youtube]

Romantyczna historia miłosna rodziców prof. Gunnara Heinsohna była zaledwie początkiem fascynującej opowieści, która rozpoczęła drugą część wieczoru w Domu Uphagena. Wiodła ona poprzez gdańską Stocznię Schichau, ziemskie majątki, konwenanse hrabiowskich rodzin, działalność opozycjonistów niemieckich, poetyckie wieczory w przedwojennym Berlinie, filmografię niemiecką i marzenia o aktorskiej sławie, a wszystko wpisane w nieuchronność II wojny światowej i jej tragicznych skutków. Prof. Heinsohn opowiadał:

Mój ojciec, Henry Heinsohn w 1926 roku rozpoczął naukę w szkole marynarki handlowej. (…)          W latach 1931-1932 szkolił się na stopień oficerski w Seefahrtschule w Hamburgu i zdobył patent A5. W lipcu 1932 roku wydarzyła się morska katastrofa. Zatonął okręt szkoleniowy marynarki wojennej ,,Niobe’’, zginęło wtedy 69 kadetów, cały rocznik. Wtedy ojca przeniesiono do szkoły marynarki wojennej we Flensburgu. (…)(…) Pod koniec 1939 roku znalazł się w kasynie w Gdańsku. Tam oficer SS z dumą opowiadał, jak zabił polską kobietę z dziećmi. (…) Na początku 1940 roku ojciec poprosił o przeniesienie na łodzie podwodne. Uzasadnienie decyzji: ,,Żeby znaleźć się z daleka od polskich cywilów’’ przekazał swojej starszej siostrze, mojej ciotce. My, jego synowie długo o tym nie wiedzieliśmy.

Chociaż z Gdańskiem prof. Heinsohn związał się na stałe dopiero w roku 1994, gdy wraz z rodziną zamieszkał na ulicy Piwnej, zaznaczał, jak mocno jest z tym miastem związany:

Może zabrzmi to jak ironia, ale mogę czuć w Gdańsku niemieckiego ducha tylko dlatego, że Polacy to miasto odbudowali. Gdy odwiedziłem to miasto pierwszy raz, od razu miałem poczucie, że to miasto jest w moim kodzie DNA. Tego samego dnia poznałem Joannę, moją żonę. Zazwyczaj Niemcy, którzy zakochują się w Polkach, zabierają je do swojego kraju. Żona nie chciała wyjechać Niemiec. Ponieważ nigdy dotąd nie byłem posiadaczem własnego mieszkania, pomyślałem: -czemu nie? Będę miał mieszkanie w Gdańsku.

Trudno opisać barwy uczuć, które towarzyszyły temu wyjątkowemu wieczorowi. Dlatego z nadzieją i radością przyjęte zostały słowa Ewy Barylewskiej- Szymańskiej, kierownik Domu Uphagena:

To dzisiejsze spotkanie jest sygnałem tego, co mamy zamiar zrealizować za trzy lata, a mianowicie przygotować wystawę poświęconą ulicom: Piwnej i Chlebnickiej, pierwszą w serii dotyczącej portretów ulic i placów gdańskich. Zaproszenie do współpracy przyjęła Katarzyna Korczak, która już dzisiaj cudownie przedstawiła nam mieszkańców tych ulic. Wystawa będzie dotyczyć w mniejszym stopniu miejsc, nacisk zostanie położony na historie ludzi z nimi związanych. Dziękuję Państwu za cudowny wieczór, naprawdę piękny, pełen emocji, wspomnień i wzruszeń.

Tekst: Dominika Ikonnikow