Dobiegł końca cykl spotkań, których bohaterami byli przedwojenni Gdańszczanie. Moje miejsce urodzenia Wolne Miasto Gdańsk było cyklem wyjątkowym. Głos oddano osobom, których serca, wspomnienia i dusze są związane z przedwojennym Gdańskiem. Z zaproszonymi Danzigerami – Urszulą Kiedrowską, Juttą Szuster, Edmundem Flisikowskim, Teresą Żawrocką-Wrzołek rozmowy prowadzili znakomici dziennikarze, publicyści, reporterzy zajmujący się historią i tematyką wielokulturowości naszego miasta: Paweł Zbierski, Olga Dębicka, Marek Adamkowicz, Barbara Szczepuła.

moje miesjce urodzenia Wolne Miasto GdańskW czwartek, 23 kwietnia, w Filii Gdańskiej Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Josepha Conrada – Korzeniowskiego, odbyło się ostatnie spotkanie ze wspomnianego cyklu. Gościem wieczoru był Jan Neidhardt, urodzony w Wolnym Mieście Gdańsku w 1935 r.

Rozmowę prowadziła Anna Sobecka – publicystka, dziennikarka. Autorka wielu audycji dokumentalnych, słuchowisk, reportaży, których tematyka dotyczyła problematyki kulturalnej, społecznej i literackiej. Wieloletnia dziennikarka Radia Gdańsk. W swej pracy dziennikarskiej wiele audycji poświęciła Polakom i śladom polskiej kultury na Wschodzie, a także problematyce mniejszości narodowych i etnicznych.

Wolne Miasto GdańskJan Neidhardt całe życie jest nierozerwalnie związany z Gdańskiem. Był świadkiem września 1939 r., dramatu lat wojennych, które odcisnęły piętno tragedii na losach mieszkańców, doświadczył powojennych przemian – bolesnych i trudnych, ale nigdy nie utracił pogody ducha, życzliwości wobec bliźniego i nigdy też nie myślał o opuszczeniu rodzinnego miasta. Wraz z rodzicami – Brunonem i Urszulą (z d. Krokowska) oraz trojgiem rodzeństwa – Lotharem, Gizelą i Ewą mieszkał we Wrzeszczu. Ojciec powołany do wojska już nigdy nie wrócił do Gdańska. Zginął podczas walk w Grecji. Pan Jan wspominał:

Mama była zaradną kobietą. Bardzo się starała, aby zapewnić nam godziwe warunki. Jednak to był ciężki czas. Trudno było zdobyć jedzenie, wraz z bratem chodziliśmy po prośbie i nieraz udawało nam się przynieść do domu chleb. Pomimo tego, najmłodsza siostra – Ewa zmarła z głodu. Wiele dzieci umierało, nie organizowano im pogrzebów. Ciała owijano w prześcieradła, koce, materace i grzebano na podwórzach, skwerach. Ewę pochowaliśmy na Zaspie. Dziś już nie ma śladu po jej grobie, ale ja doskonalę rozpoznaję to miejsce, rośnie tam samotna brzoza, pod którą zawsze zapalam świecę.

Gdy Gdańsk w 1945 r. stał się miastem ognia, ruin, wszechobecnej śmierci, spłonął również dom, w którym mieszkała rodzina Neidhardtów. Wraz z potokiem uciekinierów, rodzina przedostała się do Sopotu. W trakcie marszu, jeszcze we Wrzeszczu mijali trzy ciężarówki, na które żołnierze rosyjscy zabierali idące samotnie młode kobiety. Instynktownie, niemal podświadomie Jan Neidhardt, 10- letni wówczas chłopiec chwycił za rękę młodą dziewczynę, która szła obok niego. Minęła patrol bezpiecznie. Wiele lat po wojnie historia ta miała swój epilog:

Któregoś dnia żona wysłała mnie do kina ,,Znicz’’ po bilety. Kolejka do kasy była bardzo długa i nagle w tym tłumie zobaczyłem ją – to była tamta dziewczyna. Ze wzruszeniem podszedłem i zapytałem czy mnie pamięta. Tego dnia nie kupiłem biletów. Bardzo długo rozmawialiśmy w kawiarni, oboje przez łzy tuliliśmy swoje wspomnienia.

Losy bohatera wieczoru poruszyły zgromadzoną publiczność. Wiele osób wstawało, aby podzielić się swoja historią, smutkiem, szczęściem, dramatem tamtych trudnych dni, lat. Anna Sobecka z ogromną wrażliwością i delikatnością prowadziła spotkanie, dzieląc się również własnymi wspomnieniami:

Gdy w latach 70. przyjechałam do Gdańska, spotykałam często osoby mówiące z twardym akcentem. Pewnego dnia zapytałam jedną z nich – panią, u której w kiosku coś kupowałam, skąd pochodzi. Odpowiedziała dumnie: stąd, jestem Danzigerką! Ale Niemką, Polką?- dopytywałam. – Nie! Jestem Gdańszczanką.

Dominika Dowgiert i Jan Piasecki–Hlousek, gospodarze spotkania w Filii Gdańskiej dziękowali tym, którzy uczestniczyli w spotkaniach oraz podsumowali zakończony cykl:

Dzięki uczestnikom, publiczności, prowadzącym usłyszeliśmy historie, które łączyły. Wszyscy staliśmy się bohaterami naszych opowieści, gdzie nie miały znaczenia podziały polityczne, pochodzenie, a ważne były tylko głosy serc, wzruszające karty historii, które napisało życie. Dlatego ważnym jest, aby poznawać je wspólnie, bo wszystko, co niesie czas – dramaty, pojednania, traumy, codzienne radości, miłość dotyka nas wszystkich w takim samym stopniu.

Ogromne zainteresowanie, jakie towarzyszyło spotkaniom, emocje, które one wyzwalały są dowodem, jak bardzo szczególnie historia przedwojennego Gdańska jest naszą wspólną historią. Jest ogniem pamięci minionego czasu, który należy podtrzymywać, bowiem splątane, powikłane wspomnienia dumnego Wolnego Miasta Gdańska umierają na naszych oczach. Nie wolno pozwolić im odejść bezpowrotnie w cień czasu.

Tekst: Dominika Ikonnikow