Do Gdańska przyjechała tłumaczka literatury polskiej na japoński – Michiko Tsukada. Nie widziałyśmy się kilka lat, a znamy ponad dwadzieścia. Będziemy więc rozmawiać o polskiej mowie, zastanawiać się i objaśniać trudne słowa. Co też pani plecie, cóż w prostym naszym języku trudnego? Angielski, japoński – to dopiero głębia.

Michiko TsukadaWłaśnie, jak je zgłębić, głąbie? Głąb? – czy to coś z kapustą, którą on właśnie je? No i trafione, jak kulą w płot, który właśnie wymienił sobie jedną samogłoskę na płot – plecie.
Mimo takich rozległych słownych pól, Michiko Tsukada przetłumaczyła wiele. Wymienię Wisławę Szymborską i zaraz za nią, stoi w ogonku – a cóż to znaczy?- wiersz „Litania do maszyn”, zamieszczony w tym samym japońskim czasopiśmie, czuję się więc uprawniona do zajęcia tej pozycji, ale tylko w tym artykule.

Przetłumaczyła moje opowiadania sf „Krzak ciernisty” i „Nadejście Fortynbrasa”, ale i opowiadania Prusa, a „Na wakacjach” jest od roku 1991 zamieszczane w podręczniku japońskiego liceum.
Już w 1969 roku przetłumaczyła wiersze Tadeusza Różewicza, Jarosława Iwaszkiewicza i Krzysztofa Gąsiorowskiego. Pamiętam Krzysia, był bardzo przystojny, ale po zmianie ustroju jakoś o nim zapomniano.
Michiko interesowała się również muzyką, z czego pojawiły się tłumaczenia do oper Moniuszki. Chciałabym zobaczyć w Tokio przedstawienie „Strasznego dworu”, gdyż była to pierwsza opera, na jaką mnie zabrano, gdy miałam sześć lat. Jeszcze słyszę ten bas: „Strach waści? Nie! Zażyj tabaaaki”.

Muszę się zapytać Michiko, czy w Japonii zażywa się tabakę, bo w tej sprawie jestem ciemna jak tabaka w rogu. Wróćmy więc do tłumaczeń. Ćmy – ktoś słyszy, jeśli nie wszystko rozumie, musze – zamiast muszę, jeśli ktoś zatracił na końcu nosowość – co to w ogóle znaczy? I otwiera się znowu rozległe pole znaczeń i skojarzeń, tylko więc współczuć cudzoziemcowi. Czy czujecie materialność tych słów? Współczuć – to społem czuć, cudzoziemiec – ktoś z cudzej ziemi. Jakże wyraźne i konkretne słowa: ojcowizna, ojcowe pole, Polska i cudza ziemia. Jak to wyrazić w obcej mowie? Michiko wciąż się nad słowami trudzi. (Jakiej Trudzi? Czyja to znajoma ta Gertruda?) Piszę to wszystko, by pokazać, jak dziwna i skomplikowana jest plątanina różnych znaczeń, my znamy rodziny słów, czujemy to i – jak się u nas mówi – wyssaliśmy z mlekiem matki, i nie ma znaczenia, czy ktoś w dzieciństwie był odżywiany mlekiem w proszku.

Przetłumaczyła jeszcze Kasprowicza, Brandysa, Różewicza, Mickiewicza, a ze współczesnych Olgę Tokarczuk. I wielu innych autorów, proszę zajrzeć na moją stronę www.emmapopik.pl.

Zawiesiłam również biogram Michiko na Wikipedii: Michiko Tsukada

I ja mam pewien wkład w to dzieło tłumaczenia. Kiedy byłam redaktor naczelną czasopisma „Nowy Kurier Nadbałtycki” (nauczyciele nadal pamiętają, gdyż wciąż nadsyłają materiały do Kuriera, jakby nie wierzyli, że już nikt nie usłyszy o ich sukcesach) Michiko przysłała mi wiersze doku napisane przez panią Tomiko Endo. Zachwyciła mnie precyzja i świeżość tej oryginalnej poezji. Zamieściłam w moim piśmie wiersze i swoje o nich opinie, wrażenia i odczucia. Przesłałam egzemplarz „Kuriera” do Tokio. Okazało się, że japoński wydawca wziął pod uwagę opinię redaktorki z Europy i wydał wiersze doku jako piękną książkę w języku polskim i japońskim, a Michiko poprosiła mnie o napisanie wstępu, co uczyniłam.

Czas minął, lata przeszły, książka nadal jest, co potwierdza, że jeżeli zrobi się coś od serca, dla przyjemności , a nie z kalkulacji powstaje coś wartościowego.

Lubimy i cenimy Michiko, dlatego Tomasz Snarski, asystent na wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego zrobił wystawę jej dzieł w Bibliotece Prawnej Uniwersytetu. Na ścianie wiszą okazałe oszklone gabloty, a w nich również rękopis tłumaczenia wierszy Tomasza Snarskiego z tomiku „Przezpatrzenia” na japoński, tłumaczenia moich opowiadań sf oraz książki o Japonii. Michiko z zainteresowaniem i tym swoim japońskim zdziwieniem, wyrażonym wykrzyknieniami ee?, oglądała wystawę w towarzystwie kierownik biblioteki i pracowników, którzy się przyczynili do jej powstania. Jakże było przyjemnie!

Prorektor do spraw studenckich UG prof. Józef Arno Włodarski przyjął nas w swoim gabinecie, obecna była również pani Joanna Kamień – redaktor naczelna Wydawnictwa Uniwersytetu Gdańskiego. Okazało się, że rektor uprawiał japońską wersję karate i miał prawdziwego sensei, który wymagał surowej dyscypliny i przestrzegania etykiety. Okazuje się, że dyscyplina ciała i umysłu, nabyta w młodym wieku, staje się doświadczeniem cenionym przez całe życie. Ogromna wiedza rektora Włodarskiego na temat Japonii uczyniła rozmowę żywą i wartościową. Pani Kamień wręczyła Michiko periodyk wydawany przez Centrum Studiów Azji Wschodniej UG, zachęcając do napisania artykułu. Rektor sugerował poruszenie tematu trudności w tłumaczeniu. Jak już się przekonaliśmy, jest o czym pisać.

Ale wszyscy chcieliśmy się dowiedzieć, skąd tak wielkie zainteresowanie Michiko naszym krajem i polską mową. Ojciec jej dziennikarz, kazał przeczytać bestseller, książkę o Marii Curie-Skłodowskiej i chociaż Michiko miała wtedy zaledwie dziesięć lat przeczytała książkę z zainteresowaniem. Urzekł ją polski pejzaż – nasze pola i lasy. Pomyślała, że to piękny kraj i zapragnęła do niego przyjechać. Jej marzenie miało się spełnić po wielu latach.

W latach sześćdziesiątych były bardzo popularne polskie filmy: „Pasażerka”, „Pociąg” i „Popiół i diament” Wajdy. Kiedy usłyszała polską mowę, zachwyciła się cudownymi dźwiękami i zapragnęła się jej nauczyć. Pracowała potem w Ambasadzie Polskiej w Tokio i po wypełnieniu formularzy uzyskała możliwość studiowania w Warszawie.

Jakże pięknie rozwinęła się inicjatywa Tomasza Snarskiego, spotkanie z Michiko będzie początkiem interesującej współpracy. I w gabinecie rektora nastąpiła ważna chwila. Tomek wstał i odczytał słowa prezydenta Pawła Adamowicza, napisane w Liście gratulacyjnym, po czym wręczył dyplom Michiko.

Oto słowa prezydenta miasta Gdańska:

Szanowna Pani, proszę przyjąć wyrazy uznania oraz podziękowania za zaangażowanie na rzecz kultury polskiej w Japonii. Pragnę również wyrazić radość z faktu, iż przy okazji Światowego Kongresu Tłumaczy Literatury Polskiej odbywającego się w czerwcu bieżącego roku w Krakowie, znalazła Pani także czas, by odwiedzić Gdańsk – miasto wolności i solidarności.
Dziękuję ponadto za dokonane przez Panią tłumaczenia gdańskich twórców: Pani Emmy Popik oraz Pana Tomasza Snarskiego.
Zawsze serdecznie zapraszam do Gdańska i zachęcam do tłumaczenia gdańskich pisarzy na język polski. Z wyrazami szacunku, Paweł Adamowicz.

A po wyjściu z gabinetu rektora niezwykłe spotkanie: natknęliśmy się na panią prof. Wu Lan, która uczy naszych chińskich studentów. Powiem w sekrecie, że nasz żywy i twórczy język mówimy na nią Ula. Proste i trafne, prawda?

Cieszymy się, że Chińczycy u nas studiują, Wschód to przyszłość. Daleko widzą władze uniwersytetu i mądrze spostrzegają, zaprosiwszy młodzież chińską, z kraju, który kiedyś wynalazł wszystko, począwszy od papieru.

I ja pytałam, skąd to zauroczenie naszą mową, a ona mi zacytowała z pamięci Tuwima: „Narwali bzu, naszarpali, Nadarli go, natargali, Nanieśli świeżego, mokrego, Białego i tego bzowego…”

Nie dziwię się Michiko, aż dreszcz przechodzi, gdy czyta się coś tak pięknego, dającego dotykalne wrażenia.
Jestem pewna, że po takim spotkaniu każdy się zatrzyma na chwilę i się zastanowi, poczuje piękno naszej mowy i wartość wszystkiego, co jest w naszej Ojczyźnie. Bo tak u nas jest, że dopiero zaczynamy dostrzegać i cenić to, co mamy, a co nam się wydaje codzienne, banalne i mało warte, kiedy zostanie docenione przez obcych i kiedy się przejrzymy w cudzych oczach.

Tekst: Emma Popik  – www.emmapopik.pl

 

Emma Popik na iBedekerze