Sopot ma nowy hotel. Połączony z luksusowym SPA, wyróżniający się elegancką, skandynawską architekturą, zwraca uwagę niezwykłą elewacją, pokrytą modrzewiem syberyjskim. Przechodnie spacerujący nadmorskim deptakiem z zaciekawieniem spoglądają w kierunku nowego obiektu. Ja miałam wielką przyjemność uczestniczenia w uroczystości otwarcia tego pysznego hotelu.
Nie lubię podziemnych parkingów, toteż zbliżając się do hotelu szukałam wzrokiem wolnego miejsca parkingowego. Kiedy zauważył mnie jeden z pracowników hotelu, uprzejmie wskazał mi drogę do podziemi. Cóż było robić, zjechałam…
Szczęśliwie bez powikłań dostałam się windą na poziom zero. Tutaj, wchodzących do hotelu gości, witali menedżerowie i dyrektorzy obiektu. Jako że byłam już we wnętrzu, powitanie mnie ominęło, ale nie dałam za wygraną. O nie! Wyszłam z hotelu, zawróciłam, a następnie „po pańsku” do niego weszłam, witając się z gospodarzami:) (i nie przypadkiem o tym piszę).
Mój wzrok natychmiast przykuły podświetlone fioletowym strumieniem lodowe bloki z logo hotelu. Jako ogromna wielbicielka fioletu natychmiast polubiłam to miejsce, ten hotel. Wygodnymi schodami weszłam na pierwsze piętro. Elegancko ubrani goście podziwiali widoki za oknem – morze, Klif Orłowski, a nawet Półwysep Hel oraz małą architekturę z zielenią, wodą, kamieniem i pięknie wkomponowanym światłem – zielonym i fioletowym:)
Kiedy pojawił się prezydent Jacek Karnowski, w sali konferencyjnej rozpoczęła się część oficjalna. Powitania, podziękowania, oklaski, uśmiechy, żarty. Całość zgrabnie zorganizowana, bez typowego dla tego typu uroczystości zadęcia. Jedynie zbyt wysoka temperatura nieco przeszkadzała, ale z czasem wróciła do normy.
I nadszedł czas na przecięcie wstęgi. Ten moment nieco mnie rozbawił, był dla mnie swego rodzaju déjà vu. Podczas gdy wszyscy goście pozostali w sali konferencyjnej na pierwszym piętrze, panowie – Jacek Karnowski, Roger Anderson, Ryszard Świlski, Petr Divis i Andrzej Hnapiuk… wyszli z hotelu, ażeby przeciąć wstęgę i „po pańsku” do niego wrócić. Goście obserwowali ten moment na monitorach. Cóż – co kraj to obyczaj, pomyślałam. Inwestorem obiektu są Skandynawowie – należąca do grupy spółek Inter IKEA, firma SwedeCenter.
Czas zwiedzania Mera Hotel & SPA
Po zakończeniu części oficjalnej niemal czterystu gości ochoczo ruszyło do zwiedzania. Podzieleni na grupy podążaliśmy za słonecznikami trzymanymi przez cicerone, czyli pracowników hotelu.
Urzekającą strefę basenów i saun uzupełniają podgrzewane jacuzzi wewnętrzne i zewnętrzne oraz obszerne strefy relaksu. Podczas uroczystości otwarcia baseny były ozdobione przezroczystymi kulami z tańczącymi wewnątrz tancerkami. To był piękny widok, chociaż nie dawała mi spokoju myśl, że wiotkim dziewczynom „uwięzionym” w bańkach zabraknie powietrza. Nie zabrakło:)
A jak wyglądają gabinety zabiegowe SPA? Ich nowoczesna aranżacja nawiązująca jednocześnie do natury na pewno pozwala na głęboki relaks. Mnie ujął gabinet z widokiem na… Półwysep Helski.
Mera Hotel & SPA czeka na rodziny z dziećmi, toteż ciesząca oczy sala, wyposażona w meble dziecięce, nikogo nie zdziwiła, podobnie jak nowoczesny i bezpieczny plac zabaw na powietrzu.
Pokoje hotelowe posiadają balkony, a z nich roztacza się rozległy widok na Zatokę Gdańską z Półwyspem Helskim w oddali lub wzgórza morenowe z drugiej strony. Niestety zwiedzający nie mieli okazji obejrzeć żadnego z apartamentów, ale wizyta na dachu hotelu zniwelowała niewielkie rozczarowanie. Cóż to za dach! To połączenie drewna, szkła i wody basenu, którego krawędź zlewa się z lustrem wód Zatoki Gdańskiej. Podgrzewana do 26 stopni C. woda kusiła zwiedzających, ale nikt nie odważył się w niej zanurzyć:)
Miły wieczór w hotelu
Otwarcie hotelu z wielu względów było sympatycznym spotkaniem. Niekończące się rozmowy przy kieliszku wina (jak sądzę dobrego, nie piłam) urozmaicił koncert Sylwii Grzeszczak, która zaśpiewała między innymi swoją sztandarową piosenkę „Małe rzeczy”. Mera Hotel&SPA dla Sopotu na pewno nie jest „małą rzeczą” – pomyślałam, kiedy do domowych obowiązków wezwał mnie telefon, uniemożliwiając tym samym degustację w ramach Kulinarnego Świat Mery. A szkoda:) Zgodnie z programem uroczystość zakończyła dyskoteka.
Władze Sopotu mają ogromny powód do radości. Fantastyczny hotel na pewno będzie przyciągał liczne grono gości, Mnie, gdańszczance, pozostaje mieć nadzieję, że turyści nie ograniczą się jedynie do zabiegów na ciele i znajdą czas na chwilę dla duszy – do odkrywania uroków Gdańska – mojego Gdańska. Ha! Musiałam to napisać:)
Wstyd się przyznać:)
Intrygowała mnie biała forma, ozdobiona czerwonymi elementami, spoczywająca na stole przed restauracją. Na tyle mnie intrygowała, że postanowiłam do niej dotknąć. Sprężyście się ugięła. Nadal jednak nie wiedziałam co to za dziwo. Odeszłam pełna niepokoju. Po chwili wróciłam, tym razem zdecydowanym ruchem wetknęłam w masę palec. Mam nadzieję, że nikt nie widział:) Mniam:)
Wielokrotnie przechodziłam obok i zastanawiałam się jak też wygląda wnętrze. Od deptaka wygląda imponująco, widzę że w środku jeszcze lepiej. Imponujace!:)
Czytałam dzisiaj na http://www.trojmiasto relacje z otwarcia hotelu w porównaniu do twojej relacji ich wypadła słabiutko, nie padło ani jedno nazwisko inwestora, dyrektora i innych a u Ciebie proszę bardzo wyczerpująco i szczegółowo.
Warto było ten wieczór spędzić z Julaskiem:)
Sylwio, muszę stanąć w obronie portalu – tam padają dokładnie te same nazwiska:)
http://deluxe.trojmiasto.pl/Hotel-MeraSpa-juz-otwarty-n58790.html
Co innego natomiast nas różni – Pani Marta twierdzi, że „Można było zajrzeć we wszystkie hotelowe zakamarki”, a ja wiem, że nasza grupa (może w innych było inaczej) nie mogła obejrzeć apartamentu:) No przecież nie zarezerwuję go na urlop :):):), dopóki nie obejrzę, hehehehe:):)
Dzięki za opiekę nad Julcią, nie znałam wcześniej programu, sądziłam, że przed godz. 21 będę w domu, a tu taki miły wieczór spadł mi z nieba:)
Jak oglądałam zdjęcia to także to czerwone coś mnie zaintrygwało… Co to takiego było – czy już wiesz?