Od urodzenia mieszkam w Gdańsku, ale nigdy dotąd nie byłam w Lipcach. Owszem, wielokrotnie przez nie przejeżdżałam, ale nie przyszło mi na myśl, żeby się zatrzymać. Błąd!
Dla równowagi, w ciągu ostatnich dwóch tygodni Lipce odwiedziłam już dwukrotnie, a stało się to z inicjatywy Radnej Dzielnicy Orunia-Św. Wojciech-Lipce – Agnieszki Bartków, która zwróciła moją uwagę na tę mało znaną część Gdańska. Zachęcona możliwością spaceru po dzielnicy z byłą mieszkanką Lipiec (a dzisiaj pobliskiej Oruni) Martą Węsek-Wiktorską, ruszyłam w nieznane…
W umówionym miejscu, pod dawną gospodą o wdzięcznej nazwie Trzy Świńskie Łby, a dzisiaj Przedszkolem Nr 24, oprócz Marty czekało na mnie dwóch mieszkańców Lipiec – Leszek Wincełowicz i Maciek Iglikowski.
Od pierwszych chwil miałam wrażenie, że jestem na spacerze z Lokalnymi Przewodnikami – ich wspomnień z dzieciństwa i wczesnej młodości nie było końca;)
Celem naszej wędrówki był kompleks leśny, który z inicjatywy mieszkańców ma szansę zostać nazwany Parkiem Ferberów. Dlaczego właśnie imieniem tej zacnej gdańskiej rodziny? Ferberowie byli właścicielami znacznej części Lipiec, w XVII wieku burmistrz Constantin zbudował tu dwór, a po przeciwnej stronie kanału Raduni, na wzgórzach o powierzchni 11 ha, utworzył park. W końcu XIX wieku przy wejściu do parku funkcjonowała znana gospoda ozdobiona herbem rodu Ferberów, czyli trzema świńskimi łbami. Dzisiaj eleganckie wyposażenie restauracji można oglądać jedynie na starych pocztówkach, a żeby dostać się do dawnego parku, trzeba skorzystać z wejścia bliższego północnej granicy założenia.
Moi przewodnicy pokazali mi miejsce, które w książce „Ogrody odchodzące…?” tak opisuje Katarzyna Rozmarynowska:
Powyżej zabudowań [gospody – dop. red.], na wyniesionej krawędzi wysoczyzny, znajdował się ogród leśny. Wśród bukowych drzew wytyczono dogodne ścieżki, a na samej górze wygospodarowano duża polanę z kwiatowymi klombami, na której stały ławki i wysoka drewniana wieża widokowa, niewątpliwie największa atrakcja okolicy. Nadal można odnaleźć ślady dawnego ogrodu i w dalszym ciągu z polany, na której niegdyś stała wieża, można podziwiać panoramę Żuław. Szkoda, że w przeciwieństwie do naszych poprzedników nie umiemy wykorzystać unikatowych walorów tego miejsca„
Na wspomnianej polanie cała trójka (po chwili już czwórka, bo mnie też poniosła fantazja) rozmarzyła na myśl o odtworzeniu drewnianej wieży…
Wędrując zacienionymi dróżkami, bardzo przypominającymi te z parku Jaśkowej Doliny, Marta, Leszek i Maciek odkrywali przede mną liczne tajemnice ich beztroskiego dzieciństwa upływającego wśród zalesionych wzgórz, a ja coraz bardziej życzyłam im (i sobie jako mieszkance Gdańska) spełnienia ich marzeń. O tym jakie one są, najlepiej będzie, jeśli opowiedzą sami. Nieco zwariowany filmik jest dokładnie taki, jak moi przewodnicy:)
Park rozłożył się na dwóch wzgórzach, podzielonych doliną z dwoma zbiornikami retencyjnymi. Zaniedbane i zarośnięte rezerwuary z pewnością nie spełniają swojej roli (mieszkańcy wystąpili do spółki Gdańskie Wody o pomoc), ale uroku nie można im odmówić;)
Tydzień po wędrówce z moimi (jeszcze:)) młodymi przewodnikami, ponownie pojawiłam się na Lipcach, tym razem z mężem i córką. Plątanina ścieżek spowodowała, że nieco pobłądziłam i niestety nie dotarliśmy do odkopanych przez Leszka pozostałości fundamentów wieży widokowej, ale jest to powód, aby kolejny raz odwiedzić ten uroczy fragment miasta. Na załączonej mapie wieża widokowa jest oznaczona czerwonym punktem.
Zachęcam Państwa do ruszenia moimi śladami, a ja tymczasem już zaczynam trzymać kciuki za powodzenie marzycieli z Lipiec!
Brak komentarza