W sobotę, 16 grudnia, wnętrza dawnego Technikum Przemysłu Spożywczego i Chemicznego, a także sąsiadująca z nim bursa, zostały otwarte dla zwiedzających. Stało się tak dzięki uprzejmości inwestora, którym są  Gdańskie Wody, odpowiadające za rewitalizacje i inwestycję na Targu Maślanym. W obecnie opuszczonych budynkach maja powstać miejskie biura.

Obszar Lastadii, zwany dawniej również łasztownią był początkowo w XIV w. przystanią portową, a następnie terenem stoczniowym. Nazwa Lastadia wywodzi się zresztą z języka flamandzkiego i oznacza właśnie miejsce wyładunku towarów, natomiast w języku niemieckim – plac, na którym statki obciążano towarami i balastem, a także miejsce budowy statków.

W budynku dawnego Technikum przy ul. Lastadia 2 pierwotnie mieściło się Gimnazjum Miejskie, działające w latach 1817-1945 i było jedną z najbardziej ekskluzywnych gdańskich szkół.  Natomiast Lastadia 41 to adres dawnego gmachu Naddyrekcji Poczty Królewskiej, zbudowanego w latach 1875-1878. Do 1945 r. mieściło się w budynku biuro niemieckiej poczty i radiostacja, a po wojnie funkcjonował internat Zespołu Szkół Przemysłu Spożywczego i Chemicznego. W 2005 r. bursę połączono z Zespołu Szkół Łączności i Internatem Conradinum, tworząc tym samym Bursę Gdańską, która funkcjonowała w budynku do czerwca 2016 r.

Chociaż Technikum Przemysłu Spożywczego i Chemicznego im. Marii Skłodowskiej-Curie wygaszono w 2009 r., wielu jego wychowanków oraz dawnych pedagogów z sentymentem właśnie wspomina minione lata. Powtarzają się określenia: radośnie, wzruszająco, z rozrzewnieniem, szczęśliwe. Podobnie było podczas dnia otwartego.

Ponad 100 osób miało okazję do niezwykłej wycieczki. Zorganizowany dzień otwarty odbył się pod sentymentalnym hasłem ,,Lastadia budzi wspomnienia’’. Powrót do przeszłości jednak rozpoczął się dość… prozaicznie, bo szkoleniem bhp, które było obowiązkowe, acz niezbędne dla bezpieczeństwa zwiedzających. Dla tych, którzy na co dzień nie są związani zawodowo z budownictwem była to niewątpliwie okazja do pamiątkowego zdjęcia w kasku ochronnym.

Spacer rozpoczął się od budynku dawnego internatu. Chwilę po wejściu uwagę zwróciły oryginalne filary w holu budynku, aby natychmiast ustąpić miejsca wysokiemu i przestronnemu wnętrzu dawnej stołówki. 

W stołówce gotowało się oczywiście m.in. zupy, które musiały starczyć na 900, a nawet na 1100 porcji dziennie. Ale i zdarzało się, że podawano dania hiszpańskie. Mieszkała tu bowiem również młodzież polska i hiszpańska, uczestnicząca w obozach językowych UNESCO, aby uczyć się wzajemnie języków. Rzeczywistość w internacie nabierała wtedy kolorowego charakteru.  W kuchni pracowało od 3 do 5 osób plus intendentka i magazynier. Dawne pracownice do dziś wspominają, że wszędzie dobrze, ale na Lastadii był najlepiej. Z rozrzewnieniem minione czasy wspomina również absolwentka, Maria Biardzka:

Na początku lat 60. mieszkałam w tym internacie. Sale były duże np. w sali 51 mieszkało 21 osób. Nie tylko uczniowie TPS (Technikum Przemysłu Spożywczego, bo tak się nazywało przed TPSiCh) mieszkali w tym internacie. Mieszkali również uczniowie z Technikum Gastronomicznego, Technikum Komunikacyjnego, ze szkół handlowych na Serdyńskiego itd.
Miło wspominam tamte czasy, chociaż były to czasy zupełnie inne, niż obecne. Berety, tarcze, ale i tak wyrywałyśmy się na wieczorki do Technikum Łączności, ale na 22.00 trzeba było wrócić. Spóźnienie trzeba było załatwić przez okienko w kotłowni czołgając się po węglu.

Odwiedziliśmy także piwnicę dawnej bursy, gdzie uwagę zwracały fundamenty łukowe, pozostałości prawdopodobnie po dawnych kanałach burzowych. I jak to w piwnicach bywa, wspomniano również o tajemnicy, czyli bocznej klatce schodowej prowadzącej dawniej na Biskupią Górkę oczywiście, bo każdy, kto w Gdańsku mieszka wie, że wszystkie tajemnicze tunele, kanały i poterny, nawet te nigdy nieistniejące, na niegdysiejsze włości biskupów prowadzą właśnie.

Budynek szkolny natomiast obudził emocje raczej nostalgiczne. Opuszczony, nieomal smutny poprzez  nadgryzione zębem czasu stare napisy, ceramiczny zlew przytulony do ściany, laboratorium ze starymi, drewnianymi stołami czy żebrami zardzewiałych kaloryferów. 

Zapadający za oknami zmrok, nadawał pomieszczeniom i korytarzom charakteru starego filmu z niemego kina. W tych ścianach zaklęta jest historia i zapisane emocje wielu roczników. Warto o tym pamiętać, bo Lastadia wciąż budzi wspomnienia.

Tekst i zdjęcia: Dominika Ikonnikow