Ostatnio otrzymuję różne ciekawe zaproszenia (sic!) – nad tym nie zastanawiałam się ani przez moment. W środę, wczesnym rankiem, pojawiłam się przed bramą wejściową do kościoła św. Trójcy w Gdańsku…

Kościół św. Trójcy w Gdańsku

O kościele św. Trójcy w Gdańsku zrobiło się w ostatnich dniach głośno za sprawą unikatowego odkrycia, dokonanego podczas prac konserwatorsko-remontowych okien kościoła i kaplic grobowych Hardersów i Offenbergów.

– Kaplice się waliły. Okazało się, że nie miały fundamentów, były posadowiona bezpośrednio na ziemi. Trzymało się tylko to, co było oparte na ścianach kościoła, w związku z tym trzeba się było dostać do grobowców – powiedział o. Tomasz Jank, dodając jednocześnie, że nie jest zwolennikiem niepokojenia ludzkich szczątków, ale w zaistniałej sytuacji nie było wyjścia – kaplicom groziło zawalenie.

Południowo-zachodni narożnik kościoła kryje w sobie dwie bliźniacze kaplice grobowe. Powstały one w okresie późnego baroku w 1720 r. Lewa, poświęcona została rodowi Hardersów, prawa natomiast jest kaplicą grobową rodu Offenberg. Architektura grobowców dosyć skromna, wykonana została w tynkowanej cegle i przypomina raczej cmentarne rodzinne kaplice grobowe. Od frontu dwie pary drzwi, zakończone półkoliście, są flankowane pilastrami. Kaplice wykończono profilowanym gzymsem wieńczącym, w połowie przerwanym. W przerwach umieszczono kartusze, wykonane z piaskowca pomalowanego olejno popielatym kolorem. Kartusz lewy podtrzymują dwie postaci: kobieta w hełmie – Artemida trzymająca kulę z koziorożcem oraz personifikacja wiary – kobieta z uniesioną wysoko głową, mająca w dłoniach księgę. W polu złocony napis: „Nagrobek szlachetnego i dzielnego męża Michała Ludwika Herdersa, ur. 12 marca 1695 r., zmarł 21 listopada 1719 r. Dzięki Opatrzności Bożej spełnił wolę Bożą i ogląda w wieczności Oblicze Boga odwiecznego, zachowując wiarę zdobył zasługi Zbawiciela dźwigającego ludzkie grzechy. Pobożnie zmarłemu tę trwałą pamiątkę poświęca pogrążona w żałobie wdowa Anna Elżbieta z domu Fiszer”. Kartusz prawy, także flankują dwie postaci kobiece, alegorie Jutrzenki i Zmierzchu. Również tu znajdujemy łaciński, złoty, już nieco zatarty napis: „Tu chciał spocząć na ostatnią noc swego życia i stąd przenieść się prędzej, czy później, gdy się przebudzi do życia wiecznego dostojny mąż Henryk Christian, wolny baron, Offenberg, tajny radca Majestatu Królestwa Pruskiego, minister tego miasta, kawaler stanu szlacheckiego, żyjący od dnia 1 czerwca 1690 r. do 24 stycznia 1720 r. Po życiu pełnym cnót i zasług ten pomnik postawiła dobra i pobożna żona, pogrążona w żałobie, Maria Małgorzata z Brownów. Chwalebna to rzecz, gdy żywi zmarłym okazują żywą pamięć”. Na gzymsie pomiędzy kaplicami umieszczono drewnianą kulę, na której wije się wąż, będący znakiem odwiecznie czyhających ziemskich pokus. Ponad kulą klepsydra, nieubłaganie odmierzająca uciekający czas. – opis kaplic ze strony www.gdansk.franciszkanie.pl

– W krypcie było dwanaście pochówków i jedna osoba spoczywała przy schodach. Zachowało się osiem kartuszy, dzięki czemu zmarli niejako się nam przedstawili – opowiadała archeolog Renata Wiloch-Kozłowska, wskazując jednocześnie na stosunkowo dobrze zachowane trumny, w których nadal leżą doczesne szczątki dwóch kobiet. Obie pochodziły z patrycjatu, o czym świadczą szlachetne tkaniny ubrań – jedwab, aksamit i złotogłów. Trumny były obite złotymi galonami, czyli taśmami identycznymi z tymi, jakie odkryto w królewskim Wilanowie. Chociaż wszystkie kartusze zostały już odczytane (w języku staro-niemieckim), to nazwiska tych kobiet nie są jeszcze ustalone.
Czy dobrze się czułam stojąc w odległości jednego metra od trumien? Nie, ale jak z uśmiechem mówiła pani archeolog, ona ze zmarłymi się zaprzyjaźniła.
Szczątki pozostałych osób zostały umieszczone w nowych trumnach i czekają na ponowny pochówek, który odbędzie się w obrządku luterańskim, już po zakończeniu remontu kaplic. Co ciekawe – wszyscy zmarli, poza kobietą pochowaną pod schodami (przekroczyła 60 lat), odeszli w wieku około 30 lat.

Po zakończeniu prac i konserwacji znalezisk, wszystkie zostaną wyeksponowane w gablotach ustawionych w świątyni.

Przy okazji odkopywania krypt, odnaleziono cenne fragmenty ceramiki, którą przed wiekami zasypano wejście. Najwięcej wydobyto kafli z XVII i XVIII wieku i ceramicznych, kupowanych na tuziny, fajeczek. Kafle gzymsowe są identyczne z tymi, jakie znajdują się w piecu w Domu Uphagena. Znaleziono też kafle marmuryzowane, czyli imitujące kamień oraz tzw. fajans pomorski – oszczędnościowy (szkliwiona i malowana była tylko zewnętrzna część). Ważnym znaleziskiem są też monety.

Odrębnym tematem jest odkrycie w południowej nawie gotyckich, szklanych kwater okiennych, które przetrwały zawieruchę wojenną. Konserwator sztuki Małgorzata Sadowska-Mathes podkreślała, że jest to ewenement na skalę Gdańska. Po zakończeniu prac fragmenty średniowiecznego oszklenia będzie można „dosięgnąć wzrokiem”, ja natomiast miałam okazję je dzisiaj dotknąć. Mieli ją wszyscy ci, którzy pokonali lęk i weszli po wąskich drabinkach na wysokość ponad sześciu metrów. Było to przeżycie!

Dzisiaj, dzięki uprzejmości prezydenta Pawła Adamowicza miałam prawdziwie fascynujący poranek. Za dwa tygodnie czeka mnie kolejna przygoda, tym razem związana ze zwiedzaniem piwnic (nie w tym kościele), ale tam będę miała zupełnie inne towarzystwo:) Dziękuję za oba zaproszenia:)