Pierwszy raz o bibliotece społecznej na Stogach usłyszałam, a raczej przeczytałam, dokładnie (sic!) dwa lata temu – 7 stycznia 2008 r. „Starszy, dostojny (i przystojny) pan”, jak mówi o sobie Jan Urbanik, pisał na łamach MMTrójmiasto.pl –
Był sobie księgozbiorek. Urodził się w Oświęcimiu, tam dorósł do 3 tysięcy tytułów, przeszedł przez hotel pracowniczy w Brzeźnie, gdzie nieco urósł, potem trafił na Stogi, gdzie rozrósł się tak się tak, że podzielił się na trzy. Na dwa lata scalił się w Bibliotekę Gdańskiej Wyższej Szkoły Administracji, po czym znalazł się kartonowym kryminale w magazynie Biblioteki Wojewódzkiej – 260 kartonów, w nich 14 tysięcy książek.
Pod koniec grudnia 2007 miasto udostępniło Stowarzyszeniu „Przyjazne Pomorze” lokal na Stogach (przy ulicy Hożej 14) i tu, na 120 metrach kwadratowych, powstanie wypożyczalnia, czytelnia książek i czasopism i klub Biblioteki Społecznej.
Powstała. Dzięki pracy wielu zapaleńców, nie tylko ze Stogów, zaniedbane pierwotnie pomieszczenie, położone przy najstarszej w dzielnicy aptece, ożyło i nabrało charakteru. Równiutko postawiane dzieła klasyków, segregatory z czasopismami, książki dla dzieci i albumy, stary kapelusz niby przypadkiem zawieszony na półce, skrzynki pełne czekających na zainteresowanie książek, skarbonka „dla Owsiaka”, jakiś plakat czy drabina służąca za wieszak – to wszystko sprawia „domowe”, przytulne wrażenie. Nie przeszkadzają stoliki z „demobilu” (ławki szkolne?), kawałki starej folii w oknach ani fotele, które modne były wiele lat temu.
Pasjonaci, którzy tchnęli życie w to opuszczone miejsce, nie zadowolili się jedynie stworzeniem biblioteki z czytelnią. Po okresie zagospodarowywania pomieszczenia, przyszedł czas na budowanie lokalnej społeczności. Głośne czytanie książek, spotkania z autorami, zabawy dla dzieci – to wszystko zaczyna działać i przyciągać sympatyków nie tylko z najbliższego sąsiedztwa…
We czwartek, 7 stycznia, o patronie głównej ulicy Stogów opowiadała emerytowana kustosz Muzeum Narodowego w Gdańsku – Marta Góralska. I o tym właśnie miałam napisać, ale oczarowana miejscem, które wcale nie jest tak daleko, całusem w czoło na „dzień dobry” od „starszego, dostojnego (i przystojnego) pana”, dzieciakami i psem w bibliotece… zapomniałam o Wilhelmie Stryowskim. Ale i na niego przyjdzie czas…
W końcu przyszedł czas – Zapraszam
Pani Ewo, serdeczne dzięki za cieplutkie słowa o naszym społecznym dziele.
Może opinie takie jak Pani opinia pomogą nam przetrwać,
może uda nam się, razem z innymi „nawiedzonymi”, jakoś rozkołysać,
pobudzić do aktywności polski ocean bierności.
Gratuluję Pani iBedekera, energii i wszędobylstwa,
życzę powodzenia w raczkującym roku 2010.
Napisałem na naszym przyjaznopomorzańskim forum tak:
TU – http://ibedeker.pl/relacj…czna-na-stogach
„stoi napisane i idzie przeczytać”:
//…stary kapelusz (tu resztę cytatu opuszczam) – to wszystko zaczyna działać
i przyciągać sympatyków nie tylko z najbliższego sąsiedztwa…//
1 – Uzupełnienie i 2 – sprostowanie.
1.
Pies ze zdjęcia ma imię Muszka, zwana niekiedy nielegalnie Myszką. Panem jej jest pan Ireneusz,
Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, który wraz z kilkoma innymi był w maju 2009
przez 10 dni goszczony w NiuJorku i Waszyngtonie, gdzie byli przyjmowani m.in. przez niejakiego Obamę.
Potem pan Irek, zawsze w towarzystwie Muszki (zwanej czasem nielegalnie Myszką),
dwukrotnie opowiadał przygodach jakich w czasie wojny oraz Ameryce zaznał.
Amerykę ilustrował własnoręcznymi filmami, a na dodatek pokazywał to wszystko na ekranie,
który wcześniej Bibliotece sprezentował, a który ostatnio się niejakiemu Stryowskiemu przysłużył.
2.
„kawałki starej folii w oknach”…
Ostatniej (niezbyt srogiej) zimy temperatura w czytelni spadała do 14 stopni, klimat zupełnie nie dla ludzi,
grzać nie mieliśmy za co, Energa by nas zjadła.
Szukaliśmy rozwiązań, pytaliśmy o radę – każda rada była nie na naszą pustą kieszeń.
Mój pomysł: folia – uszczelnienie okien i stworzenie izolującej warstewki powietrza
był powszechnie wykpiwany i wyśmiewany – folia?!, tego nikt nie robi! –
jako jedyny realny pomysł – został zrealizowany.
5o metrów kwadratowych folii, nie starej – nowej, październikowej, na oknach stało się ciałem.
OD TEJ PORY TEMPERATURA W CZYTELNI nie spadła poniżej 18 stopni Celsjusza.
Wszystkie nasze siły i środki, całą energię kilkuosobowej grupy „nawiedzonych” pochłania staranie o przetrwanie.
jan urbanik
PS
Potrzeba nam do ISTNIENIA kilku osób:
informatyka, który się zajmie siecią ośmiu komputerów,
redaktora naszej witryny internetowej,
konsultanta informatycznego dla dzieci i dorosłych,
parę osób, które zechcą zająć się dziećmi, by dać im skrzydła,
osobę, która zadba o czystość biblioteki,
parę osób z pasją, które mają pomysł na…
Bibioteka to bardzo fajna forma propagowania kultury. Z pewnością będzie miała swoje stałe miejsce w Gdańsku.