Architektura Gdańska nie od dzisiaj budzi emocje. Na temat tego, jakie ma przybrać oblicze, architekci od dziesięcioleci prowadzą zażarte dyskusje. Oto dowód – tekst opublikowany na łamach Dziennika Bałtyckiego w kwietniu 1957 roku, autorstwa Izabeli Trojanowskiej.

Jaki Gdańsk będzie się przeglądał w Motławie

Na wstępie sprawy znane, których przypomnienie jest potrzebne jako tło dalszego ciągu. Główne Miasto – chluba Gdańska, od lat jest przedmiotem zażartych sporów – z grubsza dzieląc – dwóch grup w środowisku naszych architektów i urbanistów.

Pierwsza grupa stoi na stanowisku rekonstrukcji jedynego w swoim rodzaju krajobrazu Głównego Miasta z uwzględnieniem, rzecz jasna, potrzeb współczesnego życia. Charakterystyczne, że szeregi tej grupy bodaj jeszcze liczniej niż stara kadra naukowa zasilają młodzi. Druga grupa nie widzi potrzeby kompleksowej rekonstrukcji krajobrazu Głównego Miasta, natomiast opowiada się za dość specyficznie pojętą nowoczesnością (przykładowo: poprzez zestawienia w obrębie Głównego Miasta z poszczególnymi zrekonstruowanymi zabytkami architektury typu długiego, kalenicowego budynku z podcieniem, jaki możemy oglądać przy ul. Kołodziejskiej). Między tymi grupami na tle zasadniczych różnic koncepcji dość często dochodziło również do starć o poszczególne elementy zabudowy Głównego Miasta. Np. ostatnio boje szczególnie przybrały na sile w związku z kotłownią.

Kotłownia – kość niezgody

Kiedyś, w przyszłości cały Gdańsk ma ogrzewać wspaniała, nowoczesna elektrociepłownia. Ale to przyszłość, a w mieszkaniach musi być ciepło już dziś. Potrzebna więc kotłownia i to szybko. Gdzie ją zlokalizować? Miastoprojekt ustalił, że najlepiej będzie, gdy stanie ona przy Długim Pobrzeżu w bezpośrednim sąsiedztwie Żurawia. Wkrótce projekt był już gotowy. Duży budynek, zwrócony trzema ostrymi szczytami ku Motławie, nowoczesne połączenie metalu i szkła, budynek, który w nocy dużą przeszkloną i oświetloną powierzchnią efektownie odbijałby się w wodzie Motławy… usuwając w cień stary, poczciwy Żuraw, bramy, kamieniczki.

Rozpętała się burza. Zakład Historii Architektury Polskiej Politechniki Gdańskiej zwrócił się nawet z ankietą do autorytetów w zakresie urbanistyki i architektury w całej Polsce, uzyskując odpowiedzi zgodne ze swym pełnym oburzenia stanowiskiem. Ale plany, ale dokumentacja już zostały wykonane, już niemal przystąpiono do budowy. W tej sytuacji generalna batalia w SARP-ie, musiała zakończyć się kompromisowym rozwiązaniem. Trudno, niech kotłownia będzie w tym miejscu, w którym ją zlokalizowano, ale konieczne jest przepracowanie jej fasady, takie, by nie robiła nieuczciwej konkurencji sędziwym zabytkom.

I teraz już w największym skrócie: DBOR i projektant nie uwzględnili zalecenia, rozpoczęli budowę wg nie poprawionych planów, konserwator miejski wstrzymał ją. Prezydium WRN nieprawnie uchyliło decyzję konserwatora, polecając jednak projektantowi przepracowanie fasady. Na razie tyle.

Ale sprawa kotłowni, to historia nie tylko ciekawa sama w sobie i w obecnym stadium nie ogranicza się tylko do problemu fasady, ale znajduje również specyficzne odbicie w trzech alternatywnych projektach zabudowy północno-wschodniej części Głównego Miasta.

W paru słowach o trzech projektach

Autorami tych projektów jak już pisaliśmy są: projektu nr 1 – zespół Zakładu Urbanistyki Politechniki Gdańskiej pod kierownictwem prof. Czernego; projektu nr 2 – przedstawiciele dwóch pracowni Miastoprojektu, urbanistycznej – inż. Piaseczny i inż. Philipp, pracowni Główne Miasto – inż. Anna Henschel i inż. Michel; projektu nr 3 – grupa pracowni Gdynie Miastoprojektu – inż. Żukowski, Matoń, Kępski, Wierzbicki, Dąbrowski.

Dwa pierwsze projekty mieszczą się w kierunku reprezentowanym przez pierwszą z wspominanych na początku grup, trzeci kontrastuje zasadniczo zarówno z uchwałą podjętą swego czasu przez Prezydium MRN o rekonstrukcji Głównego Miasta jak i istniejącymi aktami rawnymi, uznającymi całe Główne Miasto za zabytek.

Oto z konieczności w dużym skrócie charakterystyczne momenty każdego projektu:

Projekt nr 1 przewiduje pełną zabudowę całego Długiego Pobrzeża od Baszty Kotwiczników do Baszty Łabędź, rekonstrukcję bram i niektórych zabytkowych kamieniczek, zaś tam, gdzie brak dokumentacji historycznej, zabudowa utrzymana jest w charakterze ogólnym Głównego Miasta. Partery Długiego Pobrzeża mają charakter usługowy. Przy bramach projekt proponuje zabudowę wysoką (do pięciu kondygnacji), zapewne wzorowaną na Domu Towarzystw przy Bramie Mariackiej, jednak bramy te nieco przytłaczają. Tarb Rybny utrzymany jest w historycznej formie, zgodnie z linią fundamentów. Jako przejście do dzielnicy nowoczesnej – potężny wieżowiec, tuż na granicy Głównego Miasta. Projekt ten pozostawia obecną, częściowo zabytkową zabudowę między ulicami Wartką a Podwalem Staromiejskim i przeprowadza główną arterię komunikacyjną, zmierzającą ku ul. Wałowej przez plac Poczty Polskiej.

Projekt nr 2 przewiduje zwartą zabudowę Długiego Pobrzeża od Baszty Kotwiczników do ul. Tobiasza, otwierając przestrzeń między Targiem Rybnym a Motławą na odcinku od ul. Tobiasza do Baszty Łabędź, rekonstruuje bramy i kamieniczki, dla których istnieją materiały historyczne, a tzw. plomby zabudowuje architektura, utrzymana w charakterze ogólnym Głównego Miasta. Targ Rybny jest nieco powiększony, przez odsunięcie zabudowy na drugą linię w części od ul. Tobiasza do ul. Straganiarskiej.

Na przejściu do dzielnicy nowoczesnej projekt również pozostawia zabudowę między ul. Wartką a Podwalem, zaś arterię komunikacyjną, która w poprzednich planach burzyła część znajdujących się tam zabytków, przesuwa w stronę nowo wybudowanego Technikum Komunikacyjnego. Jednocześnie jako akcent nowoczesnej dzielnicy przewiduje cztery punktowce przy hali starej stoczni nad Motławą.

Ponieważ do zabudowy poza granicą Głównego Miasta nie będę już w dalszym ciągu powracała, chciałabym jedynie zaznaczyć, że koncepcja punktowców i wieżowca wydaje się najbardziej interesująca.

Projekt nr 3 przewiduje niepełną zabudowę Długiego Pobrzeża. I tak: od Baszty Kotwiczników do Bramy Mariackiej uwzględnia rekonstrukcję, od Bramy św. Ducha proponuje nowoczesny kalenicowy budynek, którego ciąg dalszy znajduje się między Bramą św. Ducha a Żurawiem. Budynek ten posiada prześwity w parterach. Po Żurawiu następuje kotłownia i skład opału w wersji nie zatwierdzonej, której charakter stanowi – zdaniem projektantów – doskonałe zakończenie ciągłej zabudowy Długiego Pobrzeża, a nawet na dalszej jego przestrzeni wyklucza tę możliwość. Dlatego też po kotłowni następuje skwer, dalej Brama Św. Jana, nowoczesne niskie pawilony handlowe. Brama Straganiarska i … koniec. W głębi na tyłach Targu Rybnego projektanci proponują również jeden długi, nowoczesny budynek. Już poza Głównym Miastem arterię komunikacyjną prowadzą przez obecną zabudowę między ul. Wartką a Padwalem, w miejsce zburzonych domów nad Motławą lokalizując jeszcze jeden długi, niski, nowoczesny budynek.

Ważki wpływ dyskusji

Właśnie te trzy alternatywne projekty były w ubiegłym tygodniu przedmiotem całodziennej dyskusji Wojewódzkiej Komisji Urbanistyczno – Architektonicznej, w której brali udział również przedstawiciele KUA z Warszawy, przede wszystkim zaś jej przewodniczący inż. Skibniewski. Dyskusja była zbyt obszerna, aby zreferować głosy jej wszystkich uczestników. Dlatego krótko:

Większość dyskutantów wypowiedziała się za koniecznością odbudowy całego Długiego Pobrzeża z otwarciem jedynie przestrzeni przy Targu Rybnym, ze względu na nadanie temu placowi charakteru rzeczywistego targowiska, na którym sprzedawane byłyby ryby, dowożone na kutrach Motławą. Pełna zabudowa Długiego Pobrzeża konieczna jest dla utrzymania niezwykle charakterystycznej i pięknej sylwety starego Gdańska od strony wody, Długie Pobrzeże jest bowiem dla Gdańska – jak to określił prof. Minkiewicz – tym, czym dla Warszawy Krakowskie Przedmieście. Zdania odmiennego byli w zasadzie jedynie inż. Holz, inż. Kadłubowski, który oświadczył, że dla celów dydaktycznych wystarczy 800 m Długiego Pobrzeża, zaś dalsze 600 jest już zbyteczne oraz inż. Pasławski, reprezentujący DBOR, którego wypowiedź niestety nie tylko w treści, ale i w ogólnym swym tonie bardzo niekorzystnie odbijała od reszty głosów.

W pozostałych kwestiach stanowiska były mniej jednolite, w sumie jednak projekt nr 3 spotkał się z generalną oceną negatywną, zaś większość obecnych wypowiedziała się za projektem nr 2 z ewentualnym uwzględnieniem pewnych momentów projektu 1.

Szczególnie interesująca, a zarazem istotna ( przewodniczący KUA!) była wypowiedź inż. Skibniewskiego. Powiedział on, że początkowo zamierzał popierać projekt nr 3, ale dyskusja przekonała go o słuszności koncepcji reprezentowanej przez projekt nr 2. Następnie już w oparciu o tę koncepcję przekazał zebranym szereg istotnych uwag. M.in. przeciwstawił się odbudowywaniu Baszty Łabędź, sprzecznemu z obrazem historycznym, proponując natomiast zamarkowanie po obu jej stronach dawnego muru obronnego. Tak więc na placu boju jako zwycięski pozostał projekt nr 2, co wynikało nie tylko z dyskusji, ale również z podsumowania architekta wojewódźkiego, inż. Gruszkowskiego. A więc stary Gdańsk na nowo w swej dawnej formie przeglądać się będzie w Motławie, Długie Pobrzeże na powrót stanie się pięknym biletem wizytowym naszego miasta od strony wody. Przyszłość to już niedaleka.

Kto będzie jednak realizatorem tej przyszłości? Istnieje bodaj taki zwyczaj, że realizację zatwierdzonego projektu, nadzór autorski nad jego wykonaniem powierza się autorom. W tym przypadku autorami – przypominam – są: Piaseczny, Philipp, Henschel, Michel. Dwaj pierwsi inżynierowie to urbaniści i z nimi nie a kłopotu, ale tak się składa, że pozostała dwójka posiada już aktualne wymówienia pracy w pracowni Głównego Miasta (przy czym Michel to jeden z najstarszych projektantów tej pracowni, zaś Henschel to bodaj jedyna w środowisku projektantów Miastoprojektu przedstawicielka ludności rodzimej Gdańska, której właśnie dziwnym przypadkiem cofnięto ostatnio nakaz pracy, co umożliwiło danie jej zwolnienia). W ogóle redukcje wśród projektantów w Miastoprojekcie jakoś szczególnie drastycznie uderzają właśnie w pracowników Głównego Miasta. Jak na razie zwolniono tu już 10 osób, na 3 – 4 w innych pracowniach. Ale to właściwie już osobny temat.

I.Trojanowska

Architektura Gdańska nie od dzisiaj budzi emocje. Czy kiedyś to się skończy…? [E.K.]