Koncert w gdyńskiej Desdemonie był testem na to, jak California Stories Uncovered sprawdza się w mniejszym składzie i z nowym materiałem.

Fot. Gosia Banaszek

Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że California Stories Uncovered zostanie jednym z głównych zespołów post-rockowych na rodzimej scenie alternatywnej. Od samego początku ich muzyka cieszyła się dużym zainteresowaniem zarówno publiczności, jak i mediów. Ich pierwsza epka odbiła się szerokim echem, a sam zespół został dostrzeżony m.in. przez radiową Trójkę. W 2009 w końcu wydali swoją debiutancką płytę pt. „Confabulations”, która okazała się sporym zaskoczeniem, bowiem muzycy zdecydowali nagrać na niej również utwory z wokalami, co było wielką woltą stylistyczną dla grupy grającej dotychczas muzykę instrumentalną.

I właśnie tym momencie, gdy większość wykonawców dopiero rozwija skrzydła, kariera California Stories Uncovered uległa nagłemu zahamowaniu. Zamiast pójść za ciosem, promować nowy album i występować gdzie tylko można, tczewska formacja wpadła w dziwny stan zawieszenia, który został przerwany w 2011 roku, kiedy to CSU zagrało na festiwalu Streetwaves niezwykły koncert na skarpie położonej nad plażą w Brzeźnie. Zaprezentowali tam nowy materiał, który kontynuował piosenkową formę, ale był znacznie delikatniejszy, wręcz folkowy. I ponownie, po tym wydarzeniu muzycy nie dawali o sobie nic znać przez dłuższy czas, wracając w stan letargu.

Cisza trwała aż do tegorocznej zimy, gdy grupa ogłosiła swój powrót w nieco zmniejszonym składzie. Koncert w gdyńskiej Desdemonie był więc testem, który miał pokazać czy po tak wielu przestojach grupa ma coś ciekawego do pokazania.

Utwór otwierający ich występ zrobił na mnie duże wrażenie. Konsekwentnie, wręcz matematyczne powtarzanie jednego motywu, dynamiczna perkusja i dawkowanie napięcia, przynosiły na myśl takich wykonawców jak Foals, którzy potrafią łączyć ciekawe rozwiązania i erudycję z przebojowością. W dalszej części wieczoru zespół postanowił wrócić na dobrze znane, post-rockowe tory, pełne miękkich i sentymentalnych melodii. Jednakże z czasem, w miarę, jak muzycy się rozkręcali, instrumentalna przewidywalność ustępowała ciekawszym kompozycjom. Nie mogło również zbraknąć starszych, dobrze znanych kawałków, które się świetnie obroniły, mimo iż pierwotnie zostały napisane na większą ilość osób.

Pozostaje tylko zadać pytanie, czy tym razem zespół już na stałe wróci do regularnej działalności? Nie da się ukryć, że żadnemu polskiemu zespołowi post-rockowemu nie udało się do tej pory powtórzyć sukcesu tczewian, a więc nadal nie mają oni zbyt dużej konkurencji (nie liczę takich zespołów jak Tides From Nebula, bowiem one opierają swoją popularność na publiczności metalowej). Gdyński występ był udanym powrotem California Stories Uncovered. Oby tym razem wykorzystali swój potencjał.

Tekst: Krzysztof Kowalczyk

Relacje z koncertów w Trójmieście