Elegancki golf, ciemne okulary sprzed trzydziestu lat oraz dawne przeboje – Baaba w poszerzonym składzie okazała się jak zawsze niezawodna.

Covery oraz piosenki stylizowane na retro są zmorą polskiej muzyki rozrywkowej. Nawet nie chodzi mi o tych wszystkich młodzieńców katujących numery zespołów z Olimpu muzyki metalowej czy punkowej. Kiedy człowiek ogląda kolejny, żerujący na sentymentach festiwal w Opolu, gdy to tuzy polskiej listy przebojów masakrują stare dobre przeboje, to człowiek z zażenowania ma ochotę zjeść własny telewizor. Płyty z „unikalnymi wykonaniami” piosenek Osieckiej/Młynarskiego/Grechuty lepiej okopały się na półkach Empików, niż Francuzi na Linii Maginota. I tutaj z odsieczą przychodzą zespoły ze wytwórni Lado ABC, których covery zawsze cechują się poczuciem humoru i przearanżowaniem do tego stopnia, że z początku słuchacz musi się zastanawiać, skąd zna daną melodię.

Nie zliczę, ile razy widziałem już zespół Baaba na żywo – miałem okazję ich oglądać zarówno w pierwotnej, awangardowo-jazzowo-elektronicznej odsłonie, z Gabą Kulką na wokalu, jako niestrudzonych interpretatorów dorobku Iron Maiden, a także wtedy, gdy wzięli na warsztat film „Nieustraszeni pogromcy wampirów” Romana Polańskiego, tworząc własną wersję ścieżki dźwiękowej autorstwa Krzysztof Komedę. Za każdym razem Baaba byli inni, ale równie dobrzy.

Tym razem kwartet wraz z Gabą Kulką i Buniem z Dick4Dick zabrali się za polskie piosenki lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, oraz muzykę filmową. A gdzie indziej te wszystkie ponadczasowe szlagiery mogłyby lepiej zabrzmieć niż w tak szacownym nadmorskim kurorcie, jakim jest Sopot. Muzycy byli przywdziani w eleganckie, stosowne do okazji golfy oraz sukienkę (Gaba), saksofonowe solówki Tomasza Dudy brzmiały odpowiednio donośnie, a Macio Moretti uderzał w perkusję z taką siłą, jakby chciał wszystkich ogłuszyć – jak to ujął w pewnym momencie Bunio ze swoim charakterystyczną manierą, „Bawię się jak nigdy dotąd”.

Oprócz przewodniego motywu z „Podróży za jeden uśmiech”, nie zabrakło też numerów z repertuaru Iron Maiden, połamańców ze starszych płyt Baaby czy piosenki „Metalowcy”. Czasem sami muzycy nie do końca ogarniali, co się dzieje na scenie, zwłaszcza, gdy jeden z nich postanowił, nie uprzedzając reszty, wpleść nowy element do granego utworu. Lecz ani razu nie zabiło to w nich ducha zabawy, a muzyka niestrudzenie płynęła dalej, nawet, gdy Bunio przypadkowo zaczął dusić Gabę Kulkę paskiem od gitary Bartosza Webbera.

Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, to instrumentalny cover „Balu wszystkich świętych” Budki Suflera powinien był roznieść je w pył. A jeżeli i to nie pomogło, musiały to zrobić ciemne okulary w stylu Jaruzelskiego noszone przez Webbera, Morettiego i Zabrodzkiego. Bo cóż może być bowiem lepszego, niż spędzanie wieczoru z dawnymi przebojami i muzykami ubranymi w eleganckie golfy i ciemne okulary sprzed trzydziestu lat?

Tekst: Krzysztof Kowalczyk

Relacje z koncertów w Trójmieście