Po przeczytaniu bardzo ciekawego artykułu o renowacji jednego z najładniejszych kompleksów kamienic u wrót Wrzeszcza stwierdziłem, że kilka podanych w nim informacji wymaga drobnego sprostowania, a inne można uzupełnić, co niniejszym spróbuję zrobić.
Ruch mieszkańców i kwestię własności trzech budynków u początku dawnej ulicy Głównej (Hauptstrasse) – dzisiejszej Grunwaldzkiej – można prześledzić od dnia powstania kompleksu trzech kamienic, a nawet przez nieco wcześniej.
Elise Püttner, pisząc w 1890 r. o Wrzeszczu podaje:
Leżąca po prawej stronie u końca Wielkiej Alei wiejska posiadłość, należąca do powiernictwa rodziny Uphagenów, której mur – jak chce podanie – został na zlecenie przyjaciół nieobecnego właściciela ku jego zaskoczeniu zbudowany w ciągu 24 godzin, jak i stojący naprzeciw pod wysokimi lipami dom pewnej wdowy von Frantzius, zostały w 1813 roku przez Bawarczyków zamienione w blokhauzy ze strzelnicami
Teren ten należał zatem do znanej w Gdańsku i zamożnej rodziny von Frantziusów. Ich dom, jako wiejską posiadłość, wspomina F. v. Duisburg, pisząc w 1808 r., że wyróżnia się urodą. Zaprojektowali go architekci Riß i Held – ten ostatni znany z projektu teatru przy Targu Węglowym.
Budynki pod adresem Hauptstrasse (dzisiaj Grunwaldzka) 147 a-c pojawiają się w rejestrach ludności w pierwszych latach XX w. Jeśli wierzyć ustaleniom poczynionym w trakcie przygotowań do trwającego remontu, budynek wzniesiono w roku 1899, chociaż bardziej prawdopodobna data to rok 1900, bowiem księga adresowa z 1900 r. nie wspomina jeszcze ani o tym adresie, ani nawet nie uwzględnia pustej, przygotowanej do zabudowy działki.
Pierwszą właścicielką trzech budynków była wdowa, pani Marie Schauer z domu Markfeldt. Powstaje pytanie – skąd wdowa ma pieniądze na wzniesienie tak imponujących kamienic? Nie znam odpowiedzi, wiem natomiast, że jeszcze kilka lat wcześniej fukcjonują w mieście dwaj mistrzowie piekarscy August Schauer, prowadzący piekarnię na Jungferngasse (Panieńskiej) 7 oraz Theodor Schauer – z piekarnią przy IV Grobli 10. Mistrz tak potrzebnego i zawsze znajdującego popyt na swoje produkty fachu jak piekarz, był nie byle kim i można założyć, że byłby w stanie oszczędzić dostateczną ilość gotówki, by wznieść tak okazałe budynki na terenach nowych z punktu widzenia urbanizacji, gdzie grunty w tym czasie były stosunkowo tanie. Można zatem pospekulować na temat wdowieństwa pani Marii Schauer właśnie po którymś z owych dwóch mistrzów-piekarzy. Ale to tylko spekulacje. Idąc tropem nazwiska rodowego pani Schauer – Markfeld – odnajdujemy rodzinę zamieszkałą przy Długiej 54, a jej najstarszym znanym mi przedstawicielem jest zegarmistrz Louis. Jego miejsce zamieszkania i profesja wskazuje na możliwość zgromadzenia majątku pozwalającego spadkobiercom na wzniesienie kamienic na przedmieściach Gdańska.
Wiadomo za to na pewno, że pani Marie mieszkała w budynku pod numerem 147 a, czyli pod dzisiejszą dwójką. Oprócz niej wynajmowało tam mieszkania sześciu lokatorów, w tym dwóch rentierów, mechanik, mleczarz, inżynier i gospodyni domowa. W drugim budynku kompleksu (147b – dzisiaj 4) zanotowano jedenastu lokatorów, a wśród nich dwóch architektów, dwóch inżynierów, nauczyciela rysunku, wdowę, pracownika biurowego, jubilera i… doktora filozofii, a zarazem miejskiego bibliotekarza.
Ten ostatni to Otto Günther (1864-1924), od 1896 r. kierownik, a od 1912 r. dyrektor Biblioteki Miejskiej (obecnej Biblioteki Gdańskiej PAN). Przez ponad 25 lat kierował tą skarbnicą wiedzy o Gdańsku i nie tylko o nim, był też jednym z autorów uczynienia z niej nowoczesnej biblioteki, opartej o najlepsze wzory światowe. Nazwisko Otto Günthera znane jest każdemu, kto zajmuje sie historią Gdańska. Napisał kilka wartościowych opracowań historycznych, w tym choćby dzieło o ustroju Gdańska (Die Verfassung der Stadt Danzig), a także wydał drukiem katalogi rękopisów ze zbiorów biblioteki. W 1921 r. opuścił Gdańsk przenosząc się do Wrocławia, by objąć tam posadę szefa biblioteki uniwersyteckiej.
Wracajmy jednak do kamienicy. Pierwsi lokatorzy trzeciego z budynków (147c – dzisiaj 6) to dwie wdowy, jeden kupiec, dwóch urzędników budowlanych i doktor filozofii M. Grentzberg, prawdopodobnie potomek dynastii gdańskich cukierników, prowadzących ceniony lokal przy Długiej od I poł. XIX w.
W 1903 r. jako właścicielka kompleksu pojawia się panna Alice (pisana również „Alixe”) Schauer – zapewne córka poprzedniej właścicielki. W następnym roku zamieszkują tam studenci, co nie może dziwić, biorąc po uwagę otwarcie tuż obok politechniki (1904 r.). Jest ich najpierw tylko trzech, a w 1907 r. już ośmiu. Poza tym nadal mieszkają w kamienicach wdowy, urzędnicy, nauczyciele, kupcy, emeryci, rentierzy i jedna zakonnica – diakonissa.
W 1910 r. Alice Schauer określona jest już jako rentierka, czego nie należy mylić z rencistką. Nadal posiada wszystkie trzy kamienice i zajmuje wciąż to samo mieszkanie. W budynku o dzisiejszym numerze 6 pojawia się też kantor firmy Hewelcke & Lohse, zajmującej się pośrednictwem w handlu, zamieszkują także obaj jej właściciele. Mieszka też Bruno Herzberg, współwłaściciel fabryki zapałek „Danziger Zündwarenfabrik” C.Bunkowskiego.
W 1912 r. pomieszczenia biurowe w budynku 147b (dzisiaj 4) wynajmują Królewski Urząd Budownictwa Gdańsk II i Akademicki Klub Sportowy. Pojawiają się także wdowy po oficerach, z panią Boie, wdową po generale-poruczniku na czele. Od roku 1914 mieszka tam również przez moment emerytowany radca stanu dworu carskiego, o typowo rosyjskim nazwisku Nikolaus van den Bergen, który pracuje jako lektor języka rosyjskiego na politechnice, a przy okazji kieruje rosyjskim seminarium urzędniczym. Już rok później widzimy na liście mieszkańców inżyniera Nicolausa van den Bergena, w którym możemy domyślać się syna emerytowanego radcy i prawdopodobnie wychowanka politechniki. A tuż przed II wojną światową pojawi się na liście lokatorów wdowa, Helena van den Bergen…
Ciekawych dalszych losów kamienic i ich mieszkańców zapraszamy do części II, która już wkrótce w iBedekerze.
Autor: Aleksander Masłowski
To ja jednak mieszkam w zwykłej szarej kamienicy w porównaniu z tym domem;-)
A w której? Może nie jest wcale aż tak szara…