Spośród całej gamy grających wczoraj formacji, największe wrażenie zrobiły na mnie dwie – Blindead oraz Shipyard. Operujące na dwóch całkiem odmiennych gitarowych płaszczyznach kolektywy utarły nosa zagorzałym fanom frazesu „muzyka gitarowa umarła”. Niestety, świąteczne przemęczenie i trzydniowy maraton koncertowy spowodował u mnie spadek energii i w efekcie ewakuacje przed występami Dreadless Lion, Gypsy Pill oraz kwartet Irka Wojtczaka.

Fot. Joanna "frota" Kurkowska

O kapeli Blindead szerzej pisałam ponad pół roku temu (przeczytaj na www.ibedeker.pl) i uważam, że są najciekawszym metalowym zjawiskiem który „wyszedł” z Trójmiasta. Nie ważne czy grają 20 czy 100 minut – za każdym razem robią to sprawnie, wywołując emocje i powodując że włosy stają dęba. Przypadła im ciężką rola otwieracza całej imprezy i na formację prezentującą podobny poziom przyszło nam czekać parę godzin..

Shipyard to trójmiejska supergrupa w skład której wchodzą muzycy znai z takich projektów jak Made In Poland, Tymon & Transistors, Kiev Office czy Sounds Of Pixies. Bazując na dokonaniach zimno-falowych gigantów pokroju Killing Joke czy Xmal Deutschland, kolektyw z odpowiednią mocą wprowadza w lekko stetryczałe już post-punkowe brzmienia świeżą energię. Z koncertu na koncert coraz bardziej zgrani i głośni. Przestrzenne brzmienie gitary Michała”Gorana” Miegonia stanowi doskonałą przeciwwagę dla uwypuklonego basu Piotra Pawłowskiego. Całość dopinają Filip Gałązka na perkusji oraz Rafał Jurkiewicz na wokalu. Nie mogę już się doczekać ich kolejnego występu (22 stycznia, klub Desdemona w Gdyni) i pierwszej okazji do zobaczeniu kwartetu na pełnoprawnym koncercie.

Z ciekawostek warto wymienić jeszcze sprawdzone już marki takie jak punkowo-noizowy Chlupot Mózgu czy Kiev Office. Ciekawie zaprezentowała się dwuosobowa formacja Czechoslovakia, ale urokliwe psychodeliczne brzmienia inspirowane dokonaniami Fasolek zabiło nagłośnienie. Projekt inFormation Jerzego Mazzola udowodnił, że wyciszone dźwięki nie mają na tego typu imprezie racji bytu i są nieustannie zagłuszane przez wpływająca do klubu publikę. Nie porwały też Naked Brown, Zdrowia Szczęścia Pomarańczy i Blue Jay Way, choć ci ostatni wywołali uśmiech na twarzy, ale nic poza tym taki już los kserówek Guns’n’Roses.

Metropolia Jest Okey to mini-festiwal, którego inne regiony mogą nam tylko pozazdrościć. Ciężko na imprezowej mapie polski wyznaczyć mini-festiwal który prezentuje z takim rozmachem kulturalną stronę danego regionu i stanowi reklamówkę działalności trójmiejskich artystów oraz ludzi kultury. Koncerty, przedstawienia, warsztaty i prelekcje – przez cztery dni Metropolia, że jest okej!

Pierwsza część – www.ibedeker.pl

Autor: Joanna „frota” Kurkowska

Relacje z koncertów w Trójmieście