Goryl z Konga, ale zamieszkały w Sopocie. W dodatku tworzący muzykę i będący „świeżo” po wydaniu debiutanckiej płyty o nazwie „Jungle Omen”. Brzmi jak historia wyjęta z tabloidowych działów pełnych sensacji? Pewnie tak, ale Ebola Ape to postać prawdziwa, choć balansująca pomiędzy celnym performancem a komiksowym przerysowaniem. Kim jest, co robi i skąd wziął się w Trójmieście? O tym wszystkim przeczytacie w poniższych paragrafach.
Trochę to szokujące: otwierasz maila, a tam prośba o przesłuchanie płyty nagranej przez goryla. I to z Konga. Docierasz do dziennikarzy wyłącznie za pośrednictwem internetu?
– Tak, internet jest moim głównym sposobem informowania ludzi o tym co robię. Mógłbym również chodzić po mieście i rozdawać moje płytki, układać je niepostrzeżenie na półkach sklepów muzycznych, wysyłać do rożnych redakcji i wydawnictw… To też byłoby fajne, ale trwałoby znacznie dłużej i obawiam się, że po takiej akcji promocyjnej musiałbym zrobić nowy nakład.
Historia, którą przedstawiasz też nie należy do najzwyklejszych. Porwany z rodzimego Konga, zbiegły z gdyńskiego szpitala… Wprowadź proszę Czytelników w szczegóły tej fascynującej historii.
– Zostałem porwany przez gang kłusowników, którzy sprzedali mnie handlarzom niewolników. Ci z kolei dobili targu z ZOO w Oliwie. Jednak po przekroczeniu polskiej granicy odesłano mnie na kwarantannę, ponieważ w rejonie z którego pochodzę panuje epidemia eboli. W ścisłe tajnym laboratorium ukrytym gdzieś w lasach pod miastem przeprowadzono na mnie różne testy, a gdy okazało się ze jestem zdrowy, laboranci zaczęli testować na mnie rożne leki i kosmetyki. Przeprowadzali również na mnie tajemnicze eksperymenty. Wciąż trudno mi o tym mówić. Udało mi się jednak uciec nocą przez wyjście pożarowe. Wychodząc zabrałem laptopa na którym spisywano wyniki testów. Przebyłem las i dotarłem do miasta. Poszukiwanie schronienia okazało się prostsze niż się to może wydawać! Spośród dziesiątek opuszczonych budynków wybrałem klasycystyczną willę nad morzem. Dużo przestrzeni, blisko do wody, spokojne sąsiedztwo.
Jak do tej pory chyba nikt się nie zorientował, że jego sąsiadem jest goryl. Willi w Sopocie jest całe mnóstwo. Nawet jeśli stracę ten dom, przeniosę się do innego.
Skąd pomysł na zajęcie się muzyką? Jest przecież tyle innych czynności, które mogą zaabsorbować Goryla.
– Słuszna uwaga, dlatego właśnie zajmuje się rożnymi ciekawymi czynnościami. Poza muzyką wyklejam kolaże ze zdjęć, montuję wideoklipy… Ale to muzyka fascynuje mnie najbardziej. Daje ogromne możliwości wyrażenia emocji, a jej tworzenie wprowadza mnie w trans. Gdy trans mija, słyszę gotowy kawałek. Dźwięk jest czymś prawdziwie magicznym.
W mailu od ciebie zaintrygował mnie ten krótki fragment „zbudowałem mały keyboard o własnoręcznie zaprogramowanych brzmieniach.”. Możesz opowiedzieć więcej o tym instrumencie?
– Znalazłem kilka uszkodzonych zabawek elektronicznych w willi w której mieszkam. Jakieś takie organki plastykowe dla dzieci, stary keyboard, jakiś syntezator, masę kabli, śrub i trochę narzędzi. Postanowiłem zmontować z tego wszystkiego swój własny, nowy instrument! Zaprogramowałem kilkanaście brzmień na laptopie i wgrałem je do pamięci tej plastykowej hybrydy, którą czule nazywam GorillaSynth-666.
W twojej twórczości słychać wyraźne wpływy sceny witchouseowej z elementami IDM. Dlaczego akurat elektronika?
– Żyjemy w elektronicznej rzeczywistości. Ciężko się od tego odciąć. Ale lubię rożne gatunki muzyczne i czerpie inspiracje z wielu stron. Moje instrumenty – laptop, keyboard, efekty i sample to tylko narzędzia. Reszta to instynkt.
Pięćdziesiąt procent każdej wpłaty za płytę „Jungle Omen” wpłacasz na organizację pomagającą gorylom. Co to za organizacja?
– Ostatnio wspieram The Gorillas Organisation. Chronią ostatnie pozostałe przy życiu goryle i lasy tropikalne, budując świadomość wśród miejscowej ludności, edukując młodych ludzi oraz pomagają zakładać małe pola uprawne bez potrzeby zbytniej ingerencji w dżunglę. Walka z głodem i biedą wśród miejscowej ludności pomaga gorylom przetrwać. Polecam wizytę na stronie gorillas.org. Można nawet adoptować goryla, oczywiście wirtualnie.
Wspominałeś też o trasie wiosenno-letniej. Czy masz już konkretne daty i miejsca?
– Będzie to trasa promującą moja pierwsza płytę „Jungle Omen”. Jest już kilka potwierdzonych koncertów. W maju jadę do Budapesztu gdzie zagram podczas imprezy organizowanej przez Easterndaze. W Gdańsku będzie można mnie zobaczyć 18 kwietnia w Teatrze w Oknie. Prawie na pewno wystąpię też w jednym z londyńskich klubów, prawdopodobnie w sierpniu. Jest jeszcze kilka innych miast skąd dostałem wstępne zaproszenia. Bardzo się ciesze się z tego, że będę mógł zaprezentować moją muzykę większej publiczności. To duże, ale bardzo ekscytujące wyzwanie! Postaram się zabrać publiczność na chwilę do tajemniczego świata tropikalnej magii.
Rozmawiała Joanna „frota” Kurkowska
Brak komentarza