ŚWIATŁO czy BRZDĘK? – to cotygodniowy przegląd gdańskiego podwórka. Subiektywny, krytyczny i z przymrużeniem oka. Zapraszamy do lektury! 

• Przed wejściem do Katowni powinni wypożyczać lupy, albo przynajmniej ostrzegać zwiedzających, że tabliczki informacyjne wewnątrz zabytku są wielkości wizytówki.
Posiadając lupę można jednak dowiedzieć się co jest na nich napisane. W innym przypadku jest to bardzo trudne. Ciekawscy turyści są zmuszeni ponadto do gimnastycznych wygibasów, bo raz wizytówka jest powieszona za nisko (skłon, przyklęk), a raz za wysoko (podskok). Brzdęk!

• Stragany z chińskimi zabawkami w samym sercu Głównego Miasta. Czegóż tam nie ma! Różowe szczekające pieski, konik chodzący dookoła, plastikowe rybki i żabki… Jakie piękne pamiątki z Gdańska! Od zawsze mam wrażenie, że te zabawki działają tylko u sprzedawcy. Co roku uczestniczę chcąc nie chcąc w tym festiwalu kiczu! Brzdęk!

• Przesympatyczny księgarz przy kościele Mariackim. Typ intelektualisty w okularach, grzeczny, kulturalny, wymarzony kandydat na zięcia. Jego księgarenkę na rogu warto odwiedzać regularnie. Pan Marcin sprowadza książki, których potrzebuję, doradza, bo sam dużo czyta. Zawsze znajdę tam coś ciekawego. Światło!

• Na temat liftingu apteki przy ulicy Długiej napisano już wiele. Straciliśmy coś ciekawego, niepowtarzalnego, zyskaliśmy wnętrze jakich wiele. Szkoda. Brzdęk! i tęsknota za wypchanym krokodylem.

• Panie i panowie stojący na ulicy i zachęcający do odwiedzin w restauracjach. Zaczepiają przechodniów, polecają swój lokal. Ciężko pracujący namawiaczo – zachęcacze. Zapraszamy, willkommen, welcome! Przykro mi, staracie się z pewnością, ale działacie mi na nerwy – Brzdęk!

• Zauważyłam ich od razu. Ubiegłego lata. Bardzo elegancko ubrany mocno starszy pan, mężczyzna około 35 lat i mały chłopczyk. Spacerowali po Długiej i Długim Targu. Starszy pan (pradziadek małego?) dyskretnie trzymał się ramienia syna (wnuka?). Szli wolniutko i rozmawiali. Co mnie w nich urzekło? Jakieś takie międzypokoleniowe porozumienie. Widać było, że dobrze czują się razem. W pewnym momencie w sposób dosłowny tworzyli całość, jedność – bo młody mężczyzna wziął na ręce małego, a dziadek mocniej uchwycił się syna (wnuka?). Skąd przyjechaliście miła Trójko, może jesteście z Gdańska? Szłam za Wami przez całą Długą. Ciepłe Światło! dla Waszej trójki!

• Problem braku toalet przed sezonem opisywano i komentowano już wielokrotnie. W pewnym momencie zamknięte były absolutnie wszystkie, z wyjątkiem tej na Hali Targowej. Leciałam więc z pięćdziesięcioosobową grupą starszych dziadków spod Novotelu (gdzie nas nie wpuszczono) – aż na Halę. Turyści byli wściekli. Nie dziwię się. Głośny „porcelanowy” Brzdęk!

• Sklep – szlifiernia bursztynu na Długim Targu. W pięknym wnętrzu na sofie siedzi prawie stuletnia, elegancka Niemka. Ursula Fallinger, Gdańszczanka. Pani urodziła się w Neufahrwasser (Nowym Porcie), pracowała w Langfuhr (we Wrzeszczu) we Frauenpoliklinik (szpitalu na Klinicznej). Teraz mieszka w Hamburgu. Pani Ursula pije kawę z pięknej filiżanki i rozmawia z właścicielką Dorotą, która raz po raz gładzi starszą panią po ramieniu. Widać, że znają się od lat. Z rozmowy dowiaduję się, że starsza pani odwiedza Gdańsk co roku, kiedyś częściej, teraz pewnie jest już ostatni raz. Zawsze podróżowała ze starszą siostrą Liselotte i pieskiem cocker spanielem. Niestety nie ma już ani siostry, ani pieska… W końcu pani Ursula z dyskretną pomocą Doroty opuszcza sklep. Żegna się. Chyba jakoś dłużej i serdeczniej niż przez wszystkie lata. Gdańszczanka mieszka w Hanzie, wolniutko dojdzie, zresztą ma chodzik i opiekunkę. Mimo dość dużego ruchu pani Dorota poświęciła jej ponad godzinę. Kiedyś była naszą stałą klientką – mówi – od kilku lat przychodzi tylko porozmawiać i wypić kawę. Jednak dla mnie pozostanie najlepszą klientką i tak ją traktuję. Światło!

• Na początku ulicy Długiej od paru lat siedzi pani dziergająca na drutach bardzo ładne rzeczy – szaliki, czapki i inne akcesoria. Konfekcja jest piękna, niestety – jak dla mnie dość droga. Koszt czapki – 90 zł. Od zawsze obiecuję sobie, że niedługo kupię, potem podchodzę, oglądam, przymierzam, podziwiam… i jakoś forsy żal. Nie mniej jednak – za niebanalne nakrycia głowy – Światło!

• Psie kupy na Placu Wybickiego we Wrzeszczu. Kiedy w końcu właściciele psów zrozumieją, że po psie trzeba sprzątać i już? Chodzę tam często na spacery z wózkiem i zawsze, za każdym razem – wracając zauważam, że jedzie z nami coś jeszcze! Opanowałam do perfekcji metodę pozbycia się intruza. Należy zmieniać podłoża – raz wjechać w kałużę, raz w piach, potem znów w kałużę i tak do skutku. Metoda patyka nie działa! Wózek wózkiem – mały siedzi wysoko – a wózki inwalidzkie? Bezlitosny Brzdęk! za bezmyślność.

• Nadchodząca Noc Muzeów 19 – 20 maja. Inicjatywa z sensem. Mieszkańcy Gdańska często nie zdają sobie sprawy jak ciekawe są nasze muzea. Więcej o akcji w terminie późniejszym – na razie – choć impreza nocna – Światło!

• Cukiernia na ulicy Długiej. Grzeczne pytanie klientki – z czym są drożdżówki? Nie wiem, przecież w środku nie siedzę!!! – pada niemiła, zaskakująca odpowiedź sprzedawczyni. Brzdęk! z wykrzyknikiem! Zachowanie tak niestosowne, że aż śmieszne.

• Budka z lodami przy Zielonej Bramie. Polecam polecić turystom – gałkę lodów można kupić za pięćdziesiąt centów, miłe panie starają się mówić po niemiecku i angielsku, lody pyszne, uśmiech sprzedawczyń gratis. Światło! Za dobry smak.

Niedługo kolejne części przeglądu. Aż chciałoby się powtórzyć za Goethe’m: Więcej światła! Może tylko w innych okolicznościach:) Pozdrawiam! (MKF)

Autorka: Magda Kosko-Frączek