W zaproszeniu na spotkanie autorskie z Piotrem Schmandtem i jego książką „Gdański depozyt”, organizatorzy wieczoru – Oliwski Klub Kryminału oraz wydawnictwo Oficynka – napisali: Obecność obowiązkowa. Sprawdziło się, biblioteka pękała w szwach.

Wieczór z kryminałem zaczął się od… lekkiego spóźnienia prowadzącej spotkanie dziennikarki Iwony Demskiej, która błyskotliwie obróciła całe zdarzenie w żart:

– Wszystko się doskonale wpisuje w konwencję tego spotkania i prezentowanej powieści, bo można by było sobie wyobrazić, że ktoś mnie uprowadził, jak to się zdarzyło z bohaterką książki.
To było piękne wprowadzenie do spotkania z „Gdańskim depozytem” – powieści kryminalnej z elementami staroświeckiego romansu, książki opisującej ludzkie namiętności i słabości, a nade wszystko, jak powiedziała pani Iwona – książki, w której można się rozsmakować. Jej akcja toczy się w Wolnym Mieście Gdańsku, konglomeracie wielu narodowości i tłem dla szpiegowskich i kryminalnych interesów.
– Ten Gdańsk końca lat 30. zachwycił mnie. Chciałbym je odwiedzić, poznać jego zapach, chociaż przypuszczam, że stosunkowo szybko bym zatęsknił za telefonem komórkowym i samochodem – śmiał się Piotr Schmandt.

Do lektury książki siadam za moment. Wiem, że czeka mnie spotkanie z rodzajem przewodnika, starannie oddającego atmosferę panującą w mieście zwanym „wolnym”, opisującym ulice, kawiarnie i sklepy. Poznam Stasię, Wandę i dyrektora Noskowskiego, którzy będą do mnie mówić stylizowanymi dialogami. Oczyma wyobraźni zobaczę też stroje z epoki, z detalami opisane przez autora. Szelestowi przewracanych kartek towarzyszyć mi będzie wspomnienie rysunków, ukazujących dawny Gdańsk, autorstwa Bronisława Lisa, które stanowiły fantastyczne tło dla miłego, chociaż kryminalnego, spotkania w Bibliotece Sopockiej.

Weszła na Długi Targ od strony Zielonej Bramy i zaraz spojrzała w stronę Ratusza. Przed sobą miała mrowie ludzkie spacerujące po najelegantszym gdańskim deptaku. Przekrój wszystkich klas społecznych, demokracja uwidoczniająca się w najoczywistszy i najjaskrawszy sposób.
Bogaci przedstawiciele wolnych zawodów ubrani z niewymuszona elegancją i ich zadbane kobiety oglądające inne kobiety niczym zwierzęta w menażerii.
Młode, beztroskie pary, zdawać się mogło nieinteresujące się niczym oprócz siebie i własnych uczuć.
Sklepikarze trzymający pod rękę żony, zazwyczaj otyłe i wystrojone cokolwiek zbyt szykownie.
Robotnicy, jakby trochę oniesmieleni, ale na przekór wszystkiemu dumnie podnoszący głowy, ilekroć napotykali pogarliwe spojrzenie kogoś, komu bardziej się w życiu poszczęściło. Ich towarzyszki ukrywały spracowane ręce pod materią niezbyt drogich rękawiczek i wcześniej, przed wyjściem na spacer, zakładały stare broszki odziedziczone po matce.
Fragment książki „Gdański depozyt” 

Dziękuję autorowi – Piotrowi Schmandtowi, Iwonie Demskiej, Oliwskiemu Klubowi Kryminału i Jolancie Świetlikowskiej z wydawnictwa Oficynka za miły wieczór. Z powodu innych planów miałam zamiar spędzić w bibliotece zaledwie kilka chwil. Stało się inaczej:)