Opinie na temat tego, jak niezwykła energię i atmosferę potrafią wytworzyć ci muzycy na żywo, krążą wśród miłośników free jazzu praktycznie od momentu założenia grupy. 24 marca w gdańskim klubie Żak trójmiejska publiczność w końcu miała okazję zweryfikować wszelkie pogłoski.

Trudno stwierdzić, czemu tak długo przyszło nam czekać na kolejny koncert Mikrokolektywu w Trójmieście. Ostatnim razem duet zagrał u nas 4 lata temu, a przecież od tamtego momentu nastąpił punkt zwrotny w jego karierze. Kubie Sucharowi oraz Arturowi Majewskiemu nawiązać współpracę z jednym z najlepszych free jazzowych trębaczy, Robem Mazurkiem oraz wydać debiutancką płytę w Delmarku – najstarszej amerykańskiej, niezależnej wytwórni jazzowo-bluesowej. Dołączywszy do katalogu jej artystów, Mikrokolektyw stał się pierwszym europejskim awangardowo-jazzowym wykonawcą w 57-letniej historii tego labelu.

Nigdy nie udało mi się zobaczyć Mikrokolektywu na żywo, toteż miałem wielkie oczekiwania wobec tego koncertu. Jak się okazało, zostały one spełnione z nadwyżką. Kubie Sucharowi oraz Arturowi Majewskiemu udało się stworzyć niezwykły, hipnotyzujący trans, który pochłaniał słuchaczy praktycznie od pierwszych minut. To, w jaki sposób muzycy panowali nad swoimi instrumentami i byli w pełni świadomi efektu wydobywanych przez nich dźwięków, wprawiało w osłupienie. Najbardziej niezwykła była umiejętność łączenia eksperymentów oraz ciągłych muzycznych poszukiwań z melodyjnymi frazami trąbki i pulsem perkusji.

Właśnie ów perkusyjny puls wyróżnia Mikrokoletyw spośród innych free jazzowych artystów, takich jak choćby goszczony ponad tydzień temu – również w Żaku – Ken Vandermark. To są nie typowe dla zachodniej cywilizacji figury rytmiczne, które zazwyczaj mają jeden dość prosty rdzeń. Kuba Suchar grając na swoim zestawie perkusyjnym, inspiruje się dziedzictwem kulturowym Afryki i Ameryki Południowej, tworząc gęste, barwne struktury. Rytmy, tworzone również przy pomocy różnorodnych metalowych waz oraz talerzy, były samodzielnymi tworami, nie spełniały tylko roli podkładów dla innych instrumentów. Będąc zanurzonym w swoim polirytmicznym świecie, Kuba Suchar wręcz tańczył, a nie jedynie grał na perkusji.

Trąbka, którą dzierżył w swoich rękach Artur Majewski, potrafiła być zupełnie porwana, balansując na granicy swobodnej ekspresji i chaosu. Kiedy indziej kreowała piękne, przepełnione niezwykłą żywotnością motywy, stanowiące momentami jedyny mocny punkt odniesienia dla słuchacza. Trąbka i perkusja fenomenalnie wchodziły ze sobą w dialog, w jednej chwili grający jakby zupełnie obok siebie, aby zaraz tworzyć jedną, idealną całość

Ostatnim elementem, z którego składała się muzyka Mikrokolektywu, były elektroniczne sample i podkłady, tworzące tło większości kompozycji. Często były one mało czytelne, ocierając się o noise oraz ambient, ale innymi razy dodawały one kolorytu i tak już niezwykłe bogatej grze rytmicznej Suchara.

Mikrokolektyw udowodnił, że świetna reputacja, która towarzyszy mu od lat, jest w pełni zasłużona. Słuchanie muzyki na żywo staje się niesamowitym, niezwykle intensywnym przeżyciem. Miejmy nadzieję, że wrócą do nas szybciej niż za kolejne 4 lata.

Autor: Krzysztof Kowalczyk