Sobotnim koncertem w Gdańsku, zespół Tres.b udowodnił, że jest silniejszy i bardziej pewny siebie niż to było kiedykolwiek wcześniej.

Fot. Rafał NitychorukHistoria zespołu Tres.b to przede wszystkim historia wielkiego uporu i determinacji, ale także wielu paradoksów. Powstali w 2005 roku w Danii, ich skład jest międzynarodowy, ale koniec końców wylądowali w Polsce i to właśnie w naszym kraju ich kariera nabrała odpowiedniego rozpędu. Stali się obecnie jednym z naszych najbardziej obiecujących muzycznych towarów eksportowych. Ich pierwszy album, „Scylla and Charybdis„, wydali samodzielnie, ale już drugi, „The Other Hand” został wydany przez filię jednej największych wytwórni płytowych na świecie. Mimo, że rodowodu ich twórczości można upatrywać głównie w alternatywie, zostali nagrodzeni Fryderykiem. Tę wyliczankę można by prowadzić jeszcze długo, ale z nie ulega wątpliwości, że Tres.b jest obecnie jedną z najbardziej charakterystycznych grup na rodzimej scenie.

Najlepszym potwierdzeniem tych słów jest otrzymanie przez muzyków Paszportu Polityki, czyli jednej z najważniejszych nagród kulturalnych w Polsce. Zazwyczaj Paszport Polityki bywa swego rodzaju podsumowaniem kariery nagrodzonego; w tym przypadku jest to zachęta do dalszego przemycania do muzyki komercyjnej ambitnych i niszowych elementów.

Dokładnie takie wrażenie można było odnieść podczas sobotniego koncertu w Żaku. Już wielokrotnie miałem okazję widzieć Tres.b na żywo na przestrzeni ostatnich kilku lat, ale nigdy wcześniej nie byli na scenie tak pewni siebie i nie mieli w sobie takich pokładów energii. Widać było jak na dłoni, że Paszport był dokładnie tym, czego potrzebowali – silną motywacją, aby po ośmiu długich latach nadal robić swoje. Setlista tego wieczora była przekrojowa, dzięki czemu można było prześledzić, jak zmieniało się brzmienie grupy na przestrzeni całej jej kariery – z indie popowej lekkości przesunęli się bardziej w kierunku piosenek pełnych przestrzeni i silnego perkusyjnego pulsu, choć nie brakuje w ich twórczości także folku.

Trio rozkręcało się z utworu na utwór, grając z coraz większym zaangażowaniem i wyrazistością. Co prawda można trochę ponarzekać, że niektóre z utworów były siebie zbyt podobne, ale tę monotonię skutecznie przełamywały numery, w których funkcję głównego wokalisty przejmował gitarzysta Olivier Heim. Większą rolę niż dotychczas wydaje się także mieć perkusista Toma Pettit, którego gra niejednokrotnie nadawała decydujący ton wielu utworom.

Publiczność trójmiejska tego wieczoru dopisała, jak rzadko kiedy – z pewnością miał na to wpływ wspomniany Paszport i jego rozdźwięk medialny. Jedyne poważne zastrzeżenia można mieć, do nagłośnienia. Wysokie i środkowe tony często ginęły pośród dudniących basów i bębnów. Dziwi to tym bardziej, że zespół przyjechał do Żaka ze swoim własnym akustykiem. Tak czy inaczej, Tres.b wydaje się być dopiero na początku swojej drogi i z pewnością jeszcze nie raz nas czymś zaskoczą.

Tekst: Krzysztof Kowalczyk

Koncerty w Trójmieście