„Sołdek”, czyli pierwszy rudowęglowiec zbudowany w powojennej historii przemysłu stoczniowego, nigdy na tyle mnie nie zainteresował, żeby wejść na jego pokład. „Przywitanie” się z nim z poziomu kajaka całkowicie zaspokoiło moją potrzebę kontaktu z okrętową stalą. Aż do ostatniej, słonecznej niedzieli września…
Zwiedzanie statku zaczyna się od wizyty w ładowni, w której zazwyczaj odbywa się wystawa czasowa, a kolejny krok to bogato ilustrowana ekspozycja, poświęcona budowie „Sołdka”. Oto, co z niej zapamiętałam:
II wojna światowa sprawiła, że polska flota handlowa przestała istnieć, toteż budowa nowych statków stała się priorytetowym przedsięwzięciem polskiej gospodarki. Już 19 października 1947 roku utworzona została Stocznia Gdańska, w której miały powstawać rudowęglowce typu B-30, przeznaczone do transportu wysyłanego na eksport węgla i importowanej rudy żelaza. Jednostka została zaprojektowana przez polskich konstruktorów pod kierunkiem mgr inż. Henryka Giełdzika, natomiast dokumentacja warsztatowa była zakupiona w stoczni A. Normanda w Hawrze.
Nad budową pierwszego statku czuwał mgr inż. Jerzy Doerffer, późniejszy rektor Politechniki Gdańskiej. Stępkę pod prototypowy rudowęglowiec położono 3 kwietnia 1948 r. Podczas tego uroczystego momentu pierwszy nit w element konstrukcyjny wbił ówczesny minister żeglugi Adam Rapacki.
Od początku budowie towarzyszyło współzawodnictwo pracy, a stawką w rywalizacji było nadanie pierwszym rudowęglowcom imion zgodnych z nazwiskami przodowników pracy. W pierwszym etapie wygrali: traser – Stanisław Sołdek i ślusarz – Henryk Gajewski. Prace postępowały szalenie szybko, średnio 45 ton stali okrętowej montowano w tygodniu pracy.
Po zaledwie siedmiu miesiącach budowy, 6 listopada 1948 r. odbyła się uroczystość wodowania. Matką chrzestną rudowęglowca została żona trasera – Helena Sołdek. 21 października statek, pod dowództwem kpt. ż.w. Zbigniewa Rybiańskiego, wyruszył w pierwszy rejs, którego celem był Szczecin. Cztery dni później, po uroczystym podniesieniu bandery, rudowęglowiec wyruszył do Gandawy, a tym samym rozpoczął swoją służbę dla polskiej gospodarki, która trwała 31 lat.
W tym czasie rudowęglowiec przewiózł 3.600.000 ton różnego rodzaju ładunku, zawijając przy tym do sześćdziesięciu europejskich portów. Przewoził węgiel, rudę żelaza, chemikalia i drobnicę.
„Sołdek” przeszedł na emeryturę 30 grudnia 1980 r., tego bowiem dnia, w Szczecinie opuszczono na nim banderę i jednostka została przekazana Muzeum Narodowemu w Szczecinie. Decyzją Ministerstwa Kultury i Sztuki kilka miesięcy później właścicielem rudowęglowca stało się Centralne Muzeum Morskie, toteż 13 kwietnia 1981 r. „Sołdek” został przyholowany do Gdańskiej Stoczni Remontowej, gdzie został zaadaptowany na cele muzealne, a 31 lipca 1985 r., jako statek-muzeum zacumował na Motławie.
W ładowni również znajduje się ekspozycja modeli statków, które powstały w Stoczni Gdańskiej w latach 1947-84.
Kotłownia i wnętrze maszynowni na dłuższy czas potrafią przyciągnąć wzrok większości mężczyzn. Mnie bardziej interesowała nadbudowa śródokręcia, czyli warunki socjalne panujące na jednostce. Zajrzałam do kajut oficerskich, kuchni i messy załogowej. Stanęłam za kołem sternika i z przyjemnością przyglądałam się z góry kajakarzom pływającym po Motławie.
Czy im również wystarczy podpłynięcie do statku? Ja mogę dzisiaj z całą odpowiedzialnością powiedzieć – „Sołdek” godny jest zwiedzenia.
Na stałej wystawie można przeczytać, że stępkę pod „Sołdka” położono na pochylni A-1, a tymczasem na oficjalnej stronie Centralnego Muzeum Morskiego czytam, że na A-2. Ta informacja nie ma dla mnie żadnego znaczenia, niemniej wprowadza zamęt.
Lektura uzupełniająca:
„Sołdek” odholowany do Gdańskiej Stoczni Remontowej
Szkoda że tak rzadko chodzi się tam z turystami zwiedzającymi Gdańsk. Jako przewodnik, w ciągu dwóch lat byłam tam z grupami „aż” dwa razy. A naprawdę warto go zwiedzić 🙂
Zgoda, jeśli potraktować statek jako morską ciekawostkę techniczną z rozwiązaniami rodem z XIX jeszcze wieku.
Poblem widzę gdzie indziej. Bryła statku przygniata swoim ogromem i kształtem okoliczną architekturę nadrzecznej zabudowy, zasłaniając duży fragment budowli obecnego Muzeum. Ociężały kształt kadłuba przekłada się na taki sam odbiór wizualny okolicy. Ta bryła po prostu tu nie pasuje, jest zbyt wielka
i klocowata! Stary port był oczywiście w swoim czasie pełen podobnych statków, ale ta jego funkcja dawno zanikła i stojący, a właściwie wystający z wody gigant , ani nie przywraca atmosfery portowej, ani nie stanowi ozdoby.
Był moment, kiedy statek został odholowany do stoczni na remont i okolica odetchnęła, a Motława odzyskała harmonię.
Nie jestem oczywiście wrogiem statku, bo warto mieć taki zbytek, ale nie w tym reprezentacyjnym miejscu. Marzy mi się tutaj piękny żaglowiec, nie zaś pokraczny i nadzwyczaj przeciętny wytwór techniki.
Warto byłoby może przeprowadzić swoisty negatyw pięknego obrazu Williama Turnera i spowodować, ażeby to piękny żaglowiec wyprowadził z portu w ostatnią drogę nieciekawy żelazny kadłub.
Michał
Nie zgadzam się z Michałem. Sołdek powinien być w tym miejscu, bo jest najlepszym świadectwem historii stoczni i portu gdańskiego. To on, a nie architektura nowej części CMM przyciąga uwagę turystów. I wszystko, co związane z morzem jest ciekawe dla naszych gości. Bo jest charakterystyczne dla wybrzeża i tego się tu oczekuje.
Zacytuję pewnego uczestnika mojej wycieczki:
„Panie, kościoły to my też mamy. My chcemy zobaczyć morze.”
To ja Wam na to Chłopaki zacytuję komunikat prasowy 🙂
Pod koniec października statek SOŁDEK, zacumowany przy nabrzeżu przed Spichlerzami na Ołowiance, zniknie z horyzontu!
Nie popłynie wprawdzie w pełnomorski rejs, ale zostanie odholowany do Gdańskiej Stoczni „Remontowa” celem dokonania przeglądu, remontu i konserwacji podwodnej i nadwodnej części kadłuba.
SOŁDEK zostanie umieszczony w doku. Kadłub zostanie zmyty hydromonitorem i przeszlakowany, następnie będzie dokonany pomiar grubości blach poszycia kadłuba. Jeżeli grubość blachy okaże się poniżej granicy dopuszczalnej przez Polski Rejestr Statków, to blachy te trzeba będzie wymienić na nowe. Kolejnym zabiegiem będzie pomalowanie kadłuba dwukrotnie farbą podkładową i dwukrotnie farbą nawierzchniową . Wymiana protektorów cynkowych, których ubytki korozyjne przekraczają limity dopuszczalne przez PRS. Odnowione będą: nadbudówka dziobowa, nadbudówka rufowa oraz pomieszczenie maszyny sterowej.
A ja miałem okazję dotknąć Sołdka z poziomu Motławy i bynajmniej nie z kajaka ani innego środka pływającego. Najzwyczajniej do niego… podszedłem:
http://www.flickr.com/photos/iks_berto/4359248923/
http://www.flickr.com/photos/iks_berto/4359253843/
🙂
Polecam odwiedzic kotlownie uruchomic wyobraznie : rozpalone paleniska kotlow w tym samym pomieszczeniu za kotlami pracojaca pelna para maszyna parowa brak klimatyzacji rozgrzane nie zanurzone burty i poklad tak pracowali palacz , jego pomocnik i maszynista Ci ludzie jeszcze zyja warto zainteresowac sie z medycznego punktu widzenia ciekawe prawda ? a jezeli istnieje pieklo to tak sobie to wyobrarzam. z powazaniem dla zwiedzajacych marynarz.
Za porownanie z pieklem wierzacych najmocniej przepraszam,ale nawet na pomocnika palacza nie latwo bylo zamustrowac. Uwazam ze najwieksza zasluga SOLDKA jest fakt ze doplynal do emerytury ze zdrowa zaloga i nie spoczol wraz z nowoczesna flota na dnie morza.A to miejsce gdzie obecnie cumuje jest zasuzone wlasciwe i HONOROWE zpowazaniem marynarz.