Andrzejki to pora szczególna. To co się wtedy wywróży, ma spore szanse sprawdzenia się. (Jak wykazały badania naukowe sprawdzalność wróżb andrzejkowych jest porównywalna ze sprawdzalnością wróżb noworocznych.)
Dlatego właśnie ostatnie z cyklu spotkań sąsiedzkich w Domu Zarazy Stowarzyszenie Stara Oliwa zorganizowało na przełomie lat liturgicznych. Oczywiście poświęcono je zaglądaniu w przyszłość.
Wróżby prowadziła Barbara Meyer, która tak się przejęła misją uświadamiania ludziom, co ich czeka, że zrezygnowała z konkurencyjnej czasowo imprezy, jaką miała we własnej bibliotece. Ogólnie było pozytywnie. Np. niżej podpisanemu wyszło, że grozi mu choroba psychiczna. To była pocieszająca wiadomość. Jasno bowiem wynika z niej, że wciąż jestem normalny (a ci, którzy mnie znają, wiedzą, że na pierwszy rzut oka można mieć wątpliwości).
Ale nie samą przyszłością człowiek żyje. Potrzebna mu jest też przeszłość i teraźniejszość. I to wszystko gościom Domu Zarazy zapewniono w najlepszym gatunku. Przeszłość – dawne imprezy w Zarazie i wspaniały wygląd oliwskich ogrodów w lecie – można było podziwiać utrwaloną na planszach rozstawionych w sali wystawowej, zaś teraźniejszość to ostatnie chwile przed adwentem – idealny czas na zabawę. I bawiono się przy muzyce. A muzyka była dostosowana do każdych gustów. Dla młodych ciałem grał zespół „The Moon”, dla młodych duchem – Józef Masternak przygotował wiązankę melodii biesiadnych. Obie imprezy nie przeszkadzały sobie, a i granice wiekowe nie były ostre. I młode głosy śpiewały „Sokoły”, i niegdysiejsza młodzież tańczyła taniec świętego Wita przy księżycowych brzmieniach.
Skoro obchodzono andrzejki, nie można było zapomnieć o Andrzejach. Od początku imprezy byl jeden – Andrzej Stelmasiewicz, ktoremu zaśpiewano gromkie „Sto lat”. Kolejni Andrzeje spóźniali się nieco (ale konieczność podjęcia gości w imieniny w pewnym stopniu ich usprawiedliwia). W miarę jak dochodzili „Sto lat” się powtarzało. Gdyby to wszystko zsumować, to Andrzej Stelmasiewicz, który wysłuchał wszystkich powtórzeń, powinien dożyć co najmniej do pięćsetki… Czego zresztą wszyscy mu życzymy.
A wyjaśnienia tytułu nie będzie. Powinniście Państwo znać te słowa. A jak nie znacie, to poszukajcie, bo wstyd nie wiedzieć, kto tak usprawiedliwiał wróżby…
Autor: Michał Wodziński
Brak komentarza