Odprawiam turystów na prom. Zebrałam ich dowody, miły pan z biura sprawdził zgodność danych, teraz więc tylko czekam, aż komputer wypluje taloniki na posiłki oraz karty wstępu do kabin. Z ciekawości przeglądam zebrane dokumenty. Większość moich gości urodziła się pod koniec lat dwudziestych – czyli państwo skończyli już osiemdziesiątkę. O rany! Niemożliwe! Oni?

To pewnie jakaś pomyłka… – myślę. Przecież w grupie nie było żadnych „leśnych dziadków” – tylko zwyczajni ludzie. Owszem, starsi – ale elegancko ubrani, dość energiczni, weseli – a co najważniejsze – ciekawi świata!

Mijamy, ludzka rzecz… trudno by czas popłynął wstecz!*

Społeczeństwo się starzeje. Nie tylko w Polsce, ale wszędzie. Co to oznacza dla nas? Otóż to, że coraz częściej będziemy przebywali i pracowali z ludźmi znacznie starszymi niż „średnia krajowa”. I że my również będziemy dłużej aktywni zawodowo. Oznacza to też – że za 30 lat – ja – zbliżając się do siedemdziesiątki – będę czynną zawodowo tłumaczką, wykładowczynią i przewodniczką – oprowadzającą grupy „młodych, dobrze zapowiadających się, niespełna dziewięćdziesięcioletnich”** turystów. Siedemdziesięcioletnia stomatolożka będzie dbała o trzecie zęby swoich stałych, serdecznych klientów, a starszy taksówkarz będzie woził do teatru pary eleganckich stulatków.

Starsi ludzie nie chcą już siedzieć w domach, lepić pierogów i zajmować się codziennie wnukami. A z jakiej niby racji mają to robić? Oni swoje dzieci wychowali. Owszem, w sobotę chętnie zorganizują wycieczkę do ZOO, ale w tygodniu nie mają czasu, gdyż po prostu pracują. A wieczorami często wychodzą, uczestniczą, bywają. Niemodnie ubrana, wiecznie skrzywiona siedemdziesięciolatka oglądająca seriale i telezakupy Mango – odchodzi do lamusa. Jej miejsce zajmuje wysportowana pani w „wieku nieokreślonym”, czynna zawodowo, ucząca się języków i znająca najnowsze trendy w modzie. Kiedyś sześćdziesięciolatka uważana już była za starszą panią. Dziś to młoda kobieta. Nie młódka, ale zadbana, elegancka pani. Zna swoją wartość i przeważnie za nic na świecie nie chciałaby mieć znowu dwudziestu lat… Lubię patrzeć na kobiety w średnim wieku, które doskonale wyglądają. Mają eleganckie ubrania, modne torby i buty, stylowe apaszki. Patrząc na nie – mniej boję się upływu lat.

Janusz Gajos skończył 70 lat. Tak, proszę Państwa – całkiem niedawno. Czy jest starszym panem, któremu należy pomóc przejść na drugą stronę ulicy, czy może mężczyzną w średnim wieku, z którym przyjemnie byłoby wypić kawę? 😉

Turysta 80 plus VAT

Na zachodzie Europy obecność starszych ludzi praktycznie wszędzie – jest normalna. Ja również przestałam się dziwić, że w niektórzy turyści dobijają dziewięćdziesiątki. Nie przeszkadzają mi, ani mnie nie irytują. Zmieniłam po prostu swoje podejście do mocno starszych klientów. Idę wolniej, mówię głośniej, robię przerwy, ważne rzeczy powtarzam, nie jestem zniecierpliwiona szesnastym pytaniem o to samo. Co pół godziny proponuję przerwę na toaletę, pokazuję gdzie jest apteka, latem spędzam dużo czasu w Kościele Mariackim, jest w nim chłodno i przyjemnie. Dostosowałam się do nich. Przyznam się, że nie od początku tak było. Kiedyś byłam zniecierpliwiona, gdy grupa była zbyt wolna. Myślałam, że przez to ślimaczenie się i częste przerwy – zobaczymy mniej niż inni. Że turyści coś stracą. To był zły sposób myślenia – teraz to wiem. Otóż starsze grupy naprawdę nie chcą zobaczyć WSZYSTKIEGO. Starsi państwo cieszą się, że w ogóle są na wycieczce, że wspólnie z innymi jadą autokarem, wyglądają sobie oknem, patrzą na domy, krowy na łące, bociany.. Są szczęśliwi, gdy wolniutko podrepczą wokół Neptuna, wypiją kawę na Długiej, posiedzą na ławeczce… Ostatnio moją uwagę zwrócił mocno starszy dziadek z nowoczesnym, drogim aparatem fotograficznym. Dziadek – dobiegający dziewięćdziesiątki – namiętnie robił zdjęcia – ludziom, miastu, niebu, gołębiom i ulicznym muzykantom… I tak się przy tym cieszył, taki był pochłonięty tym co robi… Złapałam się na myśli: i po co ci – sympatyczny dziadku – tyle tych zdjęć? Umiesz ty w ogóle potem je zgrać? Masz na co? Nie lepiej to iść spokojnie, dreptać za przewodniczką… ? Pisząc teraz ten tekst uświadomiłam sobie, co mnie w nim tak zaskoczyło. Entuzjazm! Taka młodzieńcza radość. On ją miał! Dlaczego wydaje nam się czasem, że jest ona zarezerwowana tylko i wyłącznie dla ludzi młodych? Przepraszam cię, wesoły dziadku – życzę jeszcze wielu ciekawych kadrów.

Starość – nie radość? A niby dlaczego? Jeszcze czego!

Parę lat temu zastanawiałam się, po co niektórzy wiekowi turyści jeżdżą na wycieczki – szczególnie takie, które mają dość napięte programy. Przykładowo Łebę. Podjeżdżamy meleksami pod wydmy – i część z państwa w ogóle na nie nie wchodzi. Siada na ławeczce i odpoczywa. Kiedyś myślałam: i po coś przyjechał, człowieku – „nic nie masz z tej wycieczki…” Teraz wiem, że to tylko z mojego punktu widzenia to był – „stracony dzień”. Ławeczkowe towarzystwo było zachwycone. Byli w Łebie! „Na wydmach”! Jechali meleksem, rozmawiali z ludźmi, robili zdjęcia, oddychali zdrowym, morskim powietrzem. To mało? Albo Malbork. Część grupy nawet nie wchodzi na zamek. Zostają przy autokarze. Siadają nad Nogatem i podziwiają. I są bardzo zadowoleni!

Parę lat temu duże wrażenie zrobił na mnie pewien reportaż, bodajże w Przekroju, o ludziach niepełnosprawnych, częściowo sparaliżowanych, siedzących na stałe na wózkach inwalidzkich. Mieszkali w domu opieki. Zagranicznym, może to było w Holandii? Autor reportażu rozmawiał z jednym ze starszych panów, który mógł poruszać zaledwie głową. Zadał mniej więcej takie pytanie – jak ocenia pan swoje życie TERAZ? A bardzo dobrze! – padła zaskakująca odpowiedź. U mnie mnóstwo się dzieje. Codziennie rano zjeżdżam windą do kafeterii, tam dostaję śniadanie i patrzę na ludzi  – i zawsze obowiązkowo pół godzinki na papużki w klatce. Potem jadę do ogrodu, tam znów jest mnóstwo wiewiórek, biegają, podchodzą do ludzi, do mnie też czasem wskakują.  Następnie mam obiad, a po nim przeważnie drzemkę.  Potem znów zaglądam do moich papużek, one zawsze na mnie czekają i cieszą się, gdy podjeżdżam. Wieczorem oglądam wiadomości i film… I z radością czekam na kolejny dzień, co znów ciekawego przyniesie…

* To oczywiście Krzysztof Krawczyk
**  Cytat z Klubu Pickwicka, Charlesa Dickensa, opisujący pana Winkle, z tym, że pan Winkle był „niespełna pięćdziesięcioletni”.

 

Autorka: Magda Kosko – Frączek – nauczycielka, wykładowczyni, doktorantka, tłumaczka, przewodniczka, od ponad roku mama Andrzejka – Małego Chłopczyka.
Napisz do autorki: [email protected]