Dom Uphagena - miejsce prelekcji

Często, gdy spacerujemy po Gdańsku, zastanawiamy się jak kiedyś żyli dawni gdańszczanie, jak wyglądały ich domy. Wtedy przychodzą nam na myśl piękne kamienice stojące przy ulicach Głównego Miasta. Były to jednorodzinne domy przeznaczone dla zamieszkujących je rodzin i zatrudnionej tam służby. Kamienica służyła jednocześnie jako miejsce działalności zawodowej właściciela, a warunki mieszkaniowe, jak na ówczesne czasy, były dobre.

Nie wszyscy jednak mieszkańcy Gdańska, mieli szczęście rodzić się w rodzinach bogatych mieszczan.


O tym, jak w XVIII i na początku XIX wieku wyglądały domy uboższych gdańszczan, opowiadała dr. Ewa Barylewska-Szymańska z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk.

Wykładu mogliśmy wysłuchać w miejscu zupełnie różnym od tych, jakie były tematem prelekcji. Piękny salon Domu Uphagena, jak co miesiąc, szczelnie zapełnił się słuchaczami.

Rok 1945 przyniósł ogromne spustoszenia w zabudowie naszego miasta. Był to również kres istnienia budynków, które zamieszkiwali ludzie o niższym statucie społecznym. Dzisiaj już nie istnieją, a o tym, jak wyglądały, możemy dowiedzieć się z opracowań pisanych w czasach, gdy jeszcze można je było znaleźć w panoramie Gdańska.

Prelegentka wspomniała o artykule prof. Marii Boguckiej, z 1973 r. opisującym formy życia w XVIII wieku, a także o książce prof. Andrzeja Klondera, „Wszystka spuścizna w Bogu spoczywającego. Majątek ruchomy mieszkańców Elbląga i Gdańska w XVII wieku „ z 2000r. Opracowania te jednak, w głównej mierze, traktowały o majątku ruchomym mieszkańców, nie zaś o budynkach w jakich zamieszkiwali.

W roku 1908 ukazała się publikacja zbiorowa „Gdańsk i jego budowle”. Jednym z współautorów był Albert Carsten. W swoim opracowaniu zwrócił uwagę na konieczność badania i dokumentowania stanu domów wielorodzinnych. Już wtedy budynków tych było coraz mniej, zwłaszcza domów galeriowych. Nieco więcej było tych z wewnętrznymi klatkami schodowymi.

Bardzo cenną jest rozprawa doktorska z 1909 r. autorstwa Felixa Gentzena, pisana pod kierunkiem Alberta Carstena. Była to pierwsza praca traktująca o zagadnieniach gdańskich, na wydziale architektury Królewskiej Wyższej Szkoły Technicznej. Swoją pracę mógł Gentzen oprzeć na bezpośredniej obserwacji opisywanych obiektów, mógł je np. zmierzyć.

Domy zamieszkiwane przez uboższą część społeczeństwa gdańskiego stanowiły ważny element przestrzeni strukturalnej miasta. Dość rzadko jednak gościły na rynku nieruchomości. Prelegentka podała przykład : na podstawie notek prasowych, w latach 1770 -76 do sprzedaży oferowano 55 domów czynszowych, podczas gdy w tym samym okresie aż trzysta kamienic.

Tereny, na których pojawiało się budownictwo czynszowe w Gdańsku, to głównie Stare Przedmieście, Stare Miasto, ale również i Główne Miasto np. na ulicach Wiadrownia, Zamczysko, Świętojańska, Straganiarska. Znajdowały się też na Dolnym Mieście, Siedlcach, Oruni i Zaroślaku.

Występowały dwa typy domów czynszowych – galeriowe i z wewnętrznymi klatkami schodowymi. Ustawiano je w pierzei ulicy, ale także i wewnątrz podwórka. W domach galeriowych przyziemie budynku, z reguły, było murowane, kolejne kondygnacje wznoszono w konstrukcji szkieletowej, niekiedy z murowanymi ścianami szczytowymi. Były to budynki szeroko frontowe, ustawione kalenicą do ulicy, często podpiwniczone. W suterenach mogły znajdować się dodatkowe mieszkania. Zazwyczaj były budynkami dwukondygnacyjnymi, z drewnianymi galeriami na zewnątrz (stąd ich nazwa), umożliwiającymi komunikację do mieszkań położonych na piętrze. Znajdowało się w nich od kilku do kilkunastu mieszkań, składających się z jednej izby i sieni z paleniskiem. Mieszkania położone na dole, w pobliżu paleniska, posiadały klapę do pomieszczenia piwnicznego, służącego jako spiżarnia, bądź też jako skład opału.

Analogiczną klapę posiadały mieszkania na piętrze, z tą różnicą, że była ona umieszczona w suficie i prowadziła na strych.

Domy galeriowe, które badał Gentzen, pochodziły z XVII i początku XVIII wieku. Początkowo powstawały jako fundacje szpitalne bądź kościelne, ale już pod koniec XVIII wieku większość należała do osób prywatnych, albo wręcz przez takie osoby została wzniesiona. Prelegentka podała udokumentowany przykład pochodzący z 1782 roku. Wówczas to zmarł czeladnik murarski posiadający czynszowy dom galeriowy, z mieszkaniami do wynajęcia. Po jego śmierci, mistrzowie cechu murarzy i cieśli, dokładnie opisali dom, jaki pozostawił. Mieszkania, znajdujące się w nim, składały się z sieni z paleniskiem i izby opalanej piecem. Podłogi były drewniane, a stropy belkowane. Ponieważ mieszkania znajdowały się też w piwnicach i na poddaszu, wobec tego na podwórzu wybudowana była drewutnia, podzielona na mniejsze segmenty, służąca do przechowywania drewna.

Większość domów, nad którymi prace badawcze prowadził Gentzen na początku XX wieku, były to domy z wewnętrznymi klatkami schodowymi. Charakterystycznym dla tego typu budowli był fakt, że do każdego mieszkania prowadziły osobne, niezależne drzwi, wprost z ulicy. Do lokali na I piętrze prowadziły bardzo strome „korytarzo-schody” wprost z ulicy. Liczba mieszkań w takich budynkach wahała się od dwóch do czterech, czasami zdarzały się nawet 60-cio mieszkaniowe. Dla ułatwienia, poszczególne mieszkania numerowano lub oznaczano literami alfabetu. Notatkę o takim domu można znaleźć w dzienniku Daniela Chodowieckiego, który w 1773 roku przybył do Gdańska i po śmierci jednej z ciotek, odziedziczył dom czynszowy. W swoim opisie wspomina, że dom ten posiadał dolne i górne mieszkania.

Jak wyglądały domy z wewnętrzną klatką schodową? Były na ogół 2-kondygnacyjne, rzadziej 3-kondygnacyjne, podpiwniczone, stawiane na ogół kalenicą do ulicy. Przeważnie znajdowały się w pierzei ulicy, rzadziej w głębi. Układ wnętrz był podobny do tego w domach galeriowych. Mieszkania składały się z jednej do dwóch izb z sienią i paleniskiem. Jednak można w nich zauważyć pewien postęp cywilizacyjny, a mianowicie ubikacje. Tradycja budowy tego typu domów przetrwała dość długo, bo aż do lat 60-tych XIX wieku. Również w XIX wieku bardzo często przebudowywano domy galeriowe na domy z wewnętrzną klatką schodową.

Właścicielami domów czynszowych byli zamożni ludzie, pochodzący z rodów kupieckich, dla których była to lokata kapitału i dodatkowe źródło dochodów. Wartość domu, podobnie jak dzisiaj, zależała od liczby mieszkań, stanu technicznego i miejsca w którym się znajdował.

Aby móc mówić o cenach domów i kosztach wynajęcia w nich mieszkań, prelegentka, opierając się na opracowaniach prof.. Edmunda Cieślaka, pokrótce przybliżyła wysokość płac w XVIII wieku.

Monetą obiegową był wówczas floren=30 groszy= 90 szelągów=540 denarów. Odnoszono też jego wartość do srebra i tak w roku 1751 i 1 floren = 5,94 gr srebra, zaś w roku 1800 już tylko 4,23 gr srebra. Wysokość dopuszczalnej płacy regulowana była zapisem w wilkierzu. Czeladnik murarski mógł zarobić dziennie 33 gr latem, zaś zimą 27 gr. Zarobki nauczyciela ze szkoły św. Piotra i Pawła wynosiły 450-600 florenów rocznie, mógł on dawać jeszcze dodatkowe lekcje i otrzymywał deputat w postaci drewna opałowego. Zarobki organisty w 1750 r. wynosiły 120-160 florenów/ rok. Urzędnicy zarabiali lepiej. Ławnik otrzymywał 750 florenów rocznie, rajca – 1800, zaś burmistrz aż 3000 florenów na rok. Dodatkowo urzędnicy otrzymywali dodatkowe, trudne dzisiaj do ustalenia, inne gratyfikacje.

Jak kształtowały się ceny domów?

W 1773 roku za dom przy Podwalu Staromiejskim znany armator gdański Francius zapłacił 27.000 florenów. Za tę kwotę mógłby kupić kamienicę przy jednej z głównych ulic Głównego Miasta, ale widoczne uznał, że jego inwestycja jest opłacalna. Można przypuszczać, że dom który kupił, był nowy, w dobrym stanie technicznym i z dużą ilością mieszkań do wynajęcia, co zapewniało dobry dochód.

Z kolei Michael Groddeck za swój dom z czternastoma mieszkaniami w okolicach dzisiejszej ulicy Rogaczewskiego, zapłacił 13.000 florenów.

Oczywiście były też i domy w niższych cenach. Można było już takie kupić po 1.000-1.500 florenów. Niestety ich stan pozostawiał wiele do życzenia. Często brakowało w nich podłóg, pieców, a dachy były dziurawe. Właściciele oczekiwali zysków, nie kwapiąc się do ponoszenia kosztów eksploatacyjnych. Daje to pogląd o warunkach w jakich zamieszkiwali ludzie wynajmujący tam mieszkania. Były one złe, a często wręcz szkodliwe.

Jakie można było osiągnąć zyski z wynajmu?

W roku 1769 za wynajem 31 mieszkań w domu przy ulicy Żabi Kruk, właściciel miał 1350 florenów rocznego dochodu. Dom z 25 mieszkaniami, położony na Dolnym Mieście, dawał roczny dochód 1180 florenów. W zależności od lokalizacji, stanu technicznego i ilości mieszkań można było uzyskać od kilkuset do 1500 florenów.

Omawiane dotąd mieszkania czynszowe to nie jedyne miejsce zamieszkiwania warstw ubogich. Domy w mieście Gdańsku służyły nie tylko jako miejsce zamieszkania, ale były również miejscem wykonywania zawodu przez właściciela. Często w takich domach wynajmowano pojedyncze izby lub pomieszczenia. Rzemieślnicy dorabiali sobie w ten właśnie sposób. Właściciel zapewniał lokatorowi dostęp do kuchni i do składu opału. Podobnie postępowały wdowy, traktując wynajem izby, jako dodatkowe źródło utrzymania. Oferowały izbę, opalaną piecem lub kominkiem, czasem z umeblowaniem, pościelą, a nawet z wyżywieniem.

W XIX wieku intensywnie zabudowywano podwórza, często przerabiając stajnie, bądź drewutnie na mieszkania, przeznaczone pod wynajem. Wiele osób zamieszkiwało sutereny. W kamienicach tylna izba na parterze, była położona nieco wyżej i właśnie pod nią, od strony podwórza można było zrobić mieszkanie i wynająć je komuś niezamożnemu. Były to bowiem najtańsze mieszkania w mieście. Wiele mieszkań lokowano też na terenie ogrodów podmiejskich. Ludzie, którzy zamieszkiwali w tych, przeznaczonych na wynajem lokalach, byli bardzo biedni. Wiemy to ze spisów, dokonywanych przez taksatorów po ich śmierci. Często pozostawiali po sobie tylko długi, nie mając żadnego majątku. Czynsz jaki płacili za wynajem wynosił 24-30 florenów za pół roku w tych najlepszych warunkach, poprzez 14-18, do 8-10 florenów za pół roku w warunkach bardzo złych. Umowy o wynajem zawierano co pół roku i płacono z góry za ten okres. Terminy wynajmu i przeprowadzki przypadały 2 razy w roku : na 3 tygodnie przed Wielkanocą i na 3 tygodnie przed świętem św. Michała ( 29. IX).- regulował to wilkierz.

Na zakończenie, prelegentka przedstawiła wnioski, podsumowujące wykład:

Uboga ludność Gdańska, XVIII i początku XIX wieku, żyła w bardzo złych warunkach, w ciasnocie, w przeludnionych i zawilgoconych pomieszczeniach. Właściciele domów czynszowych, nie dbali o stan techniczny budynków i lokali, dążąc jedynie do osiągania zysków. Sytuacja pod koniec XIX wieku była jeszcze gorsza. Gdańsk był jednym z najgęściej zaludnionych miast. Był jeszcze otoczony fortyfikacjami, brakowało miejsca, zagęszczano podwórza. Sytuacja była gorsza niż np. w stołecznym podówczas Berlinie.

Dopiero likwidacja fortyfikacji na przełomie wieków XIX i XX, a w późniejszym okresie planowe działania budowy mieszkań dla ubogich, przyniosły poprawę jakości życia warstw najniższych społecznie.

Autor: Ewa Czerwińska