Justyna, Małgorzata, Łukasz, Katarzyna, Szymon i Grzegorz Rogińscy, potomkowie Władysławy, z domu Żukowskiej, i Bolesława Rogińskich, byli bohaterami kolejnego spotkania p. t. „Z marzeń i życia” z cyklu Soboty u Państwa Uphagenów, które przygotowała i poprowadziła Katarzyna Korczak, w sobotę, 3 grudnia 2016 roku. Kamienica pękała w szwach, publiczność wypełniła Dom Uphagena od komina aż do piwnic.

Bohaterowie – od lewej: Małgorzata, Łukasz, Justyna, Katarzyna Rogińscy

Bohaterowie – od lewej: Małgorzata, Łukasz, Justyna, Katarzyna Rogińscy

Spora grupa chętnych nie dostała się do środka, nie pozwoliły na to przepisy bezpieczeństwa.

Staropolskim obyczajem

Opowieść złożona była z relacji: dzieci – Justyny, Małgorzaty, Łukasza, wnuczki – Katarzyny (obecni na spotkaniu), oraz wnuków Szymona i Grzegorza. Reprezentantów znakomitego rodu przybyło – z Trójmiasta, Warszawy i Wrocławia – blisko dwadzieścioro! Wśród publiczności znaleźli się sąsiedzi rodziny, przyjaciele i współpracownicy z Fundacji „Sprawni Inaczej” – przybyła Danuta Wałęsowa, wspierająca organizację od momentu założenia, przewodnicząca Rady Fundatorów, artyści malarze, graficy, animatorzy kultury, członkowie przedstawiciele rad dzielnic, Oddziału Pomorskiego Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej i in., stali bywalcy spotkań z tego cyklu. Na listach obecności widnieje równo sto nazwisk, ścisk nie pozwolił na wpisanie się wszystkim obecnym.

Zgodnie ze staropolskim obyczajem, w wytwornym salonie, kilkupokoleniowa rodzina spotkała się ze swoimi gośćmi, by powspominać, porozmawiać, posłuchać muzyki, a i samemu pośpiewać. Odczuwalna była bliskość uczestników – większość z nich od dawna się znała, a nowi od razu się wtopili w ciepłą atmosferę. Formuła Teatru Domowego, którą stworzyłam, a raczej kontynuuję tradycje swoich przodków, po raz kolejny potwierdziła rację jej bytu. Jak zwykle wszystko zaczęło się od koncertu „Śpiewnik Domowy”, w którego programie znalazły się pieśni różnych narodów. Wystąpili: uczniowie i pedagodzy Szkoły Muzycznej II st. im. Fryderyka Chopina w Gdańsku Wrzeszczu: Magdalena Budziszewska, Ewa Kiełpińska, Angelika Podwojska, Krzysztof Chorzelski, Olivier Markowicz, wszyscy z klasy śpiewu solowego dr hab. Liliany Górskiej, prof. Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku, kierownika muzycznego wieczoru, na fortepianie grała mgr Anna Rocławska – Musiałczyk.

Z pokolenia na pokolenie

Godzinę i pięćdziesiąt minut słuchano z uwagą wspomnień czytanych przez tychże uczniów Szkoły Muzycznej i mnie, pełniłam rolę narratora, a także prowadziłam rozmowy z bohaterami w trakcie spotkania. Piosenki wykonywane pomiędzy opowieściami, dostosowane do czasu i epoki zdarzeń, wykonane przez tę samą muzyczną młodzież – uzdolnioną, naturalną, bez cienia rutyny – dopełniały nastroju. Rozrzewnił słuchaczy utwór „Mister wonderful” z repertuaru Ludmiły Jakubczak towarzyszący wspomnieniom z lat powojennych w wykonaniu Angeliki Podwojskiej. Urzekła ludowa piosenka białoruska „Kupalinka” związana z Nocą Kupały – świętem miłości, ognia, wody, słuchali jej przed wojną Władysława i Bolesław, zaśpiewała a calppella, w wianku z kwiatów na głowie, Ewa Kiełpińska. W chwili, gdy wspominano o bezpowrotnym opuszczeniu przez bohaterów Wilna w 1945 roku, Magdalena Budziszewska zaprezentowała „Stare wileńskie ulice”. Małgorzata mówiła o plenerach malarskich rodziców odbywanych na Kaszubach, kiedy to z takim samym zaangażowaniem, jak przed wojną na Wileszczyźnie, oddawali w obrazach, rysunkach i grafikach uroki miejscowego krajobrazu i zaraz potem wysłuchano ludowej piosenki kaszubskiej „Gąsorka” w wykonaniu Ewy Kiełpińskiej.

Wzruszenia, radości, zadumania

A gdy Justyna z radością chwaliła się, jak to udało jej się wyprowadzić osoby niepełnosprawne z domów, zorganizować wyjazdy poza miejsce zamieszkania, nawet za granicę, Angelika Podwojska zaśpiewała piosenkę francuską „La belle”.

Znaczenia i odczucia niosła też poezja, wiersz Władysława Bukowińskiego z tomiku „Z marzeń i życia”- stąd tytuł spotkania – przywołał tęsknotę młodziutkiej Władysławy, przebywającej w Petersburgu, za rodzinnym Wilnem.

Były wzruszenia, radości, zadumania. Bohaterowie opowiadali o wileńskiej przeszłości Władysławy i Bolesława, o kontynuacji ich działalności zawodowej i społecznej w Gdańsku po wojnie, o atmosferze panującej w domu, o tym co najważniejszego z pokolenia na pokolenie było im i jest przekazywane. Dzieci, wnuki, a teraz i prawnuki, nie tylko dziedziczą po protoplastach zdolności artystyczne, ale przejęli po nich pasje społecznikowskie, miłość bliźniego, wrażliwość na krzywdy i gotowość nieustannego niesienia pomocy słabym, niechcianym, chorym, mają w sobie umiłowanie Małej i Dużej Ojczyzny.

W trakcie narracji prezentowane były nieustająco zdjęcia z archiwum rodzinnego bohaterów i wykonane obecnie przez Marka Zarzeckiego.

„Liczymy, że pokój zostanie utrzymany”

Program zakończyło odczytanie przez autorkę fragmentu listu, jaki napisali do państwa Rogińskich potomkowie przedwojennych właścicieli domu przy ulicy Zbyszka z Bogdańca 7:

W 1973 roku pan Bolesław Rogiński serdecznie nas przyjął. Dziękujemy. Mamie było lżej, bo dowiedziała się, że dobrzy ludzie mieszkają w naszym domu. (…) W 1923 roku dziadkowie kupili ten dom, a w 1924 rodzice się pobrali i w nim zamieszkali. Brat się urodził w 1924, ja w 1927. W 1930 roku dziadek zginął w wypadku samochodowym, w 1945 roku umarła babcia w drodze na zachód. W s z y s t k i e   s m u t n e   w y d a r z e n i a d z i a ł y   s i ę   p o z a   t y m   d o m e m . Miałam 17 lat, gdy wyjeżdżałam z Gdańska. (…) My mamy córkę, syna, dwoje wnucząt. (…)
Cały świat jest z a n i e p o k o j o n y , ale m y   l i c z y m y , z   w s z y s t k i m i  i n n y m i   n a r o d a m i, że   p o k ó j   z o s t a n i e   u t r z y m a n y . (…) Christel Garms.

Co zawdzięczamy rodzicom, dziadkom, pradziadkom?

I myślę, że nie można lepiej sformułować modlitwy o pokój A. D. 2016. Marzą o nim: bohaterowie wieczoru, marzą Niemcy, którzy mieszkali przed nimi przy ulicy Zbyszka z Bogdańca, z akceptacją i zrozumieniem przyjęła list licznie zgromadzona publiczność.

Zabrzmiała piosenka „Rodzina” z Kabaretu Starszych Panów w wykonaniu wszystkich artystów, refren śpiewali wszyscy. Wieczór zakończył się, podziękowałam bohaterom, artystom, a publiczność – zdarzyło się to po raz pierwszy w tym cyklu spotkań – nie wstawała z miejsc, najwyraźniej nie mogąc otrząsnąć się z doznanych wzruszeń i przeżyć. Rozmawiałam więc jeszcze głośno z Justyną o tym, że Fundacja w 2019 roku obchodzić będzie 30 lecie działalności, że przygotowania do obchodów trwają, i że w każdej chwili można odwiedzić warsztaty terapii zajęciowej na Niedźwiedniku i w Brzeźnie, przyjrzeć się, jakie cuda z gliny i czerpanego papieru, wytwarzają osoby niepełnosprawne.

Jeżeli uczestnicy ostatniej w tym roku Soboty u Państwa Uphagenów po powrocie do domów o t w o r z ą się bardziej na swoich protoplastów, zainteresują głębiej ich przeszłością, wpisaną w dzieje miasta, Polski, zadadzą sobie pytanie co im zawdzięczają, a jeśli jeszcze jest taka możliwość – podziękują, będę miała prawo odczuć, że choć trochę udało mi się osiągnąć zamierzone cele.

Tekst: Katarzyna Korczak
Zdjęcia: Marek Zarzecki