Pogoda ulitowała się nad kombatantami i organizatorami obchodów 65. rocznicy zakończenia II wojny światowej oraz 66. rocznicy zwycięskiej bitwy w Normandii pod Caen i Falaise przez 1. Dywizję Pancerną gen. Broni Stanisława Maczka.

Delegacja Rady Osiedla Strzyża

Delegacja Rady Osiedla Strzyża

Na placu, który pamiętam z dzieciństwa jako Kozi Rynek, i który do dzisiaj kojarzy mi się głównie z karuzelami wesołego miasteczka, w sobotnie przedpołudnie 7 sierpnia, zebrało się bardzo szacowne towarzystwo. Wokół pomnika gen. Stanisława Maczka spotkali się byli żołnierze 1. Dywizji Pancernej, Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, Wojska Polskiego i Polskiego Państwa Podziemnego. Towarzyszyli im przedstawiciele władz państwowych, administracyjnych i wojskowych. Wojskową asystę honorową pełniła Orkiestra Morskiego Oddziału Straży Granicznej i Kompania Honorowa 1. Batalionu 7. Brygady Obrony Wybrzeża. Dowódcą uroczystości był komendant garnizonu Gdańsk major Andrzej Kaniecki. Uroczystości przyglądali się dawni i dzisiejsi mieszkańcy  dzielnicy Strzyża oraz rodziny wiekowych już kombatantów. Twarze dostojnych weteranów były bardzo poważne, a jednocześnie malowało się na nich głębokie wzruszenie.

Po meldunku o gotowości do rozpoczęcia uroczystości, złożonym przez majora Andrzeja Kanieckiego, odegraniu Hymnu Państwowego i podniesieniu flagi państwowej na maszt, głos zabrał pułkownik Władysław Dwojak, prezes Stowarzyszenia Kombatantów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i były żołnierz 1. Dywizji Pancernej. Bez mała siedem minut witał z imienia, nazwiska i pełnionej funkcji oficjalnych gości uroczystości, co w mojej opinii, było lekko nużące. Mówca z wielką atencją wspomniał postać generała Stanisława Maczka, ale zanim to nastąpiło powiedział:

W naszym Gdańsku – miejscu dramatycznych i wspaniałych dla naszego kraju wydarzeń z czcią pochylamy się nad tymi, którzy swym życiem i czynem zaświadczali, że jeszcze Polska nie zginęła

Po odczytaniu listów skierowanych do uczestników spotkania przez kierownika Urzędu d/s Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz Ambasadora Królestwa Niderlandów i modlitwie odmówionej przez księży biorących udział w uroczystości, nadeszła bodajże najbardziej wyczekiwana przez weteranów chwila – wyróżnienia, dekorowanie medalami i mianowanie na kolejne, wyższe stopnie wojskowe. Kiedy byli żołnierze, nierzadko w bardzo zaawansowanym wieku, wyprostowani i sprężystym (w miarę możliwości) krokiem podchodzili do dekoracji, nie tylko w ich oczach kręciły się łzy. Równie wzruszającym momentem był apel poległych:

Wzywam do apelu żołnierzy polskich ze wszystkich frontów i formacji walczących w czasie II Wojny Światowej, którzy pragnęli żyć w wolnej ojczyźnie, mówić ojczystą mową, służyć narodowi pod biało-czerwoną flagą i banderą. Stańcie do apelu!

Chwała bohaterom! lub Polegli na polu chwały! – odpowiadali żołnierze w niebieskich beretach.

Składanie wieńców i wiązanek kwiatów pod pomnikiem, poprzedziła salwa honorowa, wzbijająca w powietrze  stado gołębi krzątających się na zieleńcach i stanowiąca niebywała atrakcję dla licznej grupy męskiej części dzieci przyglądających się uroczystości.

Kiedy kwiaty ozdobiły już pomnik, a na ręce prezesa Władysława Dwojaka zostały złożone podziękowania od kombatantów, po półtoragodzinnym uczestnictwie, opuściłam plac, na którym kiedyś kręciłam się na karuzeli. Pomyślałam jednocześnie, że kombatanci mają niespożyte siły. Są przykładem przedwojennej, dobrej roboty i jak pisze Barbara SzczepułaIch opowieści są znacznie ciekawsze niż losy „Czterech pancernych”.

Relacja z urodzin marszałka Józefa Piłsudskiego (w niedalekim sąsiedztwie)

Na marginesie chciałabym wspomnieć o słusznym głosie mieszkańca budynku „z widokiem na pomnik”. Organizatorzy uroczystości zadbali o ochronę Straży Miejskiej i medyczną, ale zapomnieli, że fizjologia ma swoje prawa. Skutek? Wiadomy…