Moja wiedza o beatboxingu jest bardzo mała, ale sama nazwa tej sztuki tajemnej przywołuje miłe skojarzenia. Hip-hopowy festiwal Warsaw Challenge czy warszawski koncert Dub Fx pokazały mi, że beatbox to naprawdę fajna (i trudna) zabawa. Tym razem Beardyman, brytyjska legenda tego gatunku, gościł w Klubie Muzycznym Parlament.

 

Beardyman w Klubie Muzycznym Parlament

Beardyman / Fot. Joanna "Frota" Kurkowska

Beatbox to w skrócie tworzenie różnorakich dźwięków używając aparatów mowy. Przy pomocy przepony czy języka beatoxerzy potrafią wyczarować m.in. odgłosy samolotu, jingle reklamowych czy naśladować poszczególne instrumenty. Beardyman poszedł jednak o krok do przodu i wzbogacił swój beatboxcerski repertuar o samplery i urządzenia do miksowania. W skrócie – zamiast tworzyć pojedyncza ścieżkę dźwiękową za pomocą swojego wokalu, tworzy ich kilka, każda z nich nagrywa, a potem zapętla i puszcza wszystko naraz, modyfikując na bieżąco. Efekt porywający, tym bardziej że jedynym „prawdziwym” instrumentem na scenie okazał się malutki klawisz, a do naszych uszu dochodziły dźwięki m.in. werbla, talerzy perkusyjnych, gitary z efektem wah-wah (nie wiecie co to? Sięgnijcie pamięcią do legendarnych nagrań Jimiego Hendrixa), elektronicznych bitów i gramofonowych skreczy. Przypuszczam, że dla tych, którzy poszli na koncert Brytyjczyka z ciekawości, musiał być to szok większy niż obecne ceny benzyny i cukru. Beardyman czerpał pełnymi garściami z takich gatunków jak dubstep czy drum’n’bass, tworząc głosowe podkłady, które zbytnio nie różniły się od swoich elektronicznych odpowiedników. Do tej wybuchowej mieszanki dodajmy charyzmę artysty i jego poczucie humoru oraz dystans do tego co robi, a otrzymamy dynamiczny, wciągający, a przede wszystkim fajny i niebanalny koncert. Kto nie był ten ma czego żałować bo taka okazja szybko się nie powtórzy!

Nie wiem jak to możliwe, ale nikt nie wpadł na tak banalny pomysł, jak umieszczenie jednej lub dwóch kamerek na mikserskim stole, aby obserwować jak beatboxer swój głos na żywo modifikuje, wycina, zmienia i zapętla. Z podobnym problemem spotykam się na innych imprezach DJskich czy właśnie beatboxerskich i zachodzę w głowę jak to możliwe, że nikt nie stosuje tego rozwiązania. Pomysł jest przecież banalny do rozwiązania niczym krzyżówka w Super Expressie.

Beatboxing jest jednym z elementów kultury hip-hopowej i dobrym przykładem na to, że ta muzyka i elementy jej towarzyszące wcale nie musza być synonimem przemocy i wulgarności, jak powszechnie się utarło. Oznacza raczej dobrą zabawę i zdrowe współzawodnictwo oraz jest okazją do zaprezentowania niesamowitych umiejętności wokalnych. Zresztą, co ja Wam będę pisać. Zobaczcie sami jak popisuje się ten pan.

Autor: Joanna „Frota” Kurkowska

Przed Państwem Beardyman!

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=VQqTsMKa7ow[/youtube]

Koncerty w Trójmieście – recenzje