38. Festiwal Filmowy w Gdyni po raz czwarty – moje zachwyty i rozczarowanie

Festiwal Filmowy w GdyniNa początek „Oszukane” w reżyserii Marcina Solarza, film z cyklu Panorama Kina Polskiego, z przepięknie zagraną rolą Katarzyny Herman. Uporządkowane życie dwóch rodzin zostaje kompletnie zburzone po odkryciu, że dwie podobne do siebie dziewczyny zostały przed laty zamienione w szpitalu. Scenariusz w sposób szczególny eksponuje relacje matki i córki (wspomniana już Katarzyna Herman i Karolina Chapko). Obie są związane z baletem, prowadzą spokojne, normalne życie, w które jak tornado wkrada się wiadomość o tym, że łączące ich dotychczas więzi nie są powiązane z pochodzeniem biologicznym. Córka początkowo reaguje na tę sytuację buntem i totalną destrukcją, jednak ostatecznie podnosi się z upadku i wraca do dotychczasowej roli dobrej, kochającej córki. Wzruszająca jest scena, w której Natalia (śliczna Karolina Chapko), po przejściu tej burzy, rekompensuje matce trudne chwile, przez jakie musiała przejść i pięknie tańczy dla niej na scenie pokazując jej w ten sposób, że łączy je nadal miłość do sztuki baletowej.
Spokojnie, konsekwentnie i wiarygodnie poprowadzona historia, potwierdzająca znaną tezę, że nie jest realną matką ta, która urodziła, lecz tak naprawdę ta, która wychowała, czyli wprowadziła określone i niepowtarzalne kody zachowań, sposobu myślenia, zwyczajów powielanych w całym życiu. Jest to również film o sile i wielkości macierzyńskiego uczucia.

Rozczarowała mnie natomiast „Ixjana”, obraz Józefa i Michała Skolimowskich. Nie będę ukrywać, że do obejrzenia tego filmu przyciągnęło mnie nazwisko twórców, jednak mam duży problem z jego jednoznaczną oceną. Ciężka, mało przejrzysta fabuła i rażące sztucznością dialogi, nie pozostawiają aktorom szerokiego pola do popisu. Dlatego nie mam nawet pretensji do Sambora Czarnoty, Borysa Szyca czy Magdaleny Boczarskiej, że grane przez nich postaci na ekranie wypadają tak, jak wypadają. Film, pretendujący do miana czegoś pośredniego pomiędzy thrillerem a horrorem, polecam jedynie naprawdę najbardziej wytrwałym kinomanom. Obraz ten jest jednak dowodem na ogromne zróżnicowanie Panoramy Kina Polskiego.

Także poza konkursem głównym pozostawał znany już z kin obraz Janusza Zaorskiego „Syberiada polska”, pokazujący losy Polaków z kresów wschodnich, zesłanych na daleką Syberię po rozpoczęciu II wojny światowej. Film w przekonujący sposób wizualizuje tułaczkę i niedolę ludności polskiej, zmuszonej w tamtym czasie do życia w tragicznych warunkach na obczyźnie, szykanowanej i niewolonej przez sowietów.

Autor znakomicie, moim zdaniem, wyważył w tym filmie proporcje pomiędzy pokazaniem stanu uciemiężenia naszych rodaków w Rosji czasów wojny a zachowaniem przez nich poczucia godności, patriotyzmu, niezłomności. Przepiękna rola Soni Bohosiewicz jako pani Ireny, która w sposób szczególny wspomaga pozostałych wygnańców. Na uznanie zasługują też świetne zdjęcia Andrzeja Wolfa oraz wspaniała muzyka Krzesimira Dębskiego, które dopełniają wrażeń pozwalających widzowi na czas projekcji zanurzyć się w wyobrażenie o tym, jak żyli i co przeżywali ludzie będący bohaterami naszej historii.

W głębokim PRL

Z najwyższym entuzjazmem natomiast odnieść się należy do pokazanego dziś w konkursie głównym „Biletu na księżyc” autorstwa Jacka Bromskiego – twórcy znanego i cenionego, który tym razem przenosi widzów do końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, w czasy głębokiego PRL, pokazanego tu w znakomity sposób. Dwaj bracia wyruszają z podkarpackiej wsi do Świnoujścia. Starszy Antek (w tej roli jak zwykle świetny Mateusz Kościukiewicz) odwozi tam młodszego brata (nieźle partnerujący mu Filip Pławiak), który dostał powołanie do wojska, przy okazji chcąc go przygotować do służby według własnej wizji. Obaj wyruszają więc na eskapadę, która przybiera zaskakujący obrót.

Wartością tego obrazu jest lekkość i finezja, z jaką pokazano czasy PRL. Twórcy wykazali się przy tym subtelnym poczuciem humoru, a napisane w scenariuszu role, także te drugoplanowe, zostały po mistrzowsku zagrane przez aktorów. Wystarczy tu wspomnieć takie perełki artystyczne, jak rola rewelacyjnego Andrzeja Grabowskiego (konduktor w pociągu), Andrzeja Chyry (pilota LOT) czy wreszcie Ani Przybylskiej jako Roxany.

Publiczność nagrodziła twórców sążnistymi brawami po projekcji, a na późniejszym spotkaniu z nimi na Scenie Kameralnej reżyser Jacek Bromski oraz członkowie jego ekipy filmowej usłyszeli wiele komplementów i wyrazów zachwytu, w tym od samego mistrza Jerzego Antczaka, który wraz z żoną Jadwigą Barańską przybył na tegoroczny festiwal aż zza oceanu. Dla mnie ten ostatni film był jak powietrze wpuszczone do zadymionego nieco pomieszczenia – po kilkunastu produkcjach poświęconych trudnym problemom, pokazującym prawdziwe dramaty, wreszcie na festiwalu w konkursie głównym pokazano utwór cieszący lekkością, pogodnym spojrzeniem na rzeczywistość, no i happy endem. Gorąco wszystkim polecam!

38. Gdynia – Festiwal Filmowy

Otwarcie
Drugi dzień
Trzeci dzień

Tekst: Kinomanka