Zaczęło się! Od poniedziałku aż do soboty Gdynia żyje i oddycha polskim filmem – rozpoczął się 38. Gdynia – Festiwal Filmowy. Dla twórców, artystów, dziennikarzy i publiczności swe podwoje szeroko otworzył rozbudowany i pięknie wyremontowany Teatr Muzyczny.

38. Gdynia – Festiwal FilmowyO godzinie 19.00 miało miejsce uroczyste rozpoczęcie imprezy – po krótkim wprowadzeniu dyrektora Michała Chacińskiego i oficjalnym otwarciu festiwalu przez Prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka na scenę wkroczyli dwaj sympatyczni prowadzący Kamil Dąbrowa i Grzegorz Markowski, którzy zaprosili na scenę twórców filmu „Papusza” ( reżyserka Joanna Kos-Krauze nie przybyła na projekcję z powodu choroby). Bystre oko obserwatora dostrzegło na sali między innymi marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego, marszałka województwa Mieczysława Struka, dyrektor Agnieszkę Odorowicz.

A kiedy zgasły światła…

Kiedy wreszcie zgasły światła, widzowie przeniesieni zostali do całkiem innego świata, niedostępnego człowiekowi spoza społeczności romskiej. Oryginalnie skonstruowana opowieść o losach cygańskiej poetki Papuszy (słowo to w języku Romów oznacza lalkę), płacącej wysoką cenę za spisywanie tworzonej przez siebie poezji i przekazanie jej Jerzemu Ficowskiemu – także poecie, który przez kilka lat ukrywał się przed bezpieką w taborze cygańskim, gdzie poznał życie i obyczaje tej grupy etnicznej, a Papuszę, z którą się zaprzyjaźnił, zachęcił do twórczości i działał na rzecz jej rozpowszechnienia.

Życie i los Papuszy autorzy filmu malują w barwach czarno-białych, operując sekwencją scen pozornie odrębnych w czasie i miejscu, ale ostatecznie powiązanych ze sobą przede wszystkim postacią tytułowej bohaterki. Taka formuła artystyczna powoduje, że chwilami obraz przybiera niemal cechy dokumentu z dawnych lat, pozwalając zajrzeć do siedlisk cygańskich, przysiąść przy ich ognisku, poobserwować, jak społeczność ta podchodzi do życia i jego problemów, jakie relacje panują pomiędzy członkami wędrującej grupy… Znakomita rola tytułowa Jowity Budnik, ciekawe zdjęcia, ujęte w planach przypominających dawne pejzaże, którym zabrakło kolorów. No i prawdziwa perła – przepiękna, przejmująca muzyka Jana Kantego Pawluśkiewicza.

Z odbywających się tego dnia już od rana projekcji wybrałam się jeszcze na film „Dziewczyna z szafy”, utwór autorstwa Bodo Koxa (scenarzysta i reżyser w jednej osobie), z zaskakującą, ale rewelacyjną moim zdaniem rolą Wojciecha Mecwaldowskiego, który zagrał chorego, niepełnosprawnego Tomka, pozostającego pod opieką brata Jacka (także znakomity Piotr Głowacki). Ten duet aktorski plus debiutująca na ekranie Magdalena Różańska w roli tytułowej przejmująco pokazują, jak osoby z całkowicie odmiennych światów, żyjące w alienacji społecznej pomimo mieszkania w zatłoczonym blokowisku, są w stanie nawiązać ze sobą kontakt emocjonalny, którego każda z nich na swój sposób pragnie. Tytułowa dziewczyna z szafy (filmowa Magda) i Tomek, choć pozornie tkwią każde we własnym świecie, są w stanie wyjść poza swoje ograniczenia i ostatecznie związać się wspólnym losem. Pomiędzy nimi pozostaje rozpaczliwie walczący o normalne życie i o życie brata Jacek, który na końcu musi zmagać się z dylematem dotyczącym odchodzenia najbliższej mu osoby. Ten film to obraz smutny i niezwykły, skłaniający do zadumy nad obliczami ludzkiej samotności.

We wtorek kolejny dzień festiwalu i kolejne przeżycia. Czekam z niecierpliwością…

Tekst: Kinomanka