ul. Podwale Staromiejskie

Wygląda na to, że mamy sezon na niszczenie starych murów w Gdańsku. Nie tak dawno iBedeker.pl informował o tym, że ktoś pozyskuje cegłę rozbiórkową z muru bramy kolejowej przy Bastionie Żubr. Dzisiaj czujny informator dał mi znać, że coś podobnego dzieje się z fragmentem muru o średniowiecznym jeszcze rodowodzie, który znajduje się tuż za budynkiem przytułku św. Ducha od strony Podwala Staromiejskiego.

Gdańskie fortyfikacje gotyckie, wznoszone od połowy XIV w. w znakomitej większości zostały rozebrane kiedy zastępowano je nowszymi rozwiązaniami obronnymi w XVI w. Wyjątkiem były gotyckie mury, baszty i bramy Głównego Miasta. Te zostały nie tylko zachowane, ale były nawet remontowane i utrzymywane w stanie gotowości do odparcia szturmu. Nie chodziło jednak o stworzenie wewnętrznego pierścienia obrony przed wrogiem oblegającym Gdańsk. Tymi, których miały zatrzymać stare mury obronne, byli mieszkańcy innych, poza Głównym Miastem, części gdańskiej aglomeracji.

Główne Miasto było najbogatszą częścią Gdańska. Różnice w zamożności poszczególnych części miasta, przyjmowane były jako coś oczywistego i akceptowane przez biedniejszych tak długo, jak najbiedniejsi z nich mieli co jeść. Kiedy nachodził kryzys, a te zdarzały się kiedyś równie regularnie, jak dzisiaj, cierpliwość biedoty kończyła się bardzo szybko. I właśnie wtedy z odsieczą przychodziła możliwość skutecznego odcięcia bogatego Głównego Miasta od jego biedniejszych przedmieść. Temu właśnie celowi miało służyć zachowanie średniowiecznych miejskich murów.

W całkiem niezłym stanie przetrwały zatem gotyckie fortyfikacje Głównego Miasta cały okres funkcjonowania gdańskiej kupieckiej republiki. W czasach pruskich zaczęły stopniowo popadać w ruinę, a w końcu zaczęto je rozbierać, żeby zwolnić miejsce pod nową zabudowę, albo poprawić układ komunikacyjny miasta. Szansę na przetrwanie miały te fragmenty starych fortyfikacji, które uzyskały nowe przeznaczenie – tak było w przypadku wież i bram – albo zostały wykorzystane jako ściany nowych budynków – w tym celu wykorzystano całe odcinki średniowiecznych murów.

Mury te, ukryte przez dziesięciolecia wśród XIX-wiecznej zabudowy, odsłonięte zostały w całej swojej, mocno wprawdzie wyszczerbionej, okazałości przez pożary 1945 r. W ramach podjętej po wojnie odbudowy, nie tylko nie zasłonięto na powrót ocalałe fragmenty miejskich murów, ale nawet wyeksponowano je w wielu miejscach, rezygnując z odtwarzania zasłaniającej je zabudowy. Niektóre fragmenty zostały przy tym zrekonstruowane.

Tak wygląda w skrócie historia gdańskich murów miejskich. Ich częścią jest mur, od którego zacząłem tę opowieść. Mur , który uniknął rozbiórki w XIX w. i zawalenia się razem z przylegającą do niego przed wojną kamienicą, niszczeje na naszych oczach. Wypadają z niego jedna po drugiej ciężkie, gotyckie cegły, których część leży po prostu na trawniku od strony ul. Podwale Staromiejskie, a część po drugiej stronie, w podwórkowej piaskownicy. Niektóre spośród tych cegieł ktoś układa w coś na kształt malutkiego sztapelka, miejmy nadzieję, że po to, by nie poniewierały się po okolicy, a nie po to by je stamtąd zabrać.

To świetnie, że tyle się w Gdańsku buduje nowych obiektów, że remontuje się drogi, a nawet zabytki (te przy głównych szlakach), ale wypadałoby się czasem zająć również stanem ewidentnych zabytków, choćby były tak niepozorne jak fragment gotyckiego muru. Tym bardziej, że mur taki jest, w odróżnieniu od sporej części budynków uchodzących za zabytkowe, całkowicie autentyczny i starszy od sporej części tego, co pokazuje się na co dzień turystom.

Autor: Aleksander Masłowski