Deptak na ul. Ogarnej – jej krótkim fragmencie, po raz pierwszy zaistniał w ubiegłym roku. Miał ożywić tę nieco szarawą ulicę, a tymczasem stał się żyłą… żyłą złota.
Na ulicy Ogarnej bywam bardzo często. To absolutnie magiczna ulica. Nie wiem, czy w całym Gdańsku znalazłabym miejsce, gdzie zagęszczenie Strażników Miejskich na metr kwadratowy jest tak imponujące. Na obecność panów strażników (a i panie, owszem) mogę liczyć zawsze, dzięki czemu moje poczucie bezpieczeństwa mieści się w górnych granicach normy. Jednak w sezonie letnim, kiedy początkowy fragment ul. Ogarnej zamieniany jest w deptak, „gorączka złota” odbiera Strażnikom rozsądek, a mój niepokój wzrasta.
Czymże jest deptak? Jest strefą całkowicie lub częściowo wyłączoną z ruchu kołowego, oddaną do dyspozycji pieszych. Czego oczekuję od Strażników? Otóż tego, żebym na owym deptaku mogła się czuć bezpiecznie, żebym była pewna, że żaden roztrzepany bądź lekceważący znak zakazu wszelkiego ruchu kierowca, nie będzie dla mnie zagrożeniem. Tak sobie wyobrażam rolę Strażnika – mojego Miejskiego Anioła Stróża. Tymczasem, owi panowie (i panie), zamiast przed wjazdem na ul. Ogarną kierować zbłąkanych kierowców na właściwy objazd, polują na nich, a raczej ich portfele, na końcu nieszczęsnego deptaka. A gra jest warta przysłowiowej świeczki. Według taryfikatora przejażdżka w strefie wyłączonego ruchu kosztuje od 50 do 500 zł. Polowanie na naiwnych/nieuważnych kierowców jest więc dla Straży Miejskiej żyłą złota. Z pewnością pilnowanie mojego zdrowia/życia nie jest tak intratnym zajęciem. Być może jest jakieś logiczne wytłumaczenie postępowania Strażników Miejskich, ale ja go nie znajduję…
Szanuję zawód Strażnika Miejskiego. Drażni mnie, kiedy każdemu z nich przyklejana jest łatka lenia i cwaniaczka; kiedy wzorem kibiców i kiboli, wszyscy jednoznacznie są potępiani. Wielokrotnie się przekonałam, że w Straży Miejskiej pracują sympatyczni, uśmiechnięci i życzliwi ludzie. Niestety, sytuacja panująca na deptaku ul. Ogarnej powoduje, że mój szacunek do Straży Miejskiej, czyli samorządowej umundurowanej formacji, stworzonej dla ochrony porządku publicznego, jest obecnie zerowy. Ogrom pretensji kieruję do komendantów Straży Miejskiej, którzy powinni pełnić służebną rolę w stosunku do mieszkańców. Ustalają wyzwalające nienawiść gdańszczan zasady funkcjonowania kierowanej przez siebie instytucji, a ta, o ironio, skupia się nie na nich (komendantach), lecz na Strażnikach Miejskich pracujących na ulicach.
Żyjemy w państwie demokratycznym, co nie oznacza, że każdy obywatel może robić co mu przyjdzie na myśl. Demokracja również nie oznacza, że instytucja powołana do pilnowania porządku publicznego i utrzymywana z pieniędzy podatników, ma prawo do traktowania tychże podatników z pominięciem godności ludzkiej, czym w moim odczuciu jest urządzanie złośliwego „polowania” na kierowców, nie tylko na ul. Ogarnej. W myśl Art. 12 Ustawy z dnia 29.08.1997r. o strażach gminnych D.U. Nr 123 poz. 779, warto przypomnieć komendantom, że w palecie narzędzi przeznaczonych do pilnowania porządku publicznego mają nie tylko mandaty, ale również pouczenia. O uśmiechu i zwykłej, ludzkiej życzliwości nie wspomnę, bowiem one nie przekładają się na brzęczące monety, które jak widać dla niektórych są priorytetowe.
Czy mój brak szacunku dla Straży Miejskiej jest nieodwracalny? Nie. Kiedy tylko zobaczę Strażników PRZED wjazdem na ul. Ogarną, ów szacunek natychmiast powróci…
Martwa ul. Ogarna
Na marginesie całej sprawy chcę zwrócić uwagę, że na znak zakazu ruchu (w oznaczonych godzinach), ustawiony przy wjeździe na ulicę, nie jest informacją dedykowaną pieszym, stąd o istnieniu deptaka wiedzą jedynie mieszkańcy ulicy, urzędnicy i Strażnicy Miejscy. Trudno więc się dziwić, że wspomniany deptak wciąż świeci pustkami, a nieliczni piesi poruszają się jedynie po chodnikach. Deptak miał być lekarstwem zaordynowanym przez urzędników na ożywienie tej części miasta, obawiam się jednak, że albo zaproponowana dawka jest niewłaściwa, albo po prostu lekarstwo źle dobrane… Ulica Ogarna jest wciąż martwa.
O Strażnikach Miejskich, którzy nie tylko wystawiają mandaty
Polowanie na kierowców przez strażników jest karygodne i nie ma niczego na ich usprawiedliwienie, oni są po prostu żenujący. Ja spotykam tylko gburów. Ostatnio miałam z takim do czynienia na Tkackiej szkoda słów
Reakcja Straży Miejskiej:
Dzień dobry
Odnosząc się do Pani uwag, zawartych w artykule „Deptak na ul. Ogarnej, czyli „polowanie” Straży Miejskiej” pozwoliłem sobie na niniejszą odpowiedź.
Działania Straży Miejskiej w Gdańsku w rejonie ul. Ogarnej w żaden sposób nie mogą być traktowane jako polowanie na ludzi. Na wjeździe na tą ulicę ustawiony jest wyraźny znak „zakaz ruchu” wraz z informacją w jakich godzinach może się tamtędy poruszać. Nie można mieć pretensji do Straży Miejskiej że wykonuje nałożone na nią obowiązki. Każdy kto porusza się samochodem posiada również prawo jazdy i można założyć, że zna znaki drogowe. Ponadto interwencje na ul. Ogarnej podejmowane są głownie na wniosek mieszkańców tej ulicy, domagających się karania kierowców, którzy wjeżdżają za znak zakazu ruchu. Sytuacja na tej ulicy była omawiana na spotkaniach z mieszkańcami, którzy nie chcieli aby ich ulica stała się parkingiem dla turystów.
W swoim artykule stwierdza Pani, że piesi nie chodzą po ulicy która jest deptakiem tylko po chodnikach. Trudno się temu dziwić. Jeżeli w pobliżu nie ma patrolu straży to kierowcy nadal skracają sobie drogę przejeżdżając przez Ogarną. Stwarza to zagrożenie w ruchu drogowym.
Należy zauważyć że nie wszystkie osoby wobec których podjęta została interwencja zostały ukarane mandatem. Były tam również stosowane pouczenia.
Pragnę nadmienić, iż znaki w rejonie Głównego Miasta nie są umieszczane przez Straż Miejską, lecz przez zarządcę terenu.
Pozdrawiam
Rzecznik Prasowy Straży Miejskiej w Gdańsku.
mł. insp. Tomasz Siekanowicz
Witam Pana,
Serdecznie dziękuje za ustosunkowanie się do mojej notatki.
Bardzo się cieszę, że z taką życzliwością podchodzicie Państwo do wniosków mieszkańców z ul. Ogarnej. Niniejszym tekstem staram się właśnie Panom podpowiedzieć, co zrobić, aby NIKT, również pojazdy Straży Miejskiej, nie zakłócały spokoju mieszkańcom. Wystarczy stanąć PRZED wjazdem na deptak i pouczać obywateli, próbujących na niego wjechać. O to, i tylko o to zabiegam.
Pragnę też zauważyć, że nie mam najmniejszych pretensji do Panów, wykonujących obowiązki nałożone na nich przez przełożonych. Bardzo wyraźnie podkreślam, że pretensje kieruję do KOMENDANTA SM, który wprowadza takie, a nie inne zasady współżycia z mieszkańcami Gdańska.
Napisał Pan, że „nie wszystkie osoby wobec których podjęta została interwencja zostały ukarane mandatem. Były tam również stosowane pouczenia.” – to pouczajcie Panowie, ale pouczajcie PRZED a nie PO, nie zakłócajmy spokoju mieszkańcom ul. Ogarnej:)
Z wyrazami szacunku – Ewa Kowalska
Pani Ewo
Przy naszych siłach i środkach straż miejska nie może sobie pozwolić aby zagospodarować patrol a w zasadzie 4 patrole, gdyż na ulicę Ogarną można wjechać od strony Bogusławskiego, Zbytki, Kołodziejskiej przez Tkacką oraz na Piwnej przez Tkacką, które będą stały przy wjeździe na tą ulicę jako osoby kierujące ruchem. Dwa patrole to ośmiu ludzi. Nawet gdyby postawić po jednym człowieku to już są cztery osoby, które w tym czasie mogą być potrzebne gdzie indziej. Ponadto, gdyby nawet straż zrobiła to co Pani proponuje, to natychmiast pojawiłyby się zarzuty, że Straż Miejska nic nie robi tylko stoi na ulicy.
Jak zauważyłem w poprzednim komentarzu, wszyscy kierujący samochodami powinni posiadać prawo jazdy i zobowiązani są tym samym do znajomości znaków drogowych. Tak więc stawianie strażnika pod znakiem zakazu ruchu, który będzie mówił że tu taki zakaz obowiązuje, należy uznać za nielogiczne.
Pragnę zauważyć, że Komendant Straży Miejskiej w Gdańsku nie wprowadza zasad współżycia z mieszkańcami naszego miasta. Jest on również pracownikiem samorządowym, który ma swojego przełożonego w postaci Prezydenta Miasta, a ten ma swoich przełożonych – mieszkańców Gdańska, którzy stawiają przed nim wymagania, realizowane później przez gdańską Straż Miejską.
Z wyrazami szacunku
Rzecznik Prasowy Straży Miejskiej w Gdańsku.
mł. insp. Tomasz Siekanowicz
Szanowna Pani Ewo
Z wielką radością przeczytałem tych kilka ciepłych słów o strażnikach miejskich, które raczyła Pani zamieścić w swoim materiale, ale również z niepokojem obserwuję niezrozumienia co do zadań tej instytucji jak również niezrozumienia słowa DEMOKRACJA.
Cytując Pani wypowiedź ” Żyjemy w państwie demokratycznym, co nie oznacza, że każdy obywatel może robić co mu przyjdzie na myśl. Demokracja również nie oznacza, że instytucja powołana do pilnowania porządku publicznego i utrzymywana z pieniędzy podatników, ma prawo do traktowania tychże podatników z pominięciem godności ludzkiej, czym w moim odczuciu jest urządzanie złośliwego „polowania” na kierowców, nie tylko na ul. Ogarnej.” można z niej wywnioskować że każdy obywatel ma prawo nieznajomości przepisów i co za tym idzie konsekwencji z tym związanych. Straż Miejska nie jest instytucją powołaną do nauczania przepisów ruchu drogowego kierowców, którzy już zdali odpowiednie egzaminy i poświadczeniem zdania tych egzaminów jest dokument zwany prawem jazdy.
Odpowiednie umieszczenie znaków i sygnałów drogowych jest wystarczającym środkiem do informacji kierowców o ich prawach, obowiązkach czy nakazach. Kierowca, który nie stosuje się do przepisów ruchu drogowego robi to świadomie z pełną świadomością konsekwencji swoich czynów, bo może sie uda. Czy możemy sobie wyobrazić ilu strażników trzeba by zatrudnić żeby ustawiać ich przed każdym znakiem B-1 „zakaz ruchu w obu kierunkach” w celu informowania kierowców o znaczeniu tego znaku? Ja osobiście proponowałbym podobny tekst skierować do kierowców bo to oni są sprawcami i przyczyną , jak to raczyła Pani nazwać „polowania”. Dlaczego nikt nie ma pretensji do elektryka że nie przyszedł do nas do domu i nie pouczył nas że nie wolno pchać gwoździ do gniazdka? Albo do Straży Pożarnej za to że nie przyszli do dzieci, które pozostały bez opieki z zapałkami i spowodowały pożar, zanim to wszystko się wydarzyło?
To wszystko można by załatwić jednym prostym rozwiązaniem technicznym, stosowanym z powodzeniem w wielu brytyjskich miastach. Blokady zlokalizowane w drodze uniemożliwiające wjazd osobom nieupoważnionym i z taką właśnie propozycją proponowałbym się zwrócić do prezydenta Miasta Gdańska, na wyasygnowanie odpowiedniej kwoty (niestety inne środki nie są w stanie nauczyć polski naród który przez lata niewoli przywykł i co najważniejsze nauczył się jak łamać przepisy prawa)
Jeżeli łamie sie Prawo należy liczyć sie z konsekwencjami.
Panie Tomaszu,
Ja proponuję jedynie przesunąć patrol stojący zazwyczaj na rogu ul. Ogarnej i Zbytki w kierunku ul. Bogusławskiego (nie oszukujmy się, od strony ul. Zbytki naprawdę mało kto wjeżdża na ul. Ogarną pod prąd) a to tylko po to, żeby zapewnić bezpieczeństwo (rzadkim) spacerowiczom po deptaku i spokój mieszkańcom ul. Ogarnej.
Swoją drogą, bardzo się cieszę, że znaleźli się winni zaistniałej i nieprzyjemnej sytuacji – MIESZKAŃCY (poza tymi z ul. Ogarnej w początkowym biegu) i PREZYDENT MIASTA GDAŃSKA. Uff, jak są winni, to już dobrze;)
Licząc na to, że TEN JEDEN PATROL zostanie przesunięty na początek ul. Ogarnej, łączę wyrazy szacunku – Ewa Kowalska 🙂
Szanowny Panie Andrzeju,
Zdanie „Żyjemy w państwie demokratycznym, co NIE oznacza, że każdy obywatel może robić co mu przyjdzie na myśl” w dość jasny sposób sugeruje, że podobnie jak Pan uważam, iż musimy przestrzegać narzucane nam prawa🙂
Nie sugeruję, ani nie żądam ustawiania strażników przed każdym znakiem, proszę nie popadać w przesadę.
Blokady to oczywiście doskonały pomysł. Z tego co Pan pisze rozumiem, że Straż Miejska jeszcze nie wystąpiła z takim projektem do prezydenta? Oj, to się dziwię. Ale mam przy okazji pomysł – może SM zakupi skarbonkę, do której będzie wrzucała fundusze pozyskane przy okazji wypisywanych mandatów – myślę, że szybko się zapełni i wystarczy na zakup blokad 🙂
A podsumowując – PROSZĘ SM O ZAPEWNIENIE MI BEZPIECZEŃSTWA NA DEPTAKU UL. OGARNEJ. Wystawianie mandatów w żaden sposób nie chroni mnie przed rozjechaniem przez samochód jadący po deptaku, natomiast przesunięcie JEDNEGO patrolu z ul. Zbytki na Bogusławskiego – owszem;)
Pozdrawiam – Ewa Kowalska
Szanowna Pani Ewo, Nie mam zielonego pojęcia czy Straż Miejska wystapiła do PMG, nie mieszkam w Gdańsku, ani też nawet w granicach RP. Mieszkam poza jej granicami, co nie znaczy że nie czuje sentymentu i wielkiej miłości do mojego rodzinnego miasta. Z blokadami spoptkałem sie np w Cambridge czy w Oxford, gdzie skutecznie blokują wjazd na tereny uczelniane i centrum tych miast. niepożądanym pojadą, natomiast autobusy czy słuzby komunalne, włacznie z Policją moga się poruszać bez problemów. Wygląda to w ten sposób http://product-image.tradeindia.com/00570217/s/2/Stackable-Safety-Road-Barriers.jpg Z tego co czytałem już jedno z polskich miast podjęło takie rozwiazanie (przepraszam ale nie pamietam jakie). O takich innowacjach powinni zadecydować mieszkańcy, których powinien reprezentować w radzie miasta odpowiedni radny. Reasumując cyt PROSZĘ SM O ZAPEWNIENIE MI BEZPIECZEŃSTWA NA DEPTAKU UL. OGARNEJ. – ta prośba jest skierowana do niewłaściwego odbiorcy. Straz MIejska nie ma ani odpowiednich środków, ani odpowiednich możliwości aby zabezpieczyć Panią, przed potraceniem Pani przed kierowcą który niestosuje sie do przepisów ruchu drogowego. To samo może sie przydarzyć na ulicy długiej czy Długim Targu.
Wracając do ul.Ogarnej. Jak znam życie, patrol który Pani obserwuje na tym deptaku nie jest tam postawiony na stałe. Ma cały zestaw zadań które musi wypełnić w całym dniu swojej pracy, a jednym z nich moze być wyrywkowa kontrola stosowania sie do znaków i sygnałów drogowych w tamtym rejonie. Zrozumienie zadań postawionych przed wszelkimi służbami jest niezbędne do dobrej z nimi współpracy. Przecież nie będzie miała Pani pretensji do MPO o to ze nie pilnują ludzi wyrzucających śmieci do przydrożnych rowów.
Zgodnie z art 10 par. 1 Ustawy o Strażach Miejskich i Gminnych Straż Miejska wykonuje zadania w zakresie ochrony porządku publicznego wynikające z ustaw i przepisów prawa miejscowego.
Przepis ten nie mówi o tym że mają pouczać obywateli o obowiązujących przepisach (chociaż bardzo często to robią na wielu spotkaniach z młodzieżą w szkołach czy w kontaktach z mieszkańcami i ich przedstawicielami – członkami Rady Miasta Gdańska).
„Ale mam przy okazji pomysł – może SM zakupi skarbonkę, do której będzie wrzucała fundusze pozyskane przy okazji wypisywanych mandatów – myślę, że szybko się zapełni i wystarczy na zakup blokad” – niestety na publiczną zbiórkę funduszy też należy mieć zezwolenie i nie jest to zadaniem Straży Miejskiej. Przestrzeganie prawa a nie jego zmiana – to jest zadanie SM (chociaż, jeżeli prawo jest złe czy nie jasne, oczywiście może wystąpić z wnioskiem do Prezydenta Miasta, któremu podlega) W wypadku ul. Ogarnej prawo, jest jak najbardziej właściwe, gorzej z jego przestrzeganiem przez jak najbardziej porządnych obywateli,
Gdyby kierowcy stosowali się do przepisów w większym stopniu na starówce, to zapewniam Panią że taki patrol wykonywałby zupełnie inne zadania w zupełnie innym miejscu.
ktoś tu chyba dostał mandat 😛
Ano nie jedna osoba, obserwuję to na co dzień…
Panie Andrzeju – „zbiórka” już jest robiona, mandaty sypią się jeden po drugim:)
Pani Ewo, to ja naprawdę i szczerze proponuję o skierowanie sprawy do jednego z radnych OKRĘGU WYBORCZEGO NR 2
– Śródmieście, Chełm (z dzielnicą Gdańsk Południe), Wzgórze Mickiewicza.
Radni (PO): Bumblis Marek, Dulkiewicz Aleksandra, Grzelak Piotr, Nieroda Adam, Oleszek Bogdan, Wierzba Beata
Radny(PiS): Koralewski Kazimierz
Radna (SLD): Jolanta Banach i wystąpienie z wnioskiem o przeznaczenie środków na zastosowanie takich właśnie blokad. Pieniądze z nałożonych mandatów karnych nie wpływają na konto straży miejskiej, a do Państwowej kasy, z której w ramach dotacji wracają do kasy miasta. Jedynie Rada Miasta ma prawo wyasygnować środki pieniężne na wprowadzenie takich zmian. Rozumiem że nikt nie lubi wydawać pieniędzy, ale jakby kierowcy jeździli zgodnie z przepisami nie płaciliby mandatów, a w tym miejscu nie ma żadnej pułapki. Znaki są widoczne i czytelne. Mam nadzieję że się Pani ze mną zgodzi w tym stwierdzeniu.
Ja jeżeli nie chcę płacić mandatów stosuję się do przepisów ruchu drogowego,, chyba że je łamię to liczę się z konsekwencjami.
Pozdrawiam serdecznie, i życzę troszeczkę innego spojrzenia na sprawę. Wszystkie zmiany należy zacząć od siebie (oczywiście nie jest to bezpośrednio do Pani a do osób, które ponosząc konsekwencje własnych czynów, płacą mandaty i jeszcze czują się poszkodowani).
Panie Andrzeju, ja naprawdę nie o mandatach….
A tak BTW – Okrutnie katastroficzna jest strona, którą pan tu linkuje. Również życzę troszeczkę innego spojrzenia na… świat:) Dobrej nocy:)
Pani Ewo, przecież oni nie zrezygnują z łatwego pieniądza, a Pani chyba ma na starówce przechlapane, niech no Pani tam jednym kołem chociaż wjedzie 🙂 Pozdrawiam Panią czytelnik
„Zbłakanych kierowców”…
Jak kocham Bozinkę wzruszyłem się.
Szanowna Pani!
Kierowca nie jest od tego, żeby się błąkać lecz żeby poruszać się po drodze w sposób bezpieczny dla innych, a także siebie. Jednym z podstawowych, znanych niemal na całym świecie, sposobów osiągnięcia tego celu jest stosowanie się do obowiązujących przepisów oraz zasad bezpieczeństwa. Ideą „deptaka” jest przeznaczenie go przede wszystkim pieszym, z nielicznymi wyjątkami czynionymi dla kierujących pojazdami. Wyjątki, to np. karetki, Straż Pożarna, Policja lub bardziej trywialne – dostawy towarów (zazwyczaj w określonych godzinach), mieszkańcy itp.
Niestety, Polak, to taka dziwna istota, która dostrzeże winę w każdym, tylko nie u siebie, a poziom permisywizmu przekracza u nas wszelkie możliwe wartości. Gdyby było inaczej, to po jednym, góra dwóch dniach obecności strażników, nie mieliby oni potrzeby więcej się tam pojawiać. Nie po to wydaje się ciężkie pieniądze na znaki drogowe (naprawdę kosztują niemało), żeby w bonusie do nich dodawać tłumacza vel nawracacza na właściwą drogę. Znajomość i stosowanie się do znaków, to OBOWIĄZEK, a nie łaska. A skoro ktoś do obowiązku się nie stosuje, to nie należy mu się pogłaskanie, ciepłe słowo czy bukiet kwiatów lecz najzwyklejsza kara. I tę właśnie karę wymierzają strażnicy. I w mojej ocenie, słusznie..
@Asgarth – kłania się stara zasada kija i marchewki:)
Oczywiście jestem w stanie zrozumiem Pana upodobanie do karania, karania, karania, ale osobiście jestem w innym klubie.
Ale tak nawiasem mówiąc ja przede wszystkim oczekuję od strażników zapewnienia mi, pieszej, bezpieczeństwa na tymże deptaku. Wystawianie mandatów kierowcom, którzy już po nim przejechali, w żaden sposób mi go nie daje – chyba Pan przyzna;)
Szanowna Pani!
Kłaniają się zasady sprawiedliwości społecznej (zły czyn=kara, dobry czyn=nagroda) oraz zasada ekonomiki postępowania (w tym przypadku karnego, choć nie zawęża się ona wyłącznie do tego obszaru).
Moje podejście nie wynika z upodobania do karania, którą to cechę przypisuje mi Pani zupełnie niezasłużenie, lecz ze znajomości podstawowych zasad procesowych, które recypowane są także na grunt postępowania mandatowego. Nie negując Pani prawa do odmiennego światopoglądu, pozwolę sobie zwrócić Pani uwagę, że regułą podstawową w postępowaniu karnym, jako procesie (choć reguła ta stosowana jest także w postępowaniach np. administracyjnych) jest wymierzenie kary sprawcy czynu karalnego. Odstąpienie od wymierzenia kary lub też kara szczególnie łagodna, to wyjątki od reguły, zapisane w stosownych aktach prawnych. Jak z tego wynika, funkcjonariusz organu orzekającego obowiązany jest stosować zasady ogólne, a szczególne tylko w takich przypadkach, gdy przepis na to wskazuje.
Z ostatnią Pani tezą także nie mogę zgodzić się w pełni, a to z dwóch powodów:
1) W myśl przedstawionej powyżej zasady o charakterze generalnym – sprawca czynu karalnego musi ponieść stosowna karę za swój czyn i dopiero zaniechanie tego działania może narazić na zarzut, czy to strażników, czy policjantów.
2) Zgodzi się Pani ze mną, mam nadzieje, że istnieje znaczne prawdopodobieństwo, że osoba (kierowca), która poniosła karę, drugi raz tego czynu nie popełni, a zatem cel, o który Pani walczy, zostanie osiągnięty.
Szanowny Panie,
Otóż zupełnie się nie zgodzę z Pana opinią, że ” istnieje znaczne prawdopodobieństwo, że osoba (kierowca), która poniosła karę, drugi raz tego czynu nie popełni” – bo piratem drogowym się proszę Pana jest, lub nie, a karani np. za nadmierną prędkość, to najczęściej recydywiści i mandat naprawdę ich niczego nie uczy.
Ale wracając do tematu notatki, bo ja przecież nie o mandatach i karaniu – spacerując po „deptaku” na Ogarnej muszę mieć oczy „dookoła głowy”, bo na opiekę Strażników Miejskich (w tym miejscu) liczyć nie mogę.
pytanie brzmi, czy ktoś w ogóle spaceruje po Ogarnej, ja od początku lipca codziennie tamtędy chodzę i tłumów nie widzę. miejsce to zresztą niezbyt fortunne, bo co to za deptak, gdzie po obu stronach masz rzędy parkujących samochodów? raczej nie tędy droga na „ożywienie” ulicy 🙁
@ Magrat, i to jest problem podstawowy. Powiedzenie „a teraz macie tu deptak” nie rozwiązuje problemu martwej ulicy, w żaden sposób nie rozwiązuje i co do tego chyba się wszyscy zgodzimy;)
Ogarna to też przykład gdzie SM i Policja łamią ogólne zasady ruchu drogowego. Nagminne jest np przejeżdżanie przez Krowią Bramę a by sobie nieco „ułatwić” konieczność przejazdu, włączają „koguta”.
Nie będę tego komentował, bo żadnej istotnej przyczyny nigdy nie dostrzegłem prócz skrócenia sobie drogi.
Co do samego pomysłu wyłączenia początku Ogarnej z ruchu kołowego (oprócz rowerowego) nie śmiem polemizować, choć już drugi rok funkcjonowania tegoż, żadnych korzyści nie odnosi, natomiast w pełni zgoda że strażnicy winni się znajdować (jeśli już) na rogu przy Garbary a nie Zbytkach. Zaiste, nikt przy zdrowych zmysłach nie wprowadzi zmian do GPS na jeden tylko miesiąc a nietutejszym utrudnia to życie, gdy nagle okazuje się że muszą zrobić wielką rundę. No i z drugiej strony, czemu to Oni właśnie mają być winni. Takie działanie to też mimowolna kiepskiej jakości promocja miasta, które jakby czyha (daje przyzwolenie) na wpadki kierowców.
Pomijam celowe działania kierowców jadących pod prąd od Słodowników, bo to odrębny problem.