Niesamowite spotkanie z Witkacym! Wspaniały prezent przed wakacjami. W czwartkowy wieczór, 16 czerwca, kiedy wszyscy przygotowywali się do meczu Polska – Niemcy, w Akademickim Liceum Ogólnokształcącym „Lingwista” (ALO) zaprezentowano iskrzącą radykalnym modernizmem jednoaktówkę Stanisława Ignacego Witkiewicza Nowe Wyzwolenie.

Teatrzyk CENICIENTA

Spektakl ten, zachwycający świetnym odczytaniem witkacowskich, metafizycznych mąk to efekt rocznej pracy gdańskich licealistów i studentów w Teatrzyku CENICIENTA, chluby Lingwisty. To tutaj młodzi aktorzy przygotowali Nowe wyzwolenie pod kierunkiem reżyserki „teatrzyku” i animatorki teatralnych marzeń – Marzeny Nieczui – Urbańskiej, oryginalnej aktorki Teatru Wybrzeże, zarazem słynącej z niestrudzonej pracy pedagogicznej. W Liceum i Gimnazjum „Lingwista” artystka od wielu lat prowadzi warsztaty teatralne, których finałem są właśnie fantastyczne inscenizacje. Uczy pracować głosem, ciałem i tekstem zarówno studentów UG, jak i uczniów wszystkich etapów edukacyjnych. Można powiedzieć, łączy pasję z misją, czego dowodem choćby ta kapitalna, sceniczna adaptacja jakże opornego wszelkiej logice teatru Witkacego.

A też i o zabawę z założenia chodziło, co podkreśliła na samym początku twórczyni spektaklu, więc bez cienia tremy aktorzy weszli w materię wyobraźni brawurowo. Sceną była przestrzeń pod klasową tablicą, a operatorem światła słońce, które naturalnie nasycało zasłony okienne, tworząc klimat mroku na niby, umownego. Surowy teatr, od początku z aktorami na wprost widzów, pobudzał emocje. Nawet to, że wśród publiczności siedziała dyrektor szkoły Anna Pancer, nie wpłynęło na zachwianie profesjonalizmu aktorów.


Witkacy to skomplikowane układy wolnych skojarzeń z ukrytą autorską tajemnicą. Jak to ujarzmić na scenie? W Nowym Wyzwoleniu występują postaci z Szekspira, słyszymy analogie do Wyzwolenia Wyspiańskiego. A może nawet odbieramy mickiewiczowskie echa. Cały świat tej sztuki , w której występują między innymi Ryszard III, Florestan Wężymord, Zabawnisia, Ktoś, Tatiana, Joanna, chórzyści szekspirowscy to dramatyczna swawola Witkacego na temat samego teatru, otaczającego go (nas) świata form, powszechnego, ciasnego pragmatyzmu i męki twórczej, podczas której szuka się sposobów, aby pokonać taką rzeczywistość. Czy można poprzez wielkiego artystę, jakim był Szekspir, sparodiować ludzką naturę? Można. Widać to było na przykład podczas wystudiowanych, intryganckich zalotów Wężymorda do Zabawnisi czy nonszalanckiego traktowania szekspirowskiego bohatera. Scena momentami wrzała, dynamizowana mocnym głosem aktorów i ruchem scenicznym. Czyżby fikcja miała moc sprawczą? W tej groteskowo – tragicznej opowieści wiele scen, dzięki interpretacji aktorskiej, stawały się zabawnymi, jak choćby hip – hopowa rozmowa szekspirowskiego króla Leara z córkami albo wyraziste grymasy aktorskich twarzy. A w tym wszystkim podskórne siły namiętności bohaterów, które duszą, opętują, mordują. A może nie? Może to zamierzona teatralna maskarada? Momentami dramatyczna diagnoza autora i rozprawa nad znienawidzonym przez Witkacego pragmatyzmem przeplatały się z komicznymi ujęciami. Czysta groteska. Bo jak pokazać w teatrze ludzki czas, miłość, tragedię, bezmiar przeżyć , w ogóle – czy da się zdąć maski, aby błysnąć prawdą, pokazać do głębi naturę człowieka – jak u Szekspira? Czy może przyjść wyzwolenie? Zakończenie przeczy. Marzena Nieczuja – Urbańska właśnie wychwyciła tę podwójną sytuację i absurd zarazem. To gra, to teatr, który, jak pokazuje i pisze Witkacy, jest przestrzenią najbardziej nieprawdopodobnej walki form, alogiczną do życia konstrukcją, a zarazem artystyczną możliwością demaskacji ludzkich obsesji i schematów, potworności. Bo czyż można jednocześnie być postacią i grać dramat pozasceniczny? Aktorzy znakomicie wyłaniali wszystkie niuanse granych przez siebie postaci, wszyscy godni jednakowych oklasków – pasjonaci teatru, utalentowani licealiści z ALO, I LO, V LO, studenci Akademii Medycznej, Politechniki Gdańskiej, Uniwersytetu Gdańskiego.

Swoją drogą to ciekawe jak sztuka może widza zostawić oszołomionym. Gdyby zapytać na koniec – ale o czym był ten spektakl? – można z całą szczerością odpowiedzieć: nie wiem. Bo odbiór jest wtedy, kiedy trwa przedstawienie. Częściowo byliśmy widzami, po trochu aktorami, a może postaciami. A więc ostatecznie chodzi o włączenie się, o uczestnictwo, poddanie się tajemnicy sceny bez ograniczeń. Taki właśnie teatr Witkiewicza zobaczyliśmy – absurdalny, przerysowany, po prostu pełen inteligencji i otwarty. Cudownie zagrany przez zespół – Karola Stachowicza, Olę Dacyl, Marysię Maciaszek, Martę Adamską, Zosię Bielak, Karola Ziółkowskiego, Daniela Stanisławowicza, Natalię Niedzielską, Natalię Cyrzan, Marysię Zalewską, Adę Piotrowską i cały chór gongów, a zarazem szekspirowski.

Słodkim finałem wieczoru były i ciastka, i soki, które osobiście serwowała M. Nieczuja – Urbańska, i ten niepowtarzalny gwar głosów niosących pamięć widowiska. To przecież przyjemny moment, kiedy aktorzy mieszają się z widzami, jeszcze w kostiumach, w makijażu, tak trochę pomiędzy swoimi rolami, a już wyjściem na zewnątrz.
Żeby zmniejszyć skalę żalu wszyscy zostali zaproszeni na kolejny spektakl aktorki, która rozpracowała z dziećmi i młodzieżą bajki filozoficzne! Środa, 22 czerwca, Gdańskie Gimnazjum „Lingwista” im. Hymnu Narodowego przy ul. Malczewskiego 51.

Tekst: Joanna Szymula