Od pewnego czasu Trójmiasto faluje poezją. W Sopocie powiewają jeszcze niebieskie proporce po zakończonym „Festiwalu poezji”, w niedzielę rozpoczął się w Nadbałtyckim Centrum Kultury pierwszy po wakacjach Salon Poezji, a dwa dni później, 26 września w Bibliotece pod Żółwiem kolejna niespodzianka, tym razem wierszami pisana.

Zaprezentowana zostanie poezja Wiesława Nowickiego (1946 – 2012), zapomnianego trochę aktora Teatru Wybrzeże, dziennikarza i bardzo aktywnego animatora kultury. Gdyby zapytać o poetycką stronę Wiesława Nowickiego, może bylibyśmy zdziwieni. I o tym właśnie nurcie twórczości osobiście opowie Wanda Neumann, aktorka, żona W. Nowickiego, a punktem wyjścia spotkania będzie tomik „Wiersze Gostomskie. Refleksje z kaszubskiej krainy”. Brzmi ciekawie.

Wszystko zaczęło się od łódzkiej „Filmówki”. To tam poznali się i rozpoczęli wspólną na zawsze osobistą i artystyczną drogę. Najpierw w teatrach Łodzi i Poznania, a potem ich scenicznym miejscem stał się Teatr Wybrzeże w Gdańsku. Ale nie tylko. Niespokojna potrzeba poszukiwania teatralnego języka  skłoniła Nowickiego do założenia oryginalnego Teatru na Przymorzu, który od 1977 r. współtworzył razem z W. Neumann. Istotą tego istniejącego trzydzieści pięć  lat teatru była kameralność i energia strof. Grano tutaj poetyckie teksty Jana. Brzechwy, Juliana Tuwima, refleksyjną opowieść Saint Exupery’ego „Mały książę” czy poruszające opowiadania Janusza Korczaka. Formułą scenicznej oryginalności  była skromna inscenizacja rozpisana dla dwojga aktorów, a każdy wcielał się w różnorodne postaci tekstów. Odbiorcami ich teatru stali się przede wszystkim mieszkańcy wielkiej płyty, którzy podziw i ciekawość wyrażali swoją liczną obecnością. Można powiedzieć że, był to teatr nadzwyczaj innowacyjny –  teraz również bardzo często słyszymy o miniinscenizacjach, nawet w prywatnych domach, bądź w miejscach pamięci twórcy.
Ale też Wiesław Nowicki łączył pracę aktora z pracą reżyserską, zasłynął też jako konsultant programowy sceny grudziądzkiej,  koszalińskiej , bydgoskiej. Popularyzował teatr w różnorodny sposób. Współpracował z „Telewizją Trójmiasto” i „Gdańską Telewizją Kablową”. Jego gośćmi byli między innymi Wanda Wiłkomirska i Konstanty Andrzej Kulka. Prowadził własne programy popularyzujące kulturę – Salon artystyczny Wiesława Nowickiego,  Twarze i  Musica noster Amor. Jeśli chodzi o pasję dziennikarską to napisał ponad siedemset  artykułów poświęconych najogólniej mówiąc sztuce teatralnej i scenie muzycznej. Miał stałe rubryki w „Dzienniku Bałtyckim” i nieistniejącym już „Wieczorze Wybrzeża”.

Wiersze Nowickiego trzeba było żmudnie odcyfrowywać. Sposób zaistnienia ich to ciekawa droga. Jak opowiada Katarzyna Korczak, autorka wstępu do „Wierszy Gostomskich”, to Wanda Neumann opowiedziała jej po raz pierwszy o przygotowywanym z córką Eweliną, znaną skrzypaczką mieszkającą w Niemczech, zbiorze poezji aktora. To było również odkrycie dla samej rodziny: „Poezja to jeszcze jedna Jego płaszczyzna działania, o której nie wszyscy wiedzieli, pasja. Zrezygnował w pewnym momencie z teatru i szukał ujścia dla swojej ekspresji (…). Miał zwyczaj pisania codziennie, zjadł śniadanie, szedł do biurka, notował w zeszytach, jakie ma sprawy do rozwiązania, tematy do realizacji. Wiersze zostawił w rękopisach, w tych zeszytach, dużo zapisków było nieczytelnych, niektóre utwory w różnych wersjach się powtarzały (…). Po jego odejściu Ewelina zabrała zeszyty, chciała pierwszą, najbardziej żmudną pracę sama wykonać, potem mi przysłała wiersze przepisane i skany manuskryptów, porównywałyśmy i dokonałyśmy ostatecznej redakcji” – tak wspominała Wanda Neumann.


Gostomek. Nazwa wesoła i zarazem swojska. Malownicze miejsce w lasach kaszubskich. To właśnie w tym miejscu Nowicki  poczuł wiersz. Wyciszał się, chodził nad jezioro, zbierał grzyby i rozmyślał („Gostomek ubóstwia szalenie/te lasy i grzyby”). W Gostomku, kaszubskiej wsi, małżeństwo aktorów zbudowało swój przytulny domek, żeby znaleźć tu rześkość natury, spokój i dotknąć życia wprost. Drogą do nowego „zawodu”, a raczej wewnętrznych odkryć  Wiesława Nowickiego stały się więc dróżki liter, wychylające się z miejscowego kolorytu. Zapiski rozmów z rdzennymi mieszkańcami, przyjaźń z wiewiórką i lisem, może to niebywałe, ale też z zającem. I przede wszystkim otwartość na drugiego człowieka. Szczególnie te opowiastki z życia wiejskiej monotonii okraszanej groteskowymi przykładami, jak  na przykład wjazdem leśniczego autem do jeziora,  stały się dla niego emocjonalną podporą, zaciekawiały poetę.
Zapiski z kaszubskiego lasu to harmonijny rytm wiersza, w którym raz skocznie , raz refleksyjnie odbijają się medytacje o przemijaniu. Ale kres równoważy się z radością podmiotu, bo w tym małym gostomskim świecie, żyje wielobarwna społeczność, z humorem i czułością wtapiająca się we własną historię, podania („Co zostało po Gotach/na ziemi Kaszubskiej?/Tajemne kamienie, kurhany wokoło.”) i w dzień za dniem („Lepią Netzle garnki w Chmielnie,/lepią, lepią wiek z okładem/pracowicie i ofiarnie(…)/ A z jakiej gliny lepić życie?”…). Wiersze poeta często poświęcał swoim najbliższym:  mamie, ojcu, córce, żonie. Ta poezja to wyraz najczystszej prostoty, język wyzbyty wykwintu poetyckich figur, stał się mową niesioną wszystkim, granica estetyk została pokonana. Wiesław Nowicki, poeta, który usłyszał .

Tekst: Joanna Szymula