Park Brzeźnieński / Fot. Jacko

Park Brzeźnieński / Fot. Jacko

Historia parku w Brzeźnie, który dzisiaj nosi dumne imię J.G.Haffnera, zaczyna się w I połowie XIX w. Jego zaistnienie można, przy minimalnej raptem dozie historycznego uproszczenia, wiązać z… powstaniem listopadowym.

Kiedy bowiem to wybuchło, pozostający w jak najlepszych stosunkach z Imperium Rosyjskim rząd Prus nie czynił przeszkód aby na terenie państwa pruskiego powstały rosyjskie instalacje wojskowe. Podstawowym problemem armii rosyjskiej walczącej przeciw powstańcom w okupowanej części Polski były dostawy sprzętu i żywności. Życzliwe Prusy zgodziły się, aby dostawy te odbywały się za pośrednictwem najdogodniej względem teatru działań wojennych położonego portu w Gdańsku.

W ten sposób, na terenie odkupionym od Friedricha Bladdau, rzemieślnika z Nowego Portu, którego wspaniale zapowiadające się przedsięwzięcie hotelarsko-kąpielowe padło ofiarą pożaru po dziesięciu latach funkcjonowania, Rosjanie założyli kompleks magazynów wojskowych. By zapewnić odpowiednią komunikacje z Nowym Portem, zdecydowano się także na budowę odpowiedniej drogi, która kosztowała umiarkowanie, bo 8000 talarów. Dla porównania, roczna prenumerata codziennej gazety kosztowała wówczas 2 talary, a roczne czesne ucznia Szkoły Handlowej w Gdańsku – 100 talarów.

Park Brzeźnieński / Fot. Jacko

Park Brzeźnieński / Fot. Jacko

XIX-wieczni autorzy wspominając o budowie tej drogi, a jednocześnie o spaleniu przez Rosjan Brzeźna w 1813 r. konkludują, że tak jak bezmyślnie podpalając osadę zniszczyli ją doszczętnie, budując drogę przyczynili się do rozkwitu Brzeźna jako kąpieliska. Dzięki drodze bowiem istniała możliwość szybkiego i w miarę komfortowego dostania się do brzeźnieńskiej plaży w kilkanaście minut po dotarciu parowcem z centrum Gdańska do Nowego Portu, z czego mieszkańcy Gdańska chętnie korzystali. Z czasem drogę zaczęto nazywać w oczywisty sposób „Drogą do Nowego Portu” (Neufahrwasserweg), a jej dzisiejsza nazwa przypominać ma postać poety-biskupa, Ignacego Krasickiego.

Żeby lotny piasek z pobliskich wydm przestał w końcu zasypywać drogę, postanowiono owe wydmy obsadzić drzewami. Zalesienie terenu miało również zabezpieczyć wyjście z Gdańskiego portu przed wędrującym z wiatrem piaskiem. W tym celu wydzielono z posiadłości pruskiego inspektora prowiantowego, Johanna Junga, obszar o powierzchni 68 mórg (ok 35 ha), by obsadzić go drzewami. W ten sposób powstał w latach 1829-1831 spory zagajnik, ochrzczony mianem „Brzeźnieńskiego Lasku” (Brösener Wäldchen).

Dziesięć lat później przystąpiono do przekształcenia lasku w park, włączając go do kompleksu atrakcji przeznaczonego dla gości kąpieliska. Wytyczono alejki, założono punkty widokowe, ustawiono ławeczki. Na przełomie XIX i XX w. pruski militaryzm uzupełnił „wystrój” parku kilkoma urządzeniami fortyfikacyjnymi. Na wydzielonym z parku terenie powstały w roku 1896 stanowiska Baterii Plażowej (Strandbatterie), mające służyć sześciu działom, których zadaniem była obrona podejścia do gdańskiego portu przed spodziewanym desantem od strony zatoki. Strach przed tym kierunkiem ataku musiał być spory, skoro stanowiska artyleryjskie uzupełniono tuż przed wybuchem I wojny światowej kilkoma betonowymi schronami i kolejnymi miejscami dla dział.

Park Brzeźnieński / Fot. Jacko

Park Brzeźnieński / Fot. Jacko

Okres międzywojenny to powrót do parkowych funkcji całego obszaru „Lasku”. Bezużyteczne, pozbawione dział stanowiska artyleryjskie ponownie włączono w struktury parkowe, urządzając na nich alejki, a na jednym ze schronów zbudowano w 1925 r. pomnik, będący wspomnieniem dawnych militarnych funkcji tego miejsca. Upamiętniać miał żołnierzy 17. Pułku Artylerii Pieszej, a nadano mu formę wysokiego obelisku zwieńczonego pozłacaną kulą. Przetrwał do lat 50., kiedy to, w ramach poprawiania historii, został wysadzony w powietrze.

W 2002 roku nadano mu imię prekursora kąpieliska w Brzeźnie, a przy okazji ojca Sopotu, J.G.Haffnera. Nadanie imienia nie zmieniło jednak wiele w dosyć opłakanym stanie parku. Domaga się on stanowczo prac remontowych, które zwykło się ostatnio górnolotnie określać mianem „rewitalizacji”. Jakkolwiek byśmy to jednak nazwali, warto by naprawić zdeformowane przez korzenie drzew ścieżki, założyć oświetlenie, zabezpieczyć lub w jakikolwiek rozsądny sposób zagospodarować pozostałości fortyfikacji, które obecnie służą jako miejsce spożycia tanich napojów wyskokowych i zwracania ziemi produktów przemiany tych napojów w organizmach ich amatorów. Pieniądze już zarezerwowano. Miejmy nadzieję, że szybko zobaczymy jak niegdysiejsza ozdoba Brzeźna znowu zacznie je zdobić.

Autor: Aleksander Masłowski

Zdjęcia zamieszczone dzięki uprzejmości Jacko

Jeśli ktoś z Czytelników miałby ochotę zamieścić tutaj swoją galerię zdjęć z parku w Brzeźnie, to zapraszam do kontaktu – Ewa Kowalska ([email protected])