Historia tego miejsca zaczyna się w 5 sierpnia 1852 r. o godz. 16.00, a więc 158 lat temu. Wówczas miała miejsce uroczysta inauguracja nowej linii kolejowej z Tczewa do Gdańska. Na nowo wybudowany dworzec przy ul. Toruńskiej wjechał pociąg z Bydgoszczy, którym przyjechał między innymi ówczesny król Prus, Fryderyk Wilhelm IV.

Czasy się jednak zmieniały. Lokalizacja dworca okazała się niefortunna pod względem jego gospodarczego wykorzystania. Po 1867 r. powstała linia, która (oczywiście przebudowywana i rozszerzana) prowadziła w kierunku obecnego dworca gdańskiego i dalej. Na przełomie XIX i XX w. odnoga prowadząca w kierunku Opływu Motławy została minimalnie rozszerzona o dwie krótkie linie o gospodarczym znaczeniu: w głąb ul. Chmielnej; oraz druga prowadząca aż do Gdańskiej Rzeźni (wokół Dolnego Miasta). Ostatecznie, dworzec przy ul. Toruńskiej utracił swoje pasażerskie znaczenie na początku XX w. Zniszczony przez działania wojenne w 1945 r. w zmienionej formie, służy obecnie jako zaplecza magazynowe. Na tym można było by skończyć, ale mnie zainteresowała jeszcze jedna rzecz. Dalsze życie linii kolejowej, która szturmem przedarła się przez XVII wieczne fortyfikacje miejskie

Fot. Wojciech Koliński

Ogromny plac łączący z jednej strony ul. Toruńską, a z drugiej Opływ Motławy, poznałem dwadzieścia lat temu. Wówczas, na małym brzdącu zrobił on ogromne wrażenie. Jedyną rzeczą jaką pamiętam do dziś, to znaczna liczba ogromnych, kolorowych kontenerów stojących jeden na drugim oraz różne składy towarowe stojące na bocznicach. To był początek lat 90. Przez następną dekadę, plac jak i Opływ Motławy przeszły diametralną zmianę. Plac na gorszą , Opływ na lepszą. Ponownie, zawitałem w to miejsce 10 lat później w 2003 r., już po rewitalizacji Opływu, gdzie śmiało śmigałem na dwóch kółkach. Natomiast plac, niegdyś tętniący życiem toczących się lokomotyw i cystern, zamarł. Owszem do 2007 r. pełnił zimą funkcję przeładunkową węgla i żwiru. Ostatecznie, bodajże w 2007 r., postanowiono definitywnie zamknąć odnogę prowadzącą koło bastionu Żubr. Ciężkie i zmęczone tory kolejowe zamarły. Szyny zasłonięte przez dzikie chwasty oraz drzewa, które nagle wyrosły znad kolejowych podkładów, nie zdradzają swojej obecności. Z linii widzenia znikł także budynek nastawni, po którym zachowały się tylko fundamenty.

Niestety, mimo ponownego odkrycia tego miejsca w dekadzie lat dwutysięcznych, byłem za mało przewidujący, aby zrobić zdjęcia potężnym lokomotywom typu SM42, sunącym po stojące na bocznicy wagony towarowe. Spotykałem je tam wielokrotnie. Czy ktokolwiek je uwiecznił?Przyznaję, spędziłem sporo czasu w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów. W końcu, na kolejnym z rzędu kolejowym forum, znalazłem wspaniałe zdjęcia (chyba ostatnie) właśnie SM42, pracujących na placu przy ul. Toruńskiej. Ich autorem jest Wojciech Koliński:

Jako, że urodziłem się w Gdańsku, a mieszkam w Wejherowie, okolice Motławy nie są mi dalekie . Koleją interesuję się od dość dawna. To chyba taka rodzinna tradycja. Mój dziadek był kolejarzem. Okolice Motławy, to dla mnie przede wszystkim ruch towarowy, mnóstwo lokomotyw (różnych przewoźników). O ile pamiętam, plac i bocznica przy ul. Toruńskiej służyły m. in. do rozbudowy ul. Armii Krajowej. Aż żal, że nic się tam teraz nie dzieje…, przychodzi na myśl usytuowanie w na tym terenie muzeum kolei, którego pozbywać się być może będzie Kościerzyna. Taka lokomotywa na tle Kościoła Mariackiego… Oczami wyobraźni widzę, jak stary parowóz wjeżdża przez wyłom fortyfikacji zadymiając okolicę… Tak przecież kiedyś było…

Bardzo dziękuję Wojciechowi Kolińskiemu za wyrażenie zgody na publikację zdjęć i zapraszam na jego stronę internetową www.kolins.rrpicturearchives.net

Autor: Paweł Jarczewski