Nadmorska gdańska dzielnica Brzeźno. Jej początki sięgają XIII w., kiedy to książę pomorski Świętopełk darował cystersom oliwskim jezioro Zaspa wraz z przyległymi terenami. Dziesięć lat później w 1245 r. właśnie w Brzeźnie cystersi utworzyli przystań rybacką, służącą klasztornym rybakom.

SONY DSCWobec ograniczeń połowu przy przystani, która z czasem zaczęła się przekształcać w osadę, rybacy zaczęli wypływać w morze, dostarczając do klasztornej kuchni znaczne ilości łososia i innych gatunków ryb morskich.
Sama nazwa Brzeźno po raz pierwszy pojawiła się w dokumentach w latach 20. XIV w. Istnieje brak zgodności, co do jej pochodzenia, prawdopodobnym jest, że pierwotnym znaczeniem była nazwa ,,brzezina’’, czyli brzozowy lasek. Dokumenty nie potwierdzają jednoznacznie, jak długo funkcjonowała w Brzeźnie osada rybacka. Z czasem w jej miejscu wykształciło się niewielkie osiedle, będące pod władaniem klasztoru, dziedziczonego przez kolejnych dzierżawców. W czasie walk Gdańska ze Stefanem Batorym w 1577 r. osada została doszczętnie zniszczona.

Początki Brzeźna

Brzeźno odznaczało się nieregularną zabudową. Głównym traktem biegnącym od zachodu była dzisiejsza ulica Puławskiego, a od południa zamykała osadę droga gospodarcza. Gospodarstwa rybackie były bardzo skromne, chaty zbudowane były z gliny i kryte słomianym dachem, a za ich utrzymanie odpowiadał oliwski klasztor. Dostarczał on też drewna na opał z oliwskich lasów. W zamian rybacy zobowiązani byli do pracy na rzecz klasztoru i obowiązywał ich ścisły regulamin oddawania znacznej części połowów. To, co zostawało wystarczało na mniej, niż skromne życie rybackiej rodziny. Około połowa mieszkańców osady zajmowała się rybołówstwem, reszta osadników pracowała, jako robotnicy portowi, pomocnicy w okolicznych młynach i kuźniach.  W początkach lat 70. XVIII w. wieś liczyła 14 chat rybackich i 194 mieszkańców. Osada koncentrowała się w okolicach dzisiejszej ulicy Puławskiego. Co ciekawe, wszyscy mieszkańcy było katolikami. W 1781 r. delegat biskupa włocławskiego nie odnotował żadnego protestanta.

BrzeźnoZ czasem, ze względu na spoczywające na dnie na wraki statków, połowy przy brzeźnieńskim brzegu stawały się coraz trudniejsze. Sam brzeg podzielony był na ciągi, czyli działki rybackie, których nazwy brały się od nazwisk dzierżawiących jej rybaków. Poziom wykształcenia mieszkańców pozostawiał wiele do życzenia. Większość z nich nie umiała czytać, ani pisać i choć w 1785 r. założono w pobliskim Nowym Porcie szkołę – Gnadenschule, brzeźnieńskie dzieci nie uczęszczały do niej, choć była utrzymywana wspólnie przez osady – Brzeźno, Letnicę oraz Zaspę.

W wyniku I rozbioru Polski w 1772 r., władze pruskie zlikwidowały klasztor cystersów. Ostatecznie, kilkanaście lat później, spowodowało to zniesienie dzierżawy dziedzicznej i zmianę statusu mieszkańców osady. Stali się właścicielami dzierżawionych dotychczas działek. Miało to też skutki negatywne, bowiem spowodowało spekulacyjny handel rybackimi posesjami. Dużą część gruntów nabył około roku 1804 major pruski Ernst von Zieten, który zorganizował dość sprawną działalność pensjonarską, oferując pokoje, wyżywienie i łazienki z podgrzewaną wodą morską.

Brzeźno w XIX wieku

Zmianę statusu brzeźnieńskiej osady rybackiej przyniósł rok 1807, kiedy utworzone zostało I Wolne Miasto Gdańsk. Gubernator Gdańska – generał Jean Rapp, zaufany przyjaciel Napoleona Bonaparte, w 1808 r. doprowadził do budowy pierwszego kąpieliska – zarówno w historii Brzeźna, jak i gdańskiego wybrzeża. W kwestiach zdrowotnych doradzał mu przyjaciel – doktor Jean Haffner, który odpowiadał za higienę w kąpielisku. Z obiektu korzystał sam gubernator Rapp wraz ze swą życiową towarzyszką – hrabiną Julią Boettcher. Przetrwało ono niezbyt długo, bowiem przed 1813 r. zniszczone zostało przez gwałtowną burzę morską. Wkrótce potem, w 1813 r. wojska rosyjskie, które wkroczyły na teren Gdańska, spaliły doszczętnie obszar Brzeźna.

Sopocka gazeta uzdrowiskowa z roku 1843 przypominała owe wydarzenia następująco:

Generał Rapp kazał koło Brzeźna wznieść bardzo piękny budynek blisko morza; tenże został bez śladu porwany przez burzę morską.” Jako że całe Brzeźno padło w 1813 roku łupem płomieni, musiał cały dom Rappa jeszcze przed 1813 r. być zniszczony przez sztorm. Po odejściu Francuzów niektórzy gdańscy obywatele kapali się dalej z ,,wściekłą odwagą”.

Gazety i wcześniej ekscytująco opisywały coraz popularniejsze Brzeźno. Lokalne pismo ,,Kallisto” wydawane specjalnie dla między innymi brzeźnieńskiego kąpieliska, w wiadomościach dnia przedstawiało szanowanych społecznie, wypoczywających tam gości, dodając zawsze najświeższe sensacje towarzyskie.

Kontynuatorem wizji generała Rappa stał się mistrz budowlany Friedrich Bladau, który stał się właścicielem nowych terenów wydmowych, w 1820 r. budując na nich nowy dom kąpielowy i hotel-pensjonat. Pomimo popularności nie przetrwał on długo, bowiem zimą w 1930 r. doszczętnie spłonął.

Rok wcześniej Gdańsk, zatem i Brzeźno dotknęła katastrofalna w skutkach powódź, która upamiętniona została tablicą na Kamiennej Śluzie. Podczas kwietniowego dnia spiętrzone wody Wisły wraz z krą lodową przerwały wały przeciwpowodziowe. Połączyło się to z szalejącym na Bałtyku sztormem, który powodował cofnięcie wód Wisły. Zalana została Ołowianka, Wisłoujście, Nowy Port, a także osady na Stogach. Rozszalały wodny żywioł dotarł również do jeziora Zaspa i wydm w Brzeźnie. Rozerwane zostały wrota Kamiennej Śluzy, a prom przepływający pomiędzy Nowym Portem, a Wisłoujściem uniesiony został w głąb Zatoki Gdańskiej. Wiele domów zostało zmytych do morza, duża część nie nadawała się do zamieszkania.

Grunty Friedricha Bladau zostały wykupione przez władze rosyjskie, które postawiły na nich magazyny wojskowe, a wobec szalejącej wówczas cholery – zakład kwarantanny. Powstała wówczas brukowana droga, łącząca Brzeźno z Nowym Portem (Neufahrwasser Weg), czyli dzisiejsza ulica Krasickiego.

Lata 40. XIX wieku tchnęły w nadmorską osadę ducha świeżości i odnowy. W dawnych budynkach wojskowych nowy właściciel – Wilhelm Pistorius otworzył zakład kąpielowy, o którym pisał z dumą w ogłoszeniu w gdańskim piśmie ,,Das Danziger Dampfboot” tak:

(…)Wygoda i elegancja, w tym korzystanie przez zacnych gości z cynowej wanny owalnego kształtu, są moją główną troską i pozwalają mi wierzyć w zadowolenie gości. Droga do Brzeźna była dotąd uciążliwa. Teraz jednak prowadzi od Neufahrwasser, na lewo od cmentarza, dokładnie obok miejsca, gdzie przybijają szkuty płynące Wisłą, przyjazna szosa aż do Brzeźna.

Wilhelm Pistorius przez wiele lat nieustannie rozbudowywał swe pensjonaty i kąpielisko, doprowadzając do przekształcenia skromnej osady w eleganckie, pełne elit miejsce, w którym absolutnie wypadało bywać.

Brzeźno

Do Brzeźna można było wygodnie dojechać z Gdańska sześciokołowym powozem oraz dopłynąć łodzią parową, a od 1867 r. również i koleją, której trasa wiodła z Gdańska do Nowego Portu. Pod koniec lat 80. nawet konnym tramwajem. Koniec XIX w. przyniósł przekształcenie Brzeźna w obszar willowo – kuracyjny. Po pożarze starego Domu Zdrojowego wybudowano nowy, którego główne założenie zachowało się do dnia dzisiejszego. Powstał on w parku zdrojowym, łączącym w sobie elementy rekreacji sportowej oraz założenia ogrodowe – alejki, kwietniki. Zbudowano molo – ostatecznie 215 metrowe, łaźnię, dwukondygnacyjną Halę Plażową (Strandhalle), a także Dom Zdrojowy (Kurhaus). Strandhalle zachwycała drewnianymi loggiami, wieżyczkami widokowymi z drewnianymi balkonikami, wysmakowaną kolorystyką wystroju i częściowym wykorzystaniem stylu francuskiego baroku, wyśmienicie połączonego ze skromnym wystrojem, co dawało olśniewający efekt. Wybudowano także budynek łazienek, połączonych z morzem poprzez liczne pomosty. Po zakończeniu I wojny światowej powstał imponujący zakład kąpielowy (Badeanstalt) z osobnymi strefami: męską, damską i rodzinną, co dawało łączną liczbę 328 kabin, które niebawem przestały wystarczać, bowiem nieustannie i w szybkim tempie przybywało gości brzeźnieńskiego kąpieliska.  Sopot wstydliwie ustępował pod względem statystyk. W 1936 r. liczbę odwiedzających Brzeźno oceniono na… 168 tys.!

Zachowały się wspomnienia Wandy Melcer, ówczesnej kuracjuszki brzeźnieńskiej:

Do wody wchodziło się w dziwacznych kostiumach kąpielowych z szorstkiej, czarnej materii, z rękawami poniżej łokcia, z kołnierzykami pod szyją, w długich pantalonach za kolana, obszytych falbanką w ząbki, którą lamowała biała, wełniana tasiemka.

Tekst: Dominika Ikonnikow