W niedzielę, 22 maja, odbył się ostatni spacer po Biskupiej Górce, poświęcony szlachetnemu celowi, jakim jest zebranie funduszy na renowację zegara na wieży, będącej częścią byłego schroniska młodzieżowego im. Paula Benecke. Uczestników wędrówki prowadzała Dominika Ikonnikow, historyczka zafascynowana przeszłością Biskupiej Górki, a przede wszystkim jej mieszkanka.

Biskupia GórkaTrasa spaceru wiodła na szczyt wzgórza, a jego poszczególne przystanki były portalami wiodącymi poprzez życie codzienne, a także pasje i losy mieszkańców Biskupiej Górki na przestrzeni wieków. Dość zaskakującą historią była opowieść o Piaskowni, która od XIV w. stanowiła nieodłączną część Biskupiej Górki. Na pokazanych przez przewodniczkę fotografiach, można było zobaczyć jak ukwiecony i tchnący sielskością, stanowiła Piaskownia zakątek. Dużą część obszaru zamieszkiwali biedniejsi rzemieślnicy, których nie było stać na opłaty cechowe, czyli tzw. partacze lub szturarze. Biskupia Górka była jednym z największych konkurencyjnych ośrodków wobec gdańskiego rzemiosła. Szturarze nie ponosili kosztów akcyz i podatków, co powodowało, że ich wyroby były tańsze, ale doskonałej jakości. W XVII w. piekarze cechowi zabiegali o nałożenie akcyzy od chleba produkowanego na Biskupiej Górce, a szewcy gdańscy wręcz postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i przemówić kolegom partaczom do rozsądku, ale ostatecznie siła argumentów strony przeciwnej zmusiła ich do natychmiastowej ucieczki.

Zatrzymaliśmy się na terenie dawnego cmentarza Salvator, który dziś stanowi zielony zakątek, idealny do odpoczynku w słoneczny, letni dzień. Przewodniczka z pasją opowiadała nostalgiczną historię cmentarza, a jedną z bliżej opisanych osób była Clara Stryowska – Baedeker.

– Nie ukrywam, że to moja ulubiona postać. Była lekarką, reformatorką stroju kobiecego, autorką wydanej na początku XX w. książki poświęconej fatalnym skutkom noszenia obcisłych sukien i gorsetów – snuła opowieść przewodniczka.

Dzięki opowieściom Dominiki historia Clary i jej męża – Wilhelma Stryowskiego, malarza, kustosza, profesora dawnego Muzeum Miejskiego,  już nieodmiennie będzie się kojarzyła z pobliskim kościołem św. Trójcy i jego strzelistymi wieżyczkami.

Dominika Ikonnikow

Dominika Ikonnikow

Wędrując w cieniu wiekowych kamieniczek, usłyszeliśmy fragment wspomnień wzruszająco opisujących przeszłość Biskupiej Górki. Ich autorem jest Brunon Zwarra  znany gdański pisarz. Nie zabrakło również faktów nieco bardziej współczesnych, jak opowieść o Zlocie Gdańskiej Chorągwi Harcerstwa, który w 1962 r. odbył się na szczycie Biskupiej Górki. Na rozległej polanie stanęło ponad 1000 namiotów, które porównywano do kolorowych motyli. Miasteczko podzielone było na poszczególne sektory, z których każdy prezentował inną tematykę naukowo – społeczną. Z wizytą przyjechała delegacja ówczesnych wysokich oficjeli państwowych, m.in. Władysław Gomułka (I sekretarz KC PZPR), Aleksander Zawadzki (członek Biura Politycznego KC PZPR), Józef Cyrankiewicz (premier), Zofia Zakrzewska (naczelniczka Harcerstwa Polskiego).

Pośród raźno snujących się opowieści, nie zabrakło i humorystycznych. Przy majestatycznej bryle byłego schroniska młodzieżowego, Dominika Ikonnikow opowiadała o znajdującej się tu niegdyś restauracji Café Bischofshöhe, a z którą związane są wspomnienia Brunona Zwarry:

W restauracji tej gospodarzem i właścicielem był niejaki pan Oliński, który nie znał języka polskiego, ale u niego odbywały się polskie zabawy. Brałem udział nawet w przedstawieniach amatorskich tam i tam też nauczyłem się tańca. Zdaje się, że miałem 17 lat, jesienią wziąłem się w garść i poprosiłem pewną panią, trochę starszą ode mnie i próbowałem tańczyć. On w mig się zorientowała, po niemiecku powiedziała: – ty przecież nie umiesz tańczyć ! Przycisnęła mnie do swojej piersi i… momentalnie stawiałem kroki do tanga.

Poznawaliśmy tajemnice Biskupiej Górki, zarówno te wyjaśnione, jak i te, które wciąż stanowią ,,Świętego Graala’’ Biskupiej Górki, jak to określiła nasza przewodniczka.

Podziwiając wyjątkową panoramę Gdańska, pośród fleszy aparatów i smartfonów, niezmiernie żałowaliśmy, że nie może wejść na szczyt 25 – metrowej wieży dawnego schroniska. Nie mogliśmy, bo to teren niedostępny, gdyż należy do Komendy Wojewódzkiej Policji. A jest czego żałować – Dominika Ikonnikow podkreślała, że byłby to najwyższy punkt widokowy tej części Śródmieścia, bowiem nawet wieża Bazyliki Mariackiej jest niższa o kilka metrów.
Może nadejdzie ten dzień, kiedy my – mieszkańcy miasta i turyści będziemy mogli cieszyć oczy najpiękniejszą panoramą miasta nad Motławą. Zacznijmy jednak od pomocy w zebraniu funduszy na odbudowę zegara na wieży dawnego schroniska. Aktywnie przyłączmy się do akcji zainaugurowanej przez Miasto Gdańsk i Fundację Gdańską – Prezent dla Gdańska.