O istnieniu tych schodów nie wiedziałam. Nie wiedziałam, że zostały zrealizowane w ramach Budżetu Obywatelskiego 2018 r. Zauważyłam je w maju, przejeżdżając ul. Dębinki i postanowiłam (przy najbliższej okazji) wspiąć się nimi w górę…

Na spacer wybraliśmy się w upalny, ostatni dzień czerwca. Było naprawdę gorąco, ale mimo wszystko ruszyliśmy w kierunku lasu. Otoczenie schodów w ciągu minionego miesiąca mocno ucierpiało, ale same stopnie trzymają się dzielnie. Od związanej z dzielnicą Aniołki – radnej Anny Golędzinowskiej wiem, że potrzeba naprawy została już zgłoszona do GZDiZ. 

Liściasty las zapewnił nam sporo cienia – było czym oddychać;) Tymczasem na szczycie wzniesienia zauważyliśmy pozostałości dawnego zbiornika wodnego, który niemal zapraszał do wnętrza swoim chłodem. Nie skorzystaliśmy, chociaż najwyraźniej inni tu byli…

Tuż obok dawnego zbiornika rozpoczyna się strefa ochronna ujęcia wodnego, a malownicza ścieżka zapraszała nas w głąb lasu… (ale nie podążał za nami diabeł, jak w horrorze „W głąb lasu”;))

Zupełnie nieoczekiwanie skończył się miły cień i stanęliśmy w pełnym słońcu na rozległej łące. 

Zdezorientowani byliśmy jedynie przez chwilę, bo oto naszym oczom ukazała się znajoma (chociaż jedynie z auta) sylwetka kościoła pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus.

Widoki zachwycały…

I oto nagle, pojawił się wielki „ozór dewelopera”…

Po chwili nasz wzrok przyciągnął zdziczały sad. Niestety owoce były jeszcze niedojrzałe:)

Vis-a-vis sadu krajobraz stawał się jednak coraz mniej romantyczny.

Minęliśmy rozkopaną ścieżkę (też działalność dewelopera?) oraz wejście na teren ogródków działkowych i już po chwili cieszyliśmy oczy panoramą widzianą z ul. Cygańska Góra;)

Ulicą Cygańska Góra ruszyliśmy w kierunku Wojskowego Cmentarza Francuskiego, na którym jak zwykle panował nienaganny porządek.

Przemknęliśmy przez osiedle na wzgórzu Marszałka Ferdynanda Focha, żeby już po chwili wejść na uroczą brukowaną uliczkę prowadzącą w kierunku przedwojennych Kolonii mieszkalnych i po chwili ponownie znaleźliśmy się w dającym cudowny cień – lesie.

Kolejny raz natknęliśmy się na militarne pozostałości.

Po chwili spaceru dotarliśmy do znajomego nam miejsca – schodów na Wroniej Górce. Niestety stan schodów i bałagan wciąż porażają.

U podnóża góry powstaje osiedle deweloperskie. Słynne „Kiek in de Kök ” (przypominam, że to skojarzenie z nieistniejąca Basztą Dominikańską), czyli „Patrz do kuchni” znakomicie się tutaj sprawdzi:)

A ulica Wronia? Ta wciąż jest pełna kontrastów…

Wracając ulicą Dębinki na parking, rzuciliśmy jeszcze okiem na dawną dozorcówkę oraz willę, do której w 1939 roku wprowadził się… Albert Forster z małżonką. 

Dozorcówka i siedziba ogrodnika

Dozorcówka i siedziba ogrodnika

Willa, w której od 1939 r. mieszkał Albert Forster

Willa, w której od 1939 r. mieszkał Albert Forster

Dotarliśmy do punktu wyjścia i wyłączyliśmy Endomondo. Nasz spacer to długość zaledwie 4,22 km, warto jednak na niego przeznaczyć około 90 minut, zwłaszcza w upale;) 

Pomysł na spacer po Trójmieście