19 kwietnia 1943 roku wybuchło w warszawskim getcie powstanie. Tragiczne i bohaterskie. 72. rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim to również czas przypomnienia wojennego losu Żydów Wolnego Miasta Gdańska.

Kinkdertransporty - pomnik. Żydzi w GdańskuMówiąc o Zagładzie zawsze pamiętamy, że nie tylko polscy, ale też wszyscy Żydzi z całej Europy, mocą postanowienia nazistów, przeznaczeni byli do całkowitej likwidacji. Ten przerażający fakt systematycznie był realizowany już w przededniu II wojny światowej, a bestialsko zapoczątkowała go Kryształowa Noc 1938 r., kiedy na terenie Niemiec doszło do aktów wandalizmu i zniszczeń mienia żydowskiego. Rozpryśnięte kawałeczki szkła stały się nazwą tej zmasowanej akcji nienawiści. Ich złowrogi chrzęst kilka dni później usłyszał Gdańsk.

W Wolnym Mieście Gdańsku, tak jak na całym Pomorzu Gdańskim, w latach 30. zaczęły dawać znać coraz wyraźniejsze sygnały niechęci wobec Żydów, które bezwzględnie nasiliły się po dojściu Hitlera do władzy w 1933 r. Na początek zaczęto ograniczać im przestrzeń kupiecką (wydzielone miejsca na targach). Mimo niedawnego splendoru kultury żydowskiej, w tym zasług w dziedzinie teatru, jak również wykonywania szacownych zawodów prawnika i notariusza, bezwzględnie zakazywano im wstępu do kin, teatrów i odsunięto ich od zawodów prawniczych i lekarskich. Na przykład w Gdyni związek prawniczy wykluczył swoich żydowskich współpracowników. W Sopocie, w 1938 r. nieodwracalnie spalono synagogę. W Gdańsku ostatnie nabożeństwo w Wielkiej Synagodze (przy obecnej ul. Bogusławskiego) odbyło się 15 kwietnia 1939 r., a ostateczne jej rozebranie nastąpiło 2 maja – na otaczającym rozbiórkę placu widniał napis w języku niemieckim „przybądź dobry maju i uwolnij nas od Żydów”. Wielu artystów wyjeżdżało z Gdańska. Erich Ruschkewitz, znany w okresie międzywojennym dziennikarz, za swoją odwagę satyryka i publicysty został dotkliwie pobity i aresztowany, a 7 grudnia 1941 r. wraz z innymi deportowano go do obozu koncentracyjnego koło Rygi – Jungfernhof i nigdy o nim nikt nie usłyszał. Każdy dzień zbliżający do wojny był obrazem narastającego antysemityzmu.

W Gdańsku – w myśl szeroko zakrojonej izolacji Żydów na terenach miast – zaczęto tworzyć obszar getta. Gdyby przypomnieć i porównać dane to jeszcze w 1929 r. w Gdańsku było 5871 obywateli pochodzenia żydowskiego, a na początku września 1939 już ok. 1400 (za: Encyklopedia Gdańska). Większości Żydów udało się przed wybuchem wojny wyemigrować za granicę dzięki wymuszonym wykupom nieruchomości przez Senat Wolnego Miasta Gdańska. Uzyskane fundusze uratowały również ok. 100 dzieci przetransportowanych (kindertransporty) do Wielkiej Brytanii – w większości nie odnalazły już nigdy swoich rodziców. Pamięcią tej inicjatywy jest stojący przy Dworcu Gdańskim pomnik figur żydowskich dzieci „Odjazd” Franka Meislera, rzeźbiarza uratowanego trzecim, ostatnim transportem.

Wraz z wybuchem wojny przystąpiono do realizacji przerażającego planu eksterminacji ludności żydowskiej. Pierwsze getto zorganizowano w budynku przy ul. Stągiewnej (Milchkannengasse) i tam umieszczono kilkuset Żydów.

Spichlerz, ul. Mysia. Żydzi w GdańskuW 1940 r. przeniesiono ok. 650 Żydów do spichlerza Czerwona Mysz przy ul. Mysiej (Mausegasse, obecnie ul. Owsiana7). Od października 1941 r. wszyscy Żydzi obowiązani byli do noszenia gwiazdy Dawida i od tego roku dokonywane były regularne deportacje. Getto gdańskie, jak wszystkie inne w okupowanej Polsce, pełniły rolę przejściowego miejsca pobytu Żydów, albowiem według nieludzkiego planu byli oni przeznaczeni do całkowitej zagłady. Gdańskie getto budynkowe przy ul. Mysiej zostało przystosowane do minimalnych warunków życia. Na kilku piętrach mieściły się boksy mieszkalne, w których mieszkali stłoczeni Żydzi. Oprócz tego działało biuro gminy, sala modlitw oraz kuchnia i spiżarnia.

Jednym ze świadków tych strasznych gdańskich zdarzeń była Else Elżbieta Pintus, żydowska Kaszubka z Kartuz, dzięki której wspomnieniom pozostał zapis potworności i strachu człowieka czekającego na swoją kolej do śmierci. Oddajmy jej głos. (Moje prawdziwe przeżycia, tłum. M. Borzyszkowska – Szewczyk, Instytut Kaszubski, Gdańsk 2005).

Deportacja: „Weszło dwóch gestapowców i dwóch szupo. Kazano pani Lewi, pani Samaskewitz i dwojgu dzieciom natychmiast przygotować się do transportu. Za pół godziny mieli ruszyć do pociągu. Kilka minut później zjawiło się jeszcze dwóch gestapowców.(…) Wszyscy wstaliśmy – panna Wolfheim prosiła, czy panowie nie mogliby wyjść na chwilkę, dopóki się nie ubierzemy. Na to jeden się roześmiał: ”No nie – przecież na to właśnie chcemy sobie popatrzeć!” Musiałyśmy się ubrać, obydwaj faceci chodzili po pokoju w tę i z powrotem, obydwaj szupo stali w otwartych drzwiach na korytarz. Mojego nazwiska jeszcze nie wywołali. Jedna kanalia spytała się o moje nazwisko. Ruth szepnęła do mnie, że powinnam od razu pójść z nimi, żebyśmy wszyscy byli razem. Odpowiedziałam: „Poczekam, aż przyjdą po mnie”. Ruth musiała pakować mokre ubrania dzieci. Chciałam jej pomóc przy dzieciach i podniosłam małego chłopczyka z łóżeczka. Biedne dziecko opadło z powrotem zaspane. Stojący w drzwiach szupo to widział. Powiedział, że mam dziecku pozwolić leżeć, dopóki inni nie będą gotowi. No i wyszła jedna część ze swoimi ofiarami.(…) O jedzeniu nikt nie pomyślał. Jeden z gestapowców zażądał kartek na jedzenie od pani Lewi – moje też tam były”

Żydzi z Gdańska w warszawskim getcie: „W międzyczasie otrzymaliśmy wiadomość, że transport wylądował w warszawskim getcie. Wszyscy ludzie zazdrościli mi, że mogłam jeszcze zostać w Gdańsku. Nadchodziły listy pełne lamentów z wołaniem „Pomóżcie nam!”, „Głodujemy!” Bardzo mnie te listy przybiły. Do Warszawy można było wysyłać tylko pół funta.(…) W międzyczasie przychodziły wieści z Warszawy. Tylko głód i głód. Wszyscy wysyłaliśmy, co tylko byliśmy w stanie zdobyć. Ale co też można wysłać w liście o wadze pół funta? (…) A tu pewnego dnia Jonas oznajmił nam przy stole, że zabrania się wysyłania pakietów do Warszawy. Gestapo wykryje każdego, kto słał pakiety i wszyscy zostaniemy ciężko ukarani.(…) Nawet, jeśli nie mogliśmy dużo pomóc, zawsze było to coś. Każdy wysyłał przecież, co mógł. Kilka kostek zupy, trochę cukru, słodycze dla dzieci. Teraz dostawaliśmy codziennie zawiadomienia o śmierci. Wiedzieliśmy zawsze wprzód, kto będzie następny. Ludzie tam dostawali dziennie przecież tylko trochę ugotowanej w wodzie kaszy. Rzeczy wartościowe, o ile im zostawiono, wszystkie wyprzedano. Wybuchł tyfus – przetrzymali go nieliczni. Później ogłoszono przez radio, że angielskie samoloty zbombardowało getto. To były jednak niemieckie samoloty. W każdym razie z pewnością nikt z tych 800 osób, które tworzyły transport, nie przeżył. Do dzisiaj nie słyszałam, aby ktoś z nich się odezwał”

W gdańskim getcie: „W tym czasie nadchodziły wszelkiego rodzaju zakazy dla nas. Nie wolno nam było jeździć pociągiem, autobusem czy tramwajem. Starzy ludzie nie mogli już brać udziału w pogrzebach. Pieszo na Chełm było dla nich za daleko. Następnie nie mogliśmy już więcej używać głównych dróg. Nie wolno nam było chodzić do parku i siadać tam na ławkach. Nie wolno nam było stawać w kolejce przed żadnym sklepem. Domy żydowskie zostały nam odebrane. Przygotowano dla nas ulicę Jana z Kolna, Podwale Przedmiejskie, spichlerz na Mysiej. W następnej kolejności odebrano nam kartki na mleko.(…) Następnie odebrano nam kartki na mąkę pszenną, a na końcu na mięso. Panie w kuchni nie miały lekko – co miały gotować? Czym nakarmić osiemdziesiąt głodnych gęb? (…). Następnie otrzymaliśmy gwiazdę Dawida, której pod groźbą kary nie wolno nam było zakrywać. Gwiazdy nie można było przyczepiać, musiała być naszyta. Chodzenie z gwiazdą często nie było miłe. Dzieci wyzywały nas, ludzie pluli nam pod nogi. Inni kręcili tylko głową. Kilku żołnierzy powiedziało do mnie, że to najnowszy niemiecki zakon. Niektóre piekarnie nie chciały nam sprzedawać żadnego pieczywa. W innych musieliśmy czekać jako ostatni. Ale szybko ustaliliśmy, które sklepy nie były antysemickie. Na Krowim Moście była drogeria, tam byli ludzie bardzo nam życzliwi. (…) Często bałam się, że on albo jego żona mogą sobie przez nas narobić nieprzyjemności.(…) Doktor Kerb był zaprzyjaźniony z obydwoma aptekarzami. Powiedzieli mu żebym to ja przychodziła, sprawiam dobre wrażenie. Obydwaj aptekarze rozpoznawali mnie, i kiedy mnie z gwiazdą Dawida ludzie wypychali do tyłu, mówili: „Przepraszam, ta pani stała przed państwem!” (…).

Zabroniono nam prenumeraty gazet, nie wolno też nam było kupować ich w kiosku. Aparatów radiowych nie mieliśmy już od dawna. Żyliśmy więc w tym domu jak na samotnej wyspie.”

Getto śmierci: „W ośrodku było małżeństwo Lachmann. Mieli wcześniej drogerię we Wrzeszczu. Kobieta straciła przed kilkoma laty wzrok. Mąż opiekował się swoją żoną we wzruszający sposób. Przed jednym ze sklepów ludzie stali w kolejce po cukierki. Lachmannowie ustawili się również. Po kilku dniach małżeństwo Lachmannów miało zameldować się na gestapo. Nie spodziewaliśmy się po tym niczego dobrego. Po pewnym czasie odebraliśmy telefon, że niewidoma pani Lachmann ma zostać odebrana. Lachmann trafił do Stutthofu. Jonas wstawił się zanim. Spytał, jak długo ma trwać kara za to przestępstwo (pół funta cukierków).(…) Powiedziano Jonasowi – 21 dni. (…) Po ośmiu dniach informacja: Lachmann umarł. On nie umarł, „zrobiono” go zmarłym. Tak to się nazywało u nas. Później wydano zakaz: Żydom nie wolno kupować słodyczy”.

Else – Elżbieta Pintus podczas wojny opiekowała się starszymi, chorymi ludźmi, jak również sprawowała w getcie funkcję pielęgniarki (choć bez kwalifikacji). Przeżyła wojnę, ukrywając się przez dwa i pół roku na poddaszu w Chmielnie.
Z kilkuset mieszkających w getcie przy ul. Mysiej Żydów przeżyły dwadzieścia dwie osoby.

Gdańskich Żydów w czasie akcji deportacyjnych wywieziono do gett w Warszawie i Łodzi, do obozów koncentracyjnych Auschwitz – Birkenau, czeskiego Terezine, Stutthofu.

Marek Edelman, ostatni przywódca powstania w getcie warszawskim, w rocznicę wybuchu powstania w getcie otrzymywał wiązankę żółtych żonkili od nieznanej mu osoby. Odtąd stały się one symbolem pamięci, szacunku i nadziei. Rozkwitają w Polsce i wielu państwach – Izraelu, Francji, USA, Australii.
Pamiętajmy.

żonkile pamięci

Polecana literatura:
Abramowicz M., Każdy przyniósł, co miał najlepszego, słowo/ obraz/ terytoria , Gdańsk 2006
Berendt G., Żydzi na terenie Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920 – 1945, Gdańskie Towarzystwo Naukowe, Gdańsk 1997
Domańska H., Kadisz gdańskich kamieni, Wydawnictwo Tu, Warszawa 1994
Domańska H., Kamienne drzewo płaczu, Krajowa Agencja Wydawnictwa, Gdańsk 1991
Domańska H., Kamienne drzewo płaczu, Krajowa Agencja Wydawnictwa, Gdańsk 1991
Echt S., Dzieje Żydów gdańskich, Wydawnictwo Oskar, Gdańsk 2012
Encyklopedia Gdańska, Gdańsk 2012
Gdańsk 1939, Wspomnienia Polaków- gdańszczan, wybór i oprac. B. Zwarra, Marpress, Gdańsk 1984,
Śladami żydowskimi po Kaszubach. Przewodnik, red. Miłosława Borzyszkowska – Szewczyk, Instytut Kaszubski, Gdańsk 2010  

Tekst: Joanna Szymula