Funkcjonujący od sześćdziesięciu lat warzywniak na Strzyży, kameralnym, o lekko wiejskim klimacie osiedlu, jest zagrożony zamknięciem. Myliłby się jednak ktoś, to by przypuszczał, że prowadzenie interesu znużyło jego właściciela.
Na Strzyży, mieszkałam ćwierć wieku, chociaż było to tak dawno, że wydaje się niemal niemożliwe. O warzywniaku, sklepie pachnącym kiszoną kapustą i ziemią otulającą ziemniaki wysypujące się ze specjalnie skonstruowanego koryta – niemal zapomniałam. Niemal zapomniałam o Kaziu, uśmiechniętym, czarnowłosym chłopaku, przetaczającym beczki z ogórkami kiszonymi i szeroko szczerzącym zęby do każdego klienta. Z zapomnienia wyrwał mnie email:
Czytałaś? Likwidują NASZ warzywniak. Przecież on tam był od zawsze!
Selery, buraki, marchewka, kalafiory, pietruszka i ogórki natychmiast zawładnęły moimi myślami. Usłyszałam charakterystyczny szelest szaro-burych torebek, pakowanych do nicianych siatek; usłyszałam rozmowy dorosłych (starych, jak mi si wtedy wydawało:)) mieszkańców Koziego Rynku/Kwadratu; usłyszałam charakterystyczny dźwięk rąbania mięsa, dochodzący od sąsiadującego z warzywniakiem rzeźnika.
W mojej głowie natychmiast rozpoczęła się walka:
– I cóż z tego, odezwała się moja XXI-wieczna osobowość, że warzywniak był tam zawsze? Takie są prawa rynku, a Miasto ma prawo do ustalania czynszu według siebie ustalonych reguł, również takich, które spowodować muszą zamknięcie warzywniaka na Strzyży.
Na to do głosu dorwała się ponownie ta z ubiegłej epoki:
– Ale Miasto, to przede wszystkim LUDZIE. Nie bilanse, cyfry i słupki – ludzie. Ludzie-wyborcy, którzy zaufali wybranym przez siebie władzom, że te będą troszczyły się o ich wygodę życia, nawet na poziomie pietruszki.
Aby pogodzić obie walczące ze sobą panie – tę sentymentalną, i tę myślącą jak kalkulator, pojechałam na Strzyżę, odwiedziłam stare kąty.
Te same trzy stopnie, elewacja z ubiegłego wieku, na drzwiach kartka „Przyjmujemy zapisy na ziemniaki”…
– A widzisz? – odezwała się ta nowoczesna – tu czas na zmiany.
Wchodzimy do wnętrza. Uśmiechnięte ekspedientki, bogaty asortyment, tryskające zdrowiem owoce i warzywa. Klienci (oni znowu są starzy:)), podparci laseczkami, robiąc zakupy rozmawiają o pogodzie, wnukach, chorobach. Co chwilę wpadają młode mamy, których dzieci bawią się na pięknie urządzonym i zadbanym placu zabaw.
– Poddaję się, ten warzywniak żyje i widać, jak bardzo jest potrzebny mieszkańcom. Stojący nieopodal pustostan też daje do myślenia. Zgadzam się, to nie cyferki powinny decydować o jakości życia mieszkańców – podsumowała nowoczesna.
Panie Prezydencie. Być może wychodzę przed szereg, być może na Pana biurku nie pojawiła się jeszcze oficjalna, odpowiednio umotywowana prośba mieszkańców Strzyży o preferencje cenowe w wynajmie lokali dla sklepów spożywczych – warzywniaków, sklepów mięsnych, rybnych i piekarni, które to preferencje pozwolą mieszkańcom wierzyć, że podjęli słuszne decyzje w wyborach samorządowych. Przyznam, że wolałabym, żeby Pan, jako Prezydent Miasta Gdańska, zajmował się, spawami większej wagi, aniżeli osiedlowy warzywniak, ale jest pan przecież Ojcem, Ojcem naszego Miasta i wierzę, że jako Ojciec sprawiedliwy, pochyli się Pan nad problemem niewielkim w skali Miasta, ale ogromnym dla mieszkańców Strzyży. Nie wątpię, że zna Pan warzywniak, na który codziennie spogląda ze swojego pomnika generał Stanisław Maczek, miło by było, gdyby generał nie musiał się martwić kolejnym na osiedlu pustostanem (o, jak patetycznie;))
Moje przywiązanie do kilku miejsc w Gdańsku jest wielkie, również do Osieka, na którym mieszka Prezydent. Jeśli komuś przyszłoby do głowy zniszczyć czynszem doskonale zaopatrzony tamtejszy sklep spożywczo-warzywniczy, to również stanę w jego obronie. W ramach protestu jestem skłonna nawet przykuć się do krat (na pewien czas oczywiście:))
PS. Zapisy na ziemniaki oznaczają, że nadzieja umiera ostatnia
Brawo dziękujemy za piękne słowa i pomoc w obronie warzywniaka na Strzyży. Wielkie dzięki.
dziękuję jako mieszkanka Strzyży, niebawem ruszy zbieranie podpisów pod apelem o powrót rozsądku w polityce czynszowej dotyczącej opłat za lokalne użytkowe.
Może i ten Warzywniak jest mi zupełnie obcy, jednak, Ewo, napisałaś to wszystko w taki sposób… że chce się czytać! Aż mi się szkoda zrobiło starego Warzywniaka!
Nie przewiduję pozytywnej reakcji „Ojca naszego miasta” na Twój apel, Ewo.
warzywniak padł 🙁 Ale akcja trwa, aby nie padły kolejne, aby dało się tu mieszkać i pracować. szczegóły na http://www.facebook.com/pages/Stop-zabijaniu-przedsi%C4%99biorczo%C5%9Bci-na-Strzy%C5%BCy/108141692631101
Pozdrawiam
Dziękuje za ciepłe słowa o „naszym ” warzywniaku. Zawsze był tu towar wysokiej jakości i owoce z całego świata.Nie trzeba było gdzie indziej szukać.To ma być o warzywniaku ale zdziwiło mnie określenie osiedla jako lekko wiejskiego.Chyba mylnie trochę.
Napisałabym dość dosadnie o decyzji władz naszego miasta .Ale pewnie nie przejdzie. No cóż, lepiej wydawać nie swoje pieniądze na przerabianie parokrotnie ulicy Uczniowskiej i innych obiektów bo to znacznie więcej kosztuje niż ustalić czynsz na przyzwoitym poziomie abyśmy mogli nadal korzystać ze sklepu i nie jeździć po warzywa i owoce np do Krakowa.
Faktem niezaprzeczalnym jest ,że ojców naszego miasta zwykły człowiek nie interesuje z wyjątkiem okresu wyborów.
Nasza dzielnica jest już od kilkudziesięciu lat zagospodarowana.Jeżeli burmistrz i rajcy nie potrafią i nie chcą nic sensownego nam zaproponować to lepiej niech dadzą nam spokój
Smutny wniosek, że władze miasta zupełnie nie myślą o mieszkańcach, o ludziach. Trzymają się raz powiedzianego zdania, choć ich wyborcy apelują, błagają, proszą i protestują. Czy to jest dialog? Czy Pan Prezydent Lisicki słucha głosów mieszkańców, jeśli nie, to może jego bezpośredni przełożony posłucha? Sprawa dość niewielka w skali licznych przedsięwzięć Miasta, ale przecież tak ważna, bo chodzi o nas, mieszkańców!