W dobie postępującej urbanizacji miasta, ochrona obiektów podziemnych, takich jak schrony, zdaniem eksploratorów nie powinna uchodzić uwadze żadnego mieszkańca. Kolejne spotkanie z cyklu Tajemnice Podziemnej Gdyni pokazało, że zainteresowanie tym tematem wzrasta.

Około 350 osób, które zgromadziły się w klubie Contrast, wyszło ze spotkania w pełni usatysfakcjonowanymi. To druga prelekcja, ale wszyscy zapowiadają, że na tym się na pewno nie skończy.

Tym razem motywem przewodnim spotkania były schrony w stoczni, porcie oraz pod Oksywiem. Na początku wszyscy mogli wysłuchać wprowadzenia Andrzeja Dietricha architekta, członka m.in. Sekcji Eksploracyjno-Historycznej Towarzystwa Przyjaciół Sopotu, który zajął zebranych niezwykle dokładną i skrupulatną opowieścią o baterii typu Canet. Zadaniem dział Canet była obrona portu w Gdyni i choć było to przestarzałe uzbrojenie, górowały one nad portem i mogły skutecznie razić jednostki zagrażające Gdyni.

Cała opowieść, co w takich wypadkach jest dla oglądających bardzo istotne, była okraszona fotografiami zarówno historycznymi, jak i tymi z teraźniejszości. Wrażenie mogły także zrobić słowa o kolejnych bateriach nabrzeżnych w Gdyni, z których nie wszystkie są dostępne. Powodem jest fakt, że znajdują się na terenach wojskowych. Dzięki temu jednak są zachowane w bardzo dobrym stanie, na co zwracał uwagę Andrzej Dietrich.

Schrony w Gdyni?

Po pokazie części uzbrojenia nabrzeżnego przyszedł czas na schrony, czyli to, na co wszyscy czekali najbardziej. Skąd w ogóle schrony w Gdyni?

– Samoloty alianckie zapuszczały się nad Gdynię, bombardowały też Rumię i Malbork, stąd potrzebne było specjalne schronienie dla załóg U-bootów. Taką tezę wysnuwam po analizie podobnych budynków w miejscowości Bergen, w Norwegii. Tuż obok nich przycumowany był okręt Wilhelm Gustloff. Tam odbywało się szkolenie. Dzięki bliskości, żołnierze mogli szybko znaleźć schronienie przed nalotem – podkreślał Dietrich.

Na terenie portu wojennego na Oksywiu, znajdowały się tego typu obiekty z tarasem , gdzie zlokalizowane były działka z lufami 37 mm. W jednym schronie znajdowało schronienie 750 osób. Konstrukcja była bardzo podobna do budynków TB 750, czyli klasycznych, niemieckich schronów działających w czasie II wojny światowej. Jeden z nich znajduje się przy ulicy Polskiej, a spotkać w nim można pracownika, którego rolą jest utrzymywanie wewnątrz temperatury 16 stopni Celsjusza, aby nie dopuścić do zniszczenia schronu.

Obiekt spełnia swoją funkcję do dziś, i co może być interesujące, posiada natryski do odkażania odzieży oraz osobne ujęcie wody, a także generator prądu. O tym i o innych tego typu budynkach, opowiadali kolejni goście spotkania: Michał Szafrański – prezes Gdyńskiego Klubu Eksploracji Podziemnej oraz współautor projektu ustawy o ochronie ludności, a także Jarosław Kłodziński, radny miasta Gdyni, pasjonat eksploracji, należący do Gdyńskiego Klubu Eksploracji. Nie mogło zabraknąć zdjęć, a także ekscytujących filmów z wypraw.

Prelegenci „oprowadzili” multimedialnie zebranych po schronach znajdujących się na terenach Dalmoru oraz byłej już Stoczni Gdynia. W okresie „zimnej wojny”, schrony te były utrzymywane w ciągłej gotowości. Wiele z nich do dziś czeka na zbadanie. Dotychczas było to niemożliwe z powodu zalania ich wodą.  Nad tym, że nie udało im się dostać do środka i spenetrować ich, prelegenci wyraźnie ubolewali.

– Bezpieczeństwo jest dla nas najważniejsze, dlatego nie pokusiliśmy się o to, by wyprawić się w głąb. Do tego potrzebne są specjalne umiejętności i sprzęt, którego my nie posiadamy. Niemniej jednak liczymy, że znajdą się śmiałkowie, którzy spenetrują teren – wyjaśniał Jarosław Kłodziński.

Na deser specjaliści od schronów przygotowali dla zebranych specjalną niespodziankę – informację o tym, że w Gdyni planowano budowę schronów dla U-bootów walczących w jednostkach Kriegsmarine. To z pewnością rozpaliło wyobraźnię wielu obecnych na sali słuchaczy, miłośników historii

– Dotarliśmy do planów i technicznych rysunków, z których wynika, że Gdynia była przygotowywana do rozbudowy i miała być miejscem schronienia dla niemieckich łodzi podwodnych. Miała się ona odbywać w dwóch etapach, przy czym już po pierwszym, schrony mogły zacząć działać. Lokalizacja nie jest do końca znana – tłumaczył Andrzej Dietrich.

Ponad godzina przeznaczona na spotkanie, minęła bardzo szybko. Schrony w Gdyni po raz kolejny okazały się tematem z gatunku tych wciąż nie w pełni wyczerpanych, a niezwykle interesujących. Nie wiadomo jednak, czy niebawem nie unikną degradacji z powodów urbanizacyjnych. Stąd apel Gdyńskiego Klubu Eksploracji Podziemnej o sygnały na temat kolejnych obiektów i zainteresowanie nimi.

– Możemy je ochronić przed zniszczeniem, objąć stosowną ochroną, tak jak zabytki, dlatego czekamy na sygnały i liczymy, że to spotkanie wywoła dyskusję i jeszcze większe zainteresowanie tematem – konkludował Michał Szafrański. Kolejna okazja do dyskusji w szerszym gronie, prawdopodobnie w marcu.

Autor: Franciszek Zawadzki