Jak co roku Sopot zaprosił na wspólne spotkania z literaturą. W tym roku nadzwyczajnym gościem Literackiego Sopotu (17-20 sierpnia 2017 r.) była Hiszpania i pisarze obszaru hiszpańskojęzycznego z Meksyku, Argentyny i Kuby. Początek festiwalu zasnuł mrok wydarzeń w Barcelonie, dlatego tym bardziej możliwość rozmowy, każda refleksja, słowa książek i ich autorów nadawały rangę uniwersalnej mocy solidarności.

Literacki Sopot / Fot. Joanna Szymula

Być może nie wszystkim czytelnikom znane były nazwiska gości, ale też właśnie taki festiwal jest okazją do poszukania w swoich czytelniczych zamiłowaniach nowego kierunku. A literatura hiszpańskojęzyczna jest bardzo charakterystyczna i niełatwo, jak się okazuje, odnaleźć się polskiemu czytelnikowi w bardzo specyficznym poczuciu humoru, gąszczach narracyjnych czy swoiście lokalnej problematyce. Dlatego kurator literackiego festiwalu Tomasz Pindel rekomendując Hiszpanię i kulturę Iberoameryki, zachęcał tym bardziej do ciekawości i odwagi konfrontacji:

Mam wrażenie, że sytuacja pisarzy latynoskich mieszkających w Ameryce Łacińskiej jest mniej komfortowa niż ich kolegów z Europy przede wszystkim zachodniej. Dlatego częściej piszą z potrzeby, z realnego zaangażowania, piszą bardziej ‘po coś’. To widać np. w kryminałach. W tym czasie, gdy Anglosasi zajmują się wydumanymi seryjnymi zabójcami, Latynosi często mierzą się z realnymi problemami – jak choćby narkobiznes z Meksyku. Tej literaturze naprawdę o coś chodzi, jest dla odbiorcy czymś więcej niż tylko przyjemnością.

Festiwalowe sławy literatury pięknej przyciągały tłumy, co szczególnie z racji pojemności sali dało się z przyjemnością zauważyć w Państwowej Galerii Sztuki. A w rozmowie uczestniczyli Almudena Grandes, Claudia Pineiro, Javier Cercas, autorzy uznani, których tytuły dostępne były na stoiskach festiwalowego namiotu. Niestety, nie wszystkie książki można było dostać, jak np. słynnego, wstrząsającego „Oszusta” J. Cercasa czy komiksów Pau. Jeśli chodzi o literaturę maksymalnego buntu to otrzymaliśmy go w młodzieńczej opowieści meksykańskiej autorki Aury Xilonen, której „Jankeski fajter” olśnił brawurą językową, mieszającą język potoczny z wyrafinowanym literacko szykiem. Szybko porównano ten językowy proces gry i kontestacji do „Wojny polsko – ruskiej po flagą biało- czerwoną” Doroty Masłowskiej, też goszczącej na sopockiej plaży.
Wielu autorów nie zdołało przyjechać do Sopotu, a warto spośród twórców hiszpańskich przypomnieć Jaume Cabre (Katalończyk), Eduardo Mendozę czy Arturo Perez-Reverte.

Co roku ważną częścią Literackiego Sopotu są dialogi z literaturą faktu, z reportażystami. W Teatrze Boto czytelnicy spotkali się z Anetą Prymaką – Oniszk i jej pierwszą książką – od pierwszych słów wstrząsającym reportażem historycznym pt. „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy”. To mało znana historia, jak i tytułowe słowo „bieżeństwo”, czyli uchodźstwo. Autorka, dla której jest to również osobista relacja (osią narracji stała się jej babcia) opowiadając o sprowokowanej złem wojny ucieczce milionów ludzi w głąb Rosji, buduje i naprawia pamięć, przywraca należną każdemu życiu zagubionemu w dziejach istnienie i ważność. To właśnie pisarka podkreślała podczas niezwykłego monologu o potworności masowych konfliktów – trzeba ratować pamięć i ostrzegać przed wojną.
W debacie – „Czy ludzie wolą dyktatury, czy tylko muszą je znosić?”, poświęconej fatalnej konfiguracji demokracji i dyktatury niezwykle przenikliwie opisywała swój kraj kubańska dziennikarka Yoani Sanchez. Jej opowieść to zarazem portret dnia codziennego Kuby, gdzie na przykład stać państwo na zapewnienie znakomitej opieki medycznej, ale kosztem jakże często głodnych lekarzy specjalistów i ich przymusowego konformizmu, co dla nas, europejskich odbiorców słonecznej Kuby, jest faktem oficjalnie skrywanym. Autorka podkreślała również, że kult doktryny zamknął Kubańczyków w stanie pewnej apatii, co jej zdaniem, zaowocowało groźnie, bo odbiór świata i bunt zamknęły się w sferze prywatności, a nie świadomej wspólnoty. Gorzko zabrzmiały słowa, kiedy autorka określiła swój kraj jako kolorową pocztówkę turystyczną. Jednak pozostawia sobie nieustanną nadzieję, prowadzi nadal niezależny portal internetowy.

Sopockie sierpniowe bytowanie to nie tylko literatura, ale też współtworzące kulturę różnorodne formy, często graniczne. Ekscentryczne, pełne charakterystycznych znaków występy drag queens, tematem krążące wokół filmów Pedro Almodovara (Dwie Zmiany). Prezentacje autorskiej galerii hiszpańskich filmów (Teatr Boto). Czytanie dramatu „Hamein” Juana Mayorgi w opracowaniu Adama Nalepy (Scena Kameralna Teatru Wybrzeże). Spotkanie z ilustracją, a przede wszystkim komiksem Pau (Pablo Rodrigueza Jimeneza – Bravo), artysty z Majorki. Takie właśnie zdarzenia spośród wielu innych brzmiały przy Placu Przyjaciół Sopotu.

Przez te cztery dni Literackiego Sopotu można było odnieść wrażenie że wszyscy piszą i czytają. A to przecież kurort i turyści. A jednak zaczytani.

Tekst i zdjęcia: Joanna Szymula