Auto wywiad po spotkaniu Katarzyny Korczak z cyklu Opowieści Wrzeszczan. „Ślad” z Edwardem Kajdańskim i Karolem Żabińskim 2 kwietnia 2014 r. w Gdańskim Klubie Biznesu przy ul. Jana Uphagena 23 w Gdańsku Wrzeszczu.

Ślad

Edward Kajdański. Po spotkaniu był czas na rozmowy z publicznością / Fot. Jerzy Gajewicz

– Udało się spotkanie?

Ze wszech miar – tak! Miesiące pracy – rozmów, pisania, przygotowań, pomimo obaw, stresów, trudności, przyniosły zamierzone efekty. Zacznę od frekwencji, która przerosła przypuszczenia, przyszło ponad sto osób! Salon nie pomieścił wszystkich, dostawialiśmy krzesła gdzie tylko to było możliwe, grupa przebywała w sieni, inni czekali na dole, by dopiero po zakończeniu porozmawiać z uczestnikami. Niestety, byli i tacy, którzy – nie dostawszy się do środka – wrócili do domu. Radość, ale i dyskomfort, przepraszam i na przyszłość wyciągam wnioski.

– Założenia zrealizowane?

Obaj bohaterowie – z Wrzeszcza, nie znani z pierwszych stron gazet, relacjonowali powojenne losy. Uczestniczyli w PRZEMIANACH w dzielnicy, Gdańska, Polski. Zapamiętali: osoby z otoczenia i z nimi relacje, przebieg zdarzeń, wygląd wnętrz mieszkalnych, sklepy, ulice, opowiadali o życiu zawodowym, społecznym, obyczajach i in. Wychodzę z założenia, że każdy żyje i tworzy w niewidzialnym, magicznym MIKROŚWIECIE, który stanowi część dzielnicy, miasta, regionu, Polski, Europy, ziemskiego globu. Edward Kajdański i Karol Żabiński, podobnie, jak poprzedni odpowiedzieli na pytanie gdzie jest ich miejsce i jak rozumieją PATRIOTYZM. Bohaterowie cyklu, w miejscu, w którym żyją, pozostawili niepowtarzalny ŚLAD.

– Łatwo było znaleźć bohaterów?

Nie szukam, sami do mnie trafiają. Jak się mieszka w tej samej dzielnicy, tu się uczy, pracuje – nawiązuje się kontakty z coraz większą liczbą ludzi. Okazuje się jednak, że nawet ci, których dobrze znamy, sprawiają niespodzianki. Z Karolem Żabińskim przez osiem lat chodziliśmy do tej samej klasy w Szkole Podstawowej nr 54 przy ul. Traugutta 92 (dziś Gimnazjum Nr 26 im. Jana III Sobieskiego). Pamiętam jego mamę, Ernę, jak stała przy ich domu i wołała: „Kaholek! Kaholek! Mam ją w oczach za ladą – w czepku i białym fartuchu – w sklepie spożywczym na rogu ulicy Morskiej (dziś Do Studzienki) i Al. Grunwaldzkiej. Ale dopiero niedawno od niego usłyszałam: „Mama była rdzenną niemiecką gdańszczanką”. To środowisko, skupione w Związku Mniejszości Niemieckiej we Wrzeszczu, pozostaje do dziś zamknięte i nieskore do zwierzeń. Miałam szczęście, Karol się przede mną otworzył.

Z Edwardem Kajdańskim, rodem z Harbina w Mandżurii, pisarzem, znawcą kultury Dalekiego Wschodu, także rozmawiałam wielokroć. W trakcie wywiadu z bohaterem tego samego cyklu, które odbyło się w czasie Święta Ulicy Jana Uphagena, inż. Adamem Ciechanowiczem, moim starszym kolegą z tej samej szkoły, poznałam jego żonę, Kasię, jak się okazało – z domu Kajdańską, która powiedziała: „Mieszkaliśmy przy ul. Sobótki we Wrzeszczu.” I tak pisarz umówił się ze mną na rozmowy, łamiąc żelazną zasadę: „Nie udzielam wywiadów!”.

IMGP7288

Można było kupić sprowadzone z Wydawnictwa Literackiego książki Edwarda
Kajdańskiego „Wspomnienia z mojej Atlantydy” / Fot. Jerzy Gajewicz

– Spotkanie to ostatni etap pracy

Najpierw powstają reportaże. Z bohaterami spotykam się raz, drugi, trzeci, czwarty. W trakcie rozmów rodzą się pytania i wątpliwości, powstają informacyjne dziury. Bywa, że Bohaterowie sami mają wątpliwości co do przebiegu zdarzeń, niektóre fakty utrwaliły się w ich pamięci na zasadzie rodzinnego mitu. Karol Żabiński przystawał, że mieszkanie przy ul. Waryńskiego dziadek Franz kupił za pieniądze zarobione w Polskich Kolejach Państwowych w okresie międzywojennym i wtedy jego rodzina przeprowadziła się tam z ulicy Sobieskiego 6. Relacjonował, że tenże dziadek, który umarł w 1941 roku, zostawił dla każdego ze swoich czworga dzieci po kilka złotych gdańskich guldenów, monety włożył do skrytki zrobionej w pniu do rąbania drewna na opał w piwnicy przy ul. Waryńskiego. I tu pojawiły się wątpliwości.

– Jakie?

Po pierwsze – czy dziadek, który utrzymywał sześcioosobową rodzinę, był w stanie nabyć mieszkanie w kamienicy przy ul. Waryńskiego. Znaleźliśmy z Karolem w księdze mieszkańców z okresu Wolnego Miasta Gdańska zapis, że jego babcia, Gertrud Grenkowski, już jako wdowa, jeszcze w 1942 roku, figuruje przy ul. Sobieskiego 6. Karol przypomniał sobie: „Na Sobieskiego były piece, tylko tam mógł być pieniek do rąbania drewna, bo na Waryńskiego działała kotłownia.” A więc złote guldeny, które zaraz po wojnie ratowały siostry Ernę i Charlotte przed głodem, Franz musiał ukryć w piwnicy domu przy ulicy Sobieskiego 6. Wciąż jednak nie wiedzieliśmy, kiedy babcia Karola z córkami zamieszkała przy ulicy Waryńskiego? Karol uruchomił kontakty ze swoją rodziną z zagranicy.

– Co przyniosło rozeznanie?

Działał i przysyłał wieści: „Mam odpowiedź z Australii i z Hamburga. Młodszy kuzyn Mamy, Henry Triebull, oni do końca wojny mieszkali przy ul. Traugutta we Wrzeszczu, wyjechali i do dziś są w Sydney, z uwagi na wiek, nic na ten temat nie potrafi powiedzieć. Natomiast kuzynka Mamy z Hamburga, Cristel, z którą rano rozmawiałem, pamięta, że po śmierci dziadka w 1941 babcia najpierw zamieszkała przy ulicy Wałowej, nie wiem pod jakim numerem, a pod koniec wojny przeniosła się na Brunshoferweg (po wojnie Waryńskiego), gdzie przebywała do czasu wyrzucenia przez tego „małego, łysego” człowieka . Tym rannym telefonem sprawiłem cioteczce sporo radości. Ja mam dobre relacje z jej dziećmi, które też mieszkają w Hamburgu . Od czasu do czasu przyjeżdżają do Św. Wojciecha, gdzie się urodzili, mają sentyment do tego miejsca. Oni wyjechali z Gdańska w roku 1970, co było niezwykłym wydarzeniem nie tylko dla nich, ale dla całej lokalnej społeczności . Byłem na dworcu w Gdańsku ich odprowadzić i wiele osób z sąsiedztwa też tam było i ks. proboszcz im błogosławił.”

Skonsultowałam się jeszcze z Wojciechem Szymańskim, pracownikiem naukowym Oddziału Dom Uphagena Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, który stwierdził, że władze niemieckie przed i w czasie drugiej wojny światowej mieszkania przy ul. Waryńskiego, podobnie jak i przy ul. Wałowej, przydzielały Niemcom jako kwaterunkowe, zwłaszcza tym, których synowie służyli w armii, zapewne tak więc było i w przypadku rodziny Grenkowskich.

– Jak przebiegały rozmowy z Edwardem Kajdańskim?

O ile Karol otwarty jest bez granic, drugi rozmówca okazał się introwertyczny, niektóre obszary życia pozostawił szczelnie zamknięte, co uszanowałam. Jednak nasza współpraca przyniosła dobre efekty, napotkałam na cierpliwość, otrzymałam autoryzację zarówno reportażu, jak i scenariusza spotkania. Rozmówca udostępnił dokumenty oraz zdjęcia z prywatnego albumu własnego autorstwa z lat 50., w tym przedstawiające jego rodzinę na tle domu przy ul. Sobótki 7 we Wrzeszczu. Nie zgodził się natomiast – kategorycznie – na wykonanie fotografii w jego oliwskim mieszkaniu na tle pamiątek, przechowywanych, jak relikwie, z Mandżurii.

– Integralną częścią reportaży i spotkań są stare zdjęcia

Fotografie z albumów obu bohaterów stanowią archiwalną wartość, widać na nich ludzi i fragmenty dzielnicy w latach powojennych. Szczególnie poruszyły mnie dwie ze zbiorów Karola Żabińskiego. Z obłamanym rogiem – przedstawiające Ernę i Charlotte Grenkowski pod koniec wojny, radosne, modnie uczesane z „czubem” dziewczęta, nie wiedzą, jakie za chwilę spotkają je traumatyczne przeżycia. I kolejna fotografia: dwóch młodych mężczyzn, przebranych na Sylwestra, to ich, niemieckich żołnierzy, pod koniec wojny, Erna znalazła rannych, leżących przy Al. Zwycięstwa i bohatersko, wózkiem dziecięcym, przetransportowała po kolei do szpitala przy ulicy Dębinki.

– I dokumenty

Na przykład: „Zaświadczenie rejestracyjne” wystawione w 1946 roku przez Zarząd Miejski w Gdańsku, Wydział Społeczno – Polityczny, w którym czytamy, że „Erna Grenkowski (…) w dniu dzisiejszym została zarejestrowana jako cudzoziemiec pod nr 10 648.”, poniżej dopisek: „(…) jest ważne łącznie z paszportem (…) stwierdzającym obywatelstwo obcego państwa.” Z okresu przedwojennego w zbiorach rodziny Żabińskich zachował się Familien – Stammbuch Erny Grenkowski, w którym jest między innymi potwierdzenie ślubu kościelnego jej rodziców podpisane przez księdza Kościoła Luterańskiego w Gdańsku – Wrzeszczu, pieczątką z wizerunkiem Marcina Lutra i podpisem pastora, (dziś w gmachu tym działa Kościół Garnizonowy przy ul. Sobótki).

– Dalszym etapem pracy są fotografie współczesne wykonywane w miejscach, o których opowiadają bohaterowie

Tym razem współpracował ze mną artysta fotografik Stefan Figlarowicz. Wraz z Karolem Żabińskim, jak wspominałam Edward Kajdański na sesję zdjęciową nie wyraził zgody, odbyliśmy fascynujące eskapady po zaułkach Wrzeszcza i Gdańska. Zdążyliśmy uchwycić w kadry dom przy ul. Sobieskiego 6, w którym mieszkali przed i w czasie wojny dziadkowie Grenkowski z czwórką dzieci, w tym mama Karola, Erna, przeznaczony do rozbiórki. Ten sam los czeka budynek przy ul. Morskiej 15, dziś Do Studzienki, do końca wojny należący do Jurgena Gericka, w którym mieszkała rodzina państwa Żabińskich, na cegłach zachował się napis „Koliebke”. Po przeciwnej stronie tej samej ulicy Stefan Figlarowicz zrobił zdjęcie fragmentu zachowanej na fasadzie reklamy niemieckiej mleczarni. Przy ulicy Okopowej uwieczniliśmy – niezauważalny dla nie wtajemniczonych – napis na portalu gmachu obecnej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – Arbeitsfront (Niemiecki Urząd Pracy), to tam na początku wojny Erna odebrała skierowanie do pracy w mleczarni Semf w Hamburgu. Miejsc ze śladami przeszłości, które ożywają, nabierają barw, gdy się na nie patrzy, słuchając opowieści bohaterów, odwiedziliśmy i uwieczniliśmy więcej.

– Jak wyglądały przygotowania do spotkania?

Ad. dr Liliana Górska

Ad. dr Liliana Górska / Fot. Jerzy Gajewicz

Jak poprzednio, moim celem było stworzenie atmosfery, jaka panowała w dawnych polskich dworach. Opowieści miały toczyć się w sposób naturalny, jakby bohaterowie dzielili się wspomnieniami z członkami swojej licznej, wielopokoleniowej, rodziny. Po raz kolejny zaprosiłam do współpracy reprezentantów Szkoły Muzycznej II stopnia im. Fryderyka Chopina w Gdańsku – Wrzeszczu: Weronikę Rabek, Martę Jundziłł, Anastazję Połtawską i Daniela Jachimowicza – wszyscy z klasy śpiewu solowego ad. dr Liliany Górskiej. Na fortepianie zagrała mgr Anna Rocławska. Na flecie – Anna Kleban z klasy mgr Katarzyny Czerwińskiej – Gosz.

Na podstawie sporządzonych wcześniej reportaży stworzyłam scenariusz. Powstał TEATR DOMOWY, na który złożyły się: rozmowy z bohaterami, czytanie przez uczniów fragmentów wspomnień, prezentacja zdjęć archiwalnych i współczesnych Stefana Figlarowicza, sobie przypisałam rolę narratora czuwającego nad całością przedsięwzięcia. Bogata oprawa muzyczna nawiązuje do pięknych polskich tradycji domowego muzykowania.

– Program Koncertu „Śpiewnik Domowy” powstał, jak poprzednio, z myślą o bohaterach

W pierwszej części Koncertu zabrzmiały piosenki z różnych stron świata, jakie wykonywano po wojnie w wielonarodowej Harbinie, w drugiej – publiczność usłyszała polskie szlagiery z lat 50. i 60. bliskie obu Bohaterom i słuchaczom. Tym razem muzyka wykonywana była także w trakcie Spotkania. Edward Kajdański mówił o rodakach z Harbina, którzy zamieszkali przy Jaśkowej Dolinie – Janinie Skriabinowej i jej synu, szkolnym koledze pana Edwarda, Jurku. I wtedy przypomnieliśmy, że przy tej ulicy, parę domów dalej, mieszkał, z żoną Szarlottą, znany kompozytor, Henryk Jabłoński, który w 1955 roku napisał dla Marty Mirskiej „Pierwszy siwy włos”. Ten szlagier zaśpiewała Marta Jundziłł, towarzyszyła jej na fortepianie Anna Rocławska.

Była niespodzianka – Chinka Shuting Zheng, studentka Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki, gościnnie, wykonała chińską ludową kołysankę, podobną do tych, jakie w Harbinie nuciła małemu Edwardowi Kajdańskiemu chińska piastunka.

A Ernie Żabińskiej, znanej w dzielnicy sprzedawczyni, dedykowaliśmy piosenkę „Dziewczę z MHD” z repertuaru Gdańskiej Czwórki Radiowej w wykonaniu Daniela Jachimowicza, z towarzyszeniem na fortepianie Anny Rocławskiej. Refren śpiewała cała sala i nastrój stawał się coraz bardziej ciepły, serdeczny, rodzinny.

– Rewelersi z Wrzeszcza też mieszczą się w tematyce spotkania

Pokazaliśmy zdjęcie ze zbiorów prof. Piotra Kusiewicza z końca lat 50., z którego patrzyli na nas młodzi członkowie: Franciszek Kokot – tenor, Jan Gdaniec – baryton, Jan Kusiewicz – tenor, Karol Baryła – pianista i Jerzy Szymański – bas. Kilkoro obecnych pamiętało ich piosenki nadawane na żywo ze studia Radia Gdańsk, mieszczące się ówcześnie w pałacyku po przeciwnej stronie Al. Grunwaldzkiej. Od panów: Jana Kusiewicza i Jerzego Szymańskiego, którzy – z uwagi na zaawansowany wiek – nie mogli być z nami, przekazałam serdeczne pozdrowienia. Pozostali artyści, niestety, nie żyją.

– Na sali obecne były osoby znające bohaterów, reprezentujące miejsca, o których była mowa

Tak, to się czuło i ogromnie cieszy. Przybyli członkowie rodzin, sąsiedzi, znajomi Edwarda Kajdańskiego i Karola Żabińskiego, wśród nich kilkoro dawnych klientów Erny Żabińskiej. Zaszczycił nas obecnością prof. Witold Andruszkiewicz, rocznik 1917!, autor koncepcji Portu Północnego w Gdańsku, od 1945 roku wrzeszczanin. Zjawiło się blisko dwadzieścia pań ze Związku Mniejszości Niemieckiej, wzruszone dziękowały, że temat rdzennych mieszkańców, w szczególności los kobiet gdańskich, przypomniano, odżyły ich własne przeżycia. Obecne były dwie przedstawicielki Konsulatu Generalnego Niemiec w Gdańsku. Kościół Garnizonowy reprezentował ks. kmdr por. Sławomir Pałka, proboszcz obecnej Parafii Wojskowo – Cywilnej p. w. Matki Odkupiciela przy ul. Sobótki, w gmachu tym, jak wiadomo, do końca wojny działał Kościół Luterański, który tak mocno utkwił w sercu Erny. Przyszło blisko dziesięcioro koleżanek i kolegów Karola Żabińskiego i moich, przez osiem lat uczyliśmy się w jednej klasie w dawnej Szkole Podstawowej nr 54 przy ul. Traugutta 92, przybyła też nasza wychowawczyni, pani Irena Wiśniewska, mieszkanka ulicy Migowskiej we Wrzeszczu.

– Były akcenty międzynarodowe

Ludową ukraińską pieśń zaśpiewała Anastazja Połtawska, Ukrainka z Sum, która wraz z rodzicami od kilku lat mieszka we Wrzeszczu. Otrzymała burzę oklasków, podszedł do niej z bukietem kwiatów Giennadij Jerszow, ukraiński artysta rzeźbiarz z Czernihowa, od kilkunastu lat zamieszkały z rodziną w Gdańsku i powiedział: „Dziękuję ci za pieśń, miło słyszeć ukraiński język”. Po Spotkaniu otoczyła Anastazję rodzina Edwarda Kajdańskiego, nie bez powodu, w Sumach żył i pracował Edward Jan Kajdański, ojciec naszego Bohatera, a Kasia, z domu Kajdańska, przebywała niedawno w Sumach i odnalazła miejsca z dziadkiem związane.

Zjawiło się kilkoro bohaterów poprzednich reportaży i spotkań z tego cyklu: inż. Alicja Matusiewicz, prof. Lech Kobyliński, Wacław Rasnowski, inż. Adam Ciechanowicz.

– Nie zabrakło przedstawicieli najmłodszego pokolenia

Wśród nich byli uczniowie – pasjonaci historii – ze Szkoły Podstawowej nr 15 im. dr Urszuli Mroczkiewicz – pod opieką mgr Bożeny Kierończyk, dyrektorki i nauczycielki historii oraz pani bibliotekarki. Erna Żabińska chodziła przed wojną do niemieckiej szkoły działającej w budynku, w którym oni się uczą. Zainteresowanie młodzieży wzbudziło zdjęcie Bohaterki z koleżankami i nauczycielami wykonane w jednej – której?! – z sal gmachu. Zaproszona zostałam, wraz ze Stefanem Figlarowiczem, do „piętnastki” jeszcze w tym roku szkolnym, by szerszemu gronu uczniów opowiedzieć o losach ich starszej koleżanki i zaprezentować fotografie, co uczynimy z wielką przyjemnością.

– Bohaterowie nie znali się, wiele ich łączy

Państwo Kajdańscy i państwo Żabińscy mieszkali we Wrzeszczu pięć minut od siebie.

Po wojnie zmagali się z tymi samymi, trudnymi realiami. W społeczność wnieśli tolerancję i s z a c u n e k do ludzi różnych kultur, narodowości. Pierwsi nauczyli się tego w Mandżurii, drudzy – we Wrzeszczu. Sąsiedzi, koleżanki i koledzy z pracy – nie zawsze odpłacili im tym samym. Ani jedni ani drudzy nie czują do nikogo żalu i pretensji, zachowali postawy miłości i akceptacji drugiego człowieka.

– Reportaże i Spotkanie 2 kwietnia 2014 r. zrealizowano ze środków Miasta Gdańska w ramach Stypendium Kulturalnego Miasta Gdańska

– Jestem wdzięczna Miastu Gdańsk za okazane mi zaufanie i przyznanie Stypendium, dzięki któremu kontynuuję zainteresowania i pasje.

Ślad

Po spotkaniu ks. kmdr por. Sławomir Pałka, proboszcz obecnej Parafii Wojskowo
– Cywilnej p. w. Matki Odkupiciela przy ul. Sobótki z zainteresowaniem oglądał
zdjęcia z archiwum ks. Mariana Prusaka, które niedawno rodzina udostępniła Stefanowi Figlarowiczowi (siedzi przy komputerze). Stoi Karol Żabiński. Fot/ Jerzy Gajewicz

– W realizacji spotkania uczestniczyli partnerzy

Dziękuję: panu mgr Leszkowi Kaufmanowi, dyrektorowi Zespołu Szkół Muzycznych w Gdańsku – Wrzeszczu, uczniom i pedagogom Szkoły Muzycznej II st. im. Fryderyka Chopina, pani ad. dr Lilianie Górskiej za przygotowanie wokalne i aktorskie wykonawców, śpiewającej gościnnie pani Shuting Zheng, studentce Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki i pani ad. Dr Teresie Pabjańczyk, która ją przygotowała. Pani Dorocie Sobienieckiej – Kańskiej, dyrektorowi Gdańskiego Klubu Biznesu – za gościnę, kwiaty, książki, życzliwość i pomoc organizacyjną. Panu Zbigniewowi Joachimiakowi, prezesowi fundacji Światło Literatury, wydawcy Kwartalnika Literackiego „Migotania” – za książki i egzemplarze ostatniego wydania czasopisma z tekstem „Republika dziecięca” o pani Stanisławie Bogackiej, Bohaterce poprzedniego Spotkania z tego cyklu. Dziękuję pani dr Ewie Barylewskiej – Szymańskiej, sekretarzowi i panu prof. Sławomirowi Kościelakowi, prezesowi Towarzystwa Dom Uphagena – za merytoryczne wsparcie przedsięwzięcia.

Szczególne podziękowania kieruję pod adresem pana Stefana Figlarowicza, który –społecznie – wykonał zdjęcia, opracował archiwalia i dokonał prezentacji wybranej ich części.

– Były odgłosy po spotkaniu?

Otrzymałam wiele podziękowań, maili, telefonów i pytań kiedy ukaże się książka. Iwona Borawska nagrała rozmowy z uczestnikami, których posłuchać można było 8 kwietnia 2014 r. w audycji „Peron Kulturalny” na antenie Radia Gdańsk. Odezwała się uczennica nieżyjącej już nauczycielki, Janiny Skriabinowej, Edward Kajdański nie pamiętał, gdzie pracowała. Dowiedziałam się: (…)” była moją wychowawczynią w klasach 1 – 4 w Szkole Podstawowej przy II Liceum Ogólnokształcącym przy ul. Jana Pestalozziego. Mam ją na zdjęciach (…) Potem tamże uczyła mnie rosyjskiego. (…) Dzięki niej nie mam najmniejszego problemu z rozmową z Rosjanami. To była prawdziwa „przedwojenna” nauczycielka, z zasadami, za skarżenie trzeba było wrzucić 5 groszy do skarbonki klasowej, zaprowadziła bardzo poważnie traktowany „kącik czystości” , uczyła dbać o kwiatki. (…) Pamiętam jej opowieść o Harbinie – o tym, jak była powódź i ona z koleżanką przedzierała się przez wodę w cienkich pantofelkach”. (…)

Pani Martina Steglich z Konsulatu Generalnego Niemiec w Gdańsku napisała: (.)” Spotkanie wydało mi się wyjątkowo udane. Podczas, gdy drogi życiowe, odczytane fragmenty i osobiste opowieści panów Kajdańskiego i Żabińskiego oraz ich rodzin robiły duże wrażenie i były interesujące, to zostały dodatkowo ożywione zarówno za sprawą ram muzycznych w postaci odpowiednio dobranych piosenek i utworów muzycznych, jak i za sprawą prezentacji zdjęć, które bardzo mnie emocjonalnie wzruszyły.
Dziękuję Pani za to, że jako autorka podejmuje Pani tematy zróżnicowanych obywateli Gdańska, w tym także będącej pochodzenia niemieckiego Erny Zabinski, co jest nie tylko ciekawe, ale także ważne dla wzajemnego porozumienia się ludzi. Chętnie zakupiłabym tę książkę po jej publikacji.”

– Wśród gości był historyk Maciej Żakiewicz

Przysłał 13 kwietnia 2014 r. refleksje, w których czytamy między innymi (…) Z osobistych biograficznych i rodzinnych wspomnień tuż powojennych zaproszonych gości wyłania się obraz miasta surowego i zamkniętego. To w 1951 roku Ludwik Krasucki, dyrektor Wydziału Propagandy KW. PZPR w Gdańsku podsumował ten czas mówiąc: „O nowym „postępowym” rozwoju nauki i kultury w „wyzwolonym” od Niemców mieście, uwolnionym z pęt inkwizycji i jezuickiego obskurantyzmu”. Dzisiejsza społeczność Gdańska nieodmiennie jest nadal tworem ujednolicania hybrydowych tożsamości w grupę narodową, dokonanych na drodze nazistowskiego narzucania hierarchii rasowych, deportacji i zagłady mniejszości w tym polskiej i żydowskiej (ukształtowanej w kulturze niemieckiej), w końcu deportacji osiadłej od pokoleń ludności niemieckiej i przesiedlenie ludności z Polski i Związku Radzieckiego, do miasta zniszczonego w ostatniej fazie przez działania wojenne.”(…)

„Myślę, że spotkania w Gdańskim Klubie Biznesu otwierają nam, słuchaczom, przestrzeń rodzinnych biografii, wyborów kulturowych, moralnych, religijnych, dotychczas zamkniętych przed szerszym odbiorem. Pozwalają z pokorą spojrzeć na nasze własne doświadczenia, ale też – szukając kontaktu z innością – uznać, że są one częścią naszej wspólnej przestrzeni i czasu.”

Wszystko to sprawiło mi satysfakcję, utwierdziło w przekonaniu, że to, co robię, jest oczekiwane i potrzebne.

– Czy cykl Opowieści Wrzeszczan. „Ślad” będzie kontynuowany?

Mam pomysły na kolejne reportaże i spotkania, bardzo chciałabym pracę kontynuować. Moją intencją jest wydanie materiału w formie książki, bogato ilustrowanej. W Salonie Gdańskiego Klubu Biznesu prezentowane są fragmenty tekstów i nieduża część zdjęć z albumów, dokumentów oraz fotografii współczesnych. W Spotkaniach wziąć może udział ograniczona liczba osób z uwagi na kameralność miejsca, zainteresowanych jest znacznie więcej. Stworzyłam dotychczas szesnaście reportaży. Wybrane, publikowane są łamach Kwartalnika Kulturalnego „Migotania”, w najbliższym numerze zamieszczony zostanie tekst o Ernie Żabińskiej pt. „Erna, Erna…”. Zbigniew Joachimiak, prezes Zarządu Fundacji Światło Literatury, wydawca „Migotań”, powiedział (…) ”Fundacja bardzo chętnie podejmie się też publikacji sumującej dorobek projektu, w postaci książki.”(…).

Myślę o tym, aby książce towarzyszyła płyta: „Śpiewnik Domowy”. Złożyły by się na nią pieśni, rozbrzmiewające na spotkaniach – bliskie bohaterom, publiczności, szerszemu kręgowi mieszkańców, które może śpiewane będą w naszych domach. Potencjał ad. dr Liliany Górskiej, artystki i pedagoga oraz jej uczniów z klasy śpiewu Szkoły Muzycznej II st. im. Fryderyka Chopina w Gdańsku Wrzeszczu, gwarantuje realizację. Bardzo chciałabym aby projekty udało się zrealizować.

Tekst: Katarzyna Korczak