Biskupia Górka odkrywana jest niemal codziennie. Dzieje się to w różny sposób –  wycieczki z lokalnymi przewodnikami, samotne wyprawy wśród niesamowicie intensywnej przyrody, a też nadzieją napawają poważne projekty rewitalizacyjne i konserwatorskie.

Fot. Joanna Szymula

Ostatnio  szczególnym powodem  do dumy było oficjalne ożywienie długo nieruchomego zegara na wieży dawnego schroniska im. Pawła Beneke, dzięki któremu miasto może mieć teraz kolejny, czasowy punkt odniesienia. Prawdopodobnie najważniejszy, bo mówimy o wzgórzu Gdańska wystającym 60,08 m n.p.m.
Ale między 8 – 13 sierpnia wyjątkowo elektryzującym zdarzeniem na Biskupiej Górce była realizacja bardzo tajemniczego, historyczno – ponadczasowego filmu pod nieodgadnionym dotąd tytułem – „Po drugiej stronie bramy„. Nie sposób ująć całości dynamizmu,  zaangażowania i profesjonalnej koordynacji tak skomplikowanego przedsięwzięcia. Po prostu trzeba było spędzić choć jeden dzień na planie filmowym. 

Fot. Joanna Szymula

A wszystko zaczęło się z miłości do miejsca, jego historii i pomysłu, aby Biskupia Górka stała się unikatowa w naszej gdańskiej świadomości. Projekt zrealizowało Stowarzyszenie Waga, a scenariusz to wielki wysiłek trzech osób – Elżbiety Jachlewskiej, wiceprezeski Stowarzyszenia Waga i producentki filmu, do której dołączył Wojciech Ostrowski, wizjoner tego filmu, operator i reżyser, do których dołączył Krzysztof Baliński, aktor, tancerz i poeta, swoisty duch, jak się okazało. Gdy mówiło  się o tym filmie, to jakoś tak półsłówkami, dyskretnie utrzymywało się  przedpremierową o nim tajemnicę (pierwszy pokaz w listopadzie), ale obserwując krzątających się twórców, pracowników planu, statystów, dociekliwych obserwatorów, nietrudno było usłyszeć i zobaczyć przedziwne sceny, postaci i jakoś skojarzyć zamysły.

Centralną postacią dzieła – co pokazuje nam zwiastun filmu – jest Nataniel Mateusz Wolf (1724-1784), odważny osiemnastowieczny medyk, astronom, nowatorski  gdańszczanin, który założył na Biskupiej Górce pracownię astronomiczną zwaną „Dostrzegalnia gwiazd”. I to zapewne z tej trochę gwiezdnej perspektywy obserwowaliśmy podczas dni zdjęciowych jego stałą obecność. Krzysztof Baliński  grający Wolfa codziennie był  na wyciągnięcie ręki, na przykład podczas przerwy obiadowej czy monumentalnego spaceru kamiennymi uliczkami, ale Nataniel Wolf w naszej opowieści filmowej to również metafizyczny wymiar – raz widzialny, a raz nie, jeśli zdołali wszyscy uchwycić to zjawisko na planie.  Bowiem zgodnie z marzeniem, ten obserwator gwiazd zapragnął, aby po śmierci powrócić za dwieście lat do nowego czasu, uobecnić się. Ów fantastyczny pomysł objawił się właśnie w wyobraźni i scenariuszu twórców filmu. I tak oto figura Wolfa została wpleciona pomiędzy inne historyczne osoby, bohaterów filmu, których ważnym elementem biograficznym był również związek z Biskupią Górką.  Niektóre z nich można było od razu zidentyfikować, o inne cicho zapytać.

Oto główne zagadki – Malarz i jego niesamowita żona, wyzwolicielka kobiet  – czyżby to mistrz Wilhelm August Stryowski (aktor: Jan Hybś) i Clara Baedeker (aktorka: Rita Jankowska) w towarzystwie damy sufrażystki (aktorka: Beata Mokosz )? To był zapewne dzień wszystkich gdańskich emancypantek! A może widzowie domyślili się, Kto (aktor: Michał Kubiak) najdoskonalej stosował trwałą ondulację, nie niszcząc milimetra włosów, i to właśnie na Biskupiej Górce pod numerem 35 ( niestety, sławny Zakład Fryzjerski już nie istnieje)? Kolejne ujęcie – Pisarka… wybitna i strasznie samotna, Stanisława Przybyszewska (aktorka: Natalia Ostrowska). A czy wiadomo, w czym miał zasługi  dla Gdańska pewien niemiecki inżynier (aktor: Piotr Nowak –Pino) i jak na pewno brzmi jego nazwisko? Na schodkach przy ul. Na Stoku przysiadł zaś młody literat (aktor: Jakub Heliński), którego w przyszłości Biskupia Górka godnie uczciła w dniu 95. urodzin, autor m.in. „Wspomnień gdańskiego bówki” – czy już wiemy?

Zresztą sam bówka (12 –letni aktor: Kacper Skonieczny) często przebiegał przed kamerą, bo stanowi w filmie pewien interpretacyjny klucz.  I jeszcze: w jaki sposób muzyka może być bohaterem i tłem filmu (aktorzy: Paweł Zagańczyk z kapelą „Zagan Acoustic)? Ilość tych pytań, to pytanie o sam film, a zarazem konkretna obecność znakomitego zespołu aktorskiego. Idąc za postaciami, a każda w rewelacyjnie dokładnym stroju epok (np. jaśniejąca peruka Wolfa, barwne suknie i kapelusze sufrażystek), miało się odczucie znikania w ich czasie, w kulturze pomieszanych szlaków – polskich, niemieckich, niderlandzkich. Te wszystkie na żywo grane obrazy niesamowicie działały na uczestników po obu stronach kamery, uruchamiały kontekst historyczny, wytwarzały silne emocje. A był taki dzień zdjęciowy, że można było poczuć jakąś złowieszczą siłę wręcz powszechnego, negatywnego losu – zło wojny (na Biskupiej Górce skoszarowano  pierwszych jeńców wojennych – obrońców Poczty Polskiej i Westerplatte), nieludzkie zachowania (rosyjskie wojsko wyzwalające Gdańsk, ZOMO przeciw opozycji), bezduszność totalitaryzmu. Wielki podziw należy oddać grupie rekonstruktorów GRH Sojusz silnie intensyfikujących realizm zdarzeń. Patrzyliśmy wstrząśnięci.

Sztuka filmowa to obraz, uchwycenie całości przez szereg szczegółów, koncepcja. A jednak scenariuszowa linijka często wymykała się, stając się nowym punktem wyjścia dla kolejnych scen, postaci i sytuacji, wytwarzały się nagle nowe wyobrażenia i ciąg magicznych intuicji. A więc codziennie drgał  żywioł działania, wczucie, radość tworzenia. W filmowaniu „Po drugiej stronie bramy” uczestniczyło ponad sto osób. Przez  sześć dni od rana do popołudnia aktorzy, statyści, twórcy dzielnie odtwarzali kolejny dubel. Na pytanie, czy powtarzamy scenę po raz dziesiąty, chóralny głos aktorów dziecięcych z aplauzem odbijał się od kamienic Biskupiej Górki. Zaś idący z kamerą Wojciech Ostrowski, niczym operator – demiurg w olbrzymim skupieniu czuwał nad harmonizowaniem wszystkich elementów filmu: tematu, scenografii, różnych planów czy układu poszczególnych działań. Jak okiełznać ten żywioł intencji, powagi dzieła, a zarazem twórczej sprzeczności zabawy  i dyscypliny?

Filmowanie to operacja z podziałem na role, o których często dowiadujemy się dopiero w napisach końcowych. Dlatego będąc na planie filmowym Biskupiej Górki, z podziwem można było obserwować tę wręcz niewidzialną, a tak bardzo znaczącą pracę nad całością realizacji. Producentka filmu Elżbieta Jachlewska globalnie uruchomiła cały projekt, by potem dzień w dzień wytrwale utrzymywać w równowadze stany dusz i finansów, instynkt głodu i wymagań chwili, po prostu obecność i opieka w każdej sytuacji. Z wędrownymi wyzwaniami w przestrzeni mierzyła się Monika Kwiatkowska, zapracowana kierowniczka planu, która pieczołowicie zgromadziła kostiumy, rekwizyty, dbała o miejsca i zabezpieczała je, pertraktowała z mieszkańcami i dodatkowo czuwała nad wypłatami, umowami dla aktorów. Dzięki takiej organizacji plan działał bez zagrożeń. Każdy z aktorów dodatkowo przechodził przez ręce Noemi Ostrowskiej, charakteryzatorki związanej na co dzień z Gdyńską Szkołą Filmową, która z mistrzostwem w oku kreowała koloryty twarzy, wszelkie detale w zależności od siły rażenia w określonych ujęciach. To spotęgowanie wizerunków postaci, ich wizualną siłę odczujemy na pewno podczas pierwszego seansu.  

Ale też trzeba spojrzeć na filmowe dni jako na cudowny wysiłek wszystkich obecnych tam osób, niezliczone ilości pasjonatów, spontanicznych, okolicznych mieszkańców z Biskupiej Górki, Chełmu, Siedlec, zaciekawionych tym, że sztuka tak potrafi wchłonąć i dać możliwość poznania na nowo własnego miejsca i siebie w nim. Dlatego im bliżej końca, tym bardziej pojawiało się niepokojące uczucie zbliżającej pustki, jakiś żal za odejściem przywołanej obecności.

Słowo, które ujmuje sens całego przedsięwzięcia to żar w docieraniu do celu. Właśnie w tym duchu działali Elżbieta Jachlewska, Wojciech Ostrowski i Krzysztof Baliński. Uporczywie i z profesjonalną lekkością prowadzili aktorów i statystów, widząc za ich plecami ów artystyczny brzeg, jakiś finał w obszarze świata. Mimo coraz bardziej odkrywanych tajemnic planu, tak naprawdę wszystko zostało zagadką. Wiadomo, że film będzie w konwencji czarno–białej, na razie Wolf pomiędzy cieniami bohaterów gdzieś czeka, wraz z nami, widzami. Pozostają więc różnorodne ścieżki Biskupiej Górki i jej ożywiony kosmos – „Po drugiej stronie bramy”.

Tekst i zdjęcia: Joanna Szymula