W czasie kolejnych historycznych wędrówek po dzielnicach Gdyni, dr Tomasz Rembalski wraz ze słuchaczami zgromadzonymi, jak zawsze w filii nr 15 gdyńskiej biblioteki trafił do najbliżej położonych Gdańska dzielnic, czyli Redłowa, Chyloni i Cisowej. Okazuje się, że takie położenie miało dla rozwoju tych terenów ogromne znaczenie…

Dzielnice Redłowo, Chylonia i Cisowa mogły zniknąć z mapy Polski, gdyby nie fakt, że tymi ziemiami opiekowali się Krzyżacy. Zakonnikom zależało bowiem na tym, by regiony administracyjne wokół Gdańska były zadbane. To przekładało się na odpowiednie zyski do kasy zakonu. Swoją ekspansję na tych terenach rozpoczęli od 1308 roku, czyli od momentu, kiedy pojawili się na ziemiach polskich. Nowe wsie powstawały szybko, ściągani byli osadnicy. Ci, choć najczęściej pochodzenia niemieckiego, szybko adaptowali się do nowych warunków.

Dokumenty, o których opowiadał dr Rembalski wskazują jasno. Jako pierwsza na kartach w średniowieczu pojawiła się Chylonia, na początku nazywana Chylonką. Takie określenia można znaleźć już w XIII w. Wieś Chylonia pełne prawa otrzymała ponad sto lat później. Nadal jednak nie jest znana dokładna data.

– Pewne jest, że w latach 1348 – 1351 konturem gdańskim był Heinrich von Rechter, który założył wieś. Odbiorca aktu lokacyjnego zgubił jednak ten dokument i w 1351 roku trzeba było wystawiać nowy. Na nim jednak nie było daty wydania poprzedniego, stąd dokładnego czasu powstania wioski możemy się tylko domyślać – tłumaczył zgromadzonym dr Rembalski.

Pierwszym zarządca terenu został mianowany Hans Klukoff. To on sprowadził osadników, choć w Europie szalały wtedy epidemie i nie było o to tak łatwo. Wieś jednak rosła w siłę, głównie dzięki niemieckim zasadźcom. Bardzo szybko polonizowali się i dali początek… wielu kaszubskim rodom. Stąd, jak tłumaczył dr Rembalski, tak dużo niemiecko brzmiących nazwisk wśród kaszubskiej ludności.

Nieco inaczej sytuacja przedstawiała się z Cisową. Nie zachował się akt lokacyjny, daty powstania można się domyślać. Pewnikiem jest, że ludzie, którzy tam mieszkali kierowali się własnym prawem. musiało ono zostać jednak zmienione na niemieckie. Pierwsza wzmianka o Cisowej pochodzi z 1438 roku. Na pewno pomiędzy Chylonia i Cisową istniała ścisła współpraca, spowodowana chociażby tym, że głównym zadaniem sołtysa z Cisowej była pomoc materialna sąsiadowi po fachu z Chyloni. Ten, jak wszyscy tego stanu wyprawiał się na wojnę najczęściej z poganami, potrzebując dochodów.

Dziwnie układały się także losy Redłowa. Pojawiło się w dokumencie o parafii oksywskiej, określającej jej granice w 1362 roku. W 1365 roku Krzyżacy wystawiają dokument lokacyjny dla Redłowa. Dokument został potwierdzony przez Kazimierza Jagiellończyka. Jak się okazuje po odzyskaniu od Zakonu Krzyżackiego tych ziem, błyskawicznie straciły rangę.

– Król Polski Kazimierz Jagiellończyk, by spłacić zadłużenie oddał Chylonię i Cisową we władanie magnaterii. Lepiej wiodło się wsi Redłowo, gdzie za granicą rzeki Kaczej mieszkał ród rycerski Kaccy – podgrzewał ciekawość słuchaczy dr Rembalski.

Z czasem przejęli i Redłowo. ten stan trwał do XVI w., by później i ta wieś trafiła w ręce króla. Do dziś, jak podkreślał historyk nie wiadomo co stało się z rodem Kackich. Wyniszczające wojny ze Szwecją przekształciły Chylonię, Cisowę i Redłowo w folwarki. Na początku XIX w. osiedlili się na nich Kaszubi.

Co ciekawe najlepiej w nowym XX stuleciu prezentowała się Chylonia, gdzie już w 1870 roku pojawiły się tory oraz stacja kolejowa, której nie miała nawet Gdynia. Patriotyzm natomiast kwitnął, dając nadzieję, ze kiedyś ziemie trafią tam gdzie ich miejsce, czyli do Polski.

Mimo wszystko wydaje się, że gdyby nie Krzyżacy gdynianie mogliby nie paradować podczas Święta ul. Chylońskiej, a mieszkańcy Redłowa spacerować w rejonach rezerwatu Kępa Redłowska. Wydaje się, że warto pamiętać o tym, gdy ocenia się Zakon Krzyżacki tylko przez pryzmat wojennych skłonności…

Autor: Franciszek Zawadzki