Niestety, w naszej szerokości geograficznej jesienna aura bywa lekko mówiąc mało przyjemna. Między innymi dlatego, kiedy w głowach pojawia się pytanie gdzie zjeść, to większość pomysłów cały czas krąży wokół kuchni pochodzącej z rejonów, gdzie w październiku jest jeszcze całkiem sympatycznie. Poza tym zawsze miło siedząc w swetrze chociaż powspominać, że kiedyś o tej samej porze leżało się na ciepłym piasku, bez swetra oczywiście. W stymulacji tego typu marzeń bardzo pomocne bywają kubeczki smakowe. No i tu znowu, po raz kolejny, pada na restaurację włoską. Mowa o trattorii La Fortuna, mieszczącej się w samym centrum Gdyni.

tiramisu - Trattoria la FortunaZ zewnątrz lokal wygląda bardzo zachęcająco. Wnętrze typowe dla polskiej – włoskiej restauracji, czyli trochę ciężkawe meble, a na ścianach tzw. przecierki w słonecznych barwach. Mimo to jest całkiem przytulnie, a poza tym przyszłam tu zjeść, a nie podziwiać ściany:) Menu od pierwszej strony przypadło mi do gustu, a najbardziej informacja o makaronach wyrabianych na miejscu. Oto co wybraliśmy spośród wielu kuszących propozycji:

Przystawki
– grillowana cukinia zapiekana z serami, beszamelem, z dodatkiem suszonych pomidorów marynowanych w oliwie
– pieczarki faszerowane szpinakiem zapiekane z serem pleśniowym
– zupa – krem z pomidorów doprawiana świeżą bazylią

Dania główne
– domowy makaron linguine szpinakowe z krewetkami “black tiger”(31/40), bekonem, pomidorami, oliwą i chili
– wyrabiane przez kucharzy ravioli, z nadzieniem borowikowym i serem ricotta podawane w sosie śmietanowym z dodatkiem rozmarynu
– stek z polędwicy wołowej z masłem czosnkowym podawana z ziemniakiem wypełnionym twarożkiem ziołowym, oraz z zieloną fasolką podsmażaną na bekonie

Desery
– panna cotta- włoski deser z delikatnej śmietanowej pianki, podawany z sosem z malin
– tiramisu – włoski deser biszkoptowy z serkiem Mascarpone, doprawiany kawą i Amaretto
– lody waniliowe z sosem z malin
– gorące ciasto czekoladowe podawane z lodami waniliowymi i wiśniami

Moją przystawką była zupa – gęsta o bardzo przyjemnym kremowo-pomidorowym smaku, z wyczuwalnym smakiem świeżej bazylii. Wyśmienita. Pieczarki również były bardzo smaczne, faszerowane szpinakiem – jak najbardziej przypominającym roślinę, a nie bezpłciową papkę. Cukinia nie odstawała od pozostałych przystawek, jej zjadacz był bardzo usatysfakcjonowany.

Na dania główne musieliśmy chwilę poczekać, ale wszystkie potrawy są przyrządzane na bieżąco, więc czas oczekiwania jest zrozumiały. Moim wyborem było linguine szpinakowe. i nie pożałowałam. Makaron sam w sobie był na tyle smaczny, że krewetki były jedynie dodatkiem, „dla atrakcji”. Kolejny plus za wyraźne kawałki czosnku, co uwielbiam w każdym sosie. Stek był ponoć wyśmienity, ale że rozmarzyłam się nad swoim makaronem, to zapomniałam go spróbować. Mięso ponoć rozpływało się w ustach, ziemniak został zwieńczony akcentem twarożku, a fasolka z zamrażarką raczej nigdy bliżej się nie poznały. Ravioli spróbowałam i było równie pyszne jak pozostałe potrawy. Sos z wyraźnie odczuwalnym rozmarynem był idealny.

Na koniec skusiliśmy się na desery. Moim było gorące ciasto czekoladowe, chrupiące na zewnątrz, półpłynne w środku, doskonałe. Pozostali „zjadacze” również byli usatysfakcjonowani swoimi słodkościami. Jedyny malutki minus jakiego się dopatrzyłam w ciągu całego wieczoru, to brak porcji wody mineralnej do espresso. Patrząc jednak na całość brak ten wybaczam:)

Wrócę tu na pewno. Na zupę. Na makaron. No i na ravioli. Deser też pochłonę ze smakiem.

Tekst: Dee Dee